Naciski szefa Ringier Axel Springer na dziennikarzy. Eryk Mistewicz: nie do wyobrażenia jest tak silny wpływ innego państwa na media, jak to ma miejsce w Polsce
Szefostwo koncernu medialnego Ringier Axel Springer oczekuje od swoich dziennikarzy publikowania krytycznych ocen braku poparcia polskiego rządu dla Donalda Tuska w wyborze na szefa Rady Europejskiej - podały telewizyjne "Wiadomości", powołując się na list szefa koncernu. – Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia we Francji czy w Niemczech – ocenia w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prezes Instytutu Nowych Mediów Eryk Mistewicz.
2017-03-17, 12:28
Według autorów materiału, "szefostwo niemiecko-szwajcarskiego koncernu" oczekuje od dziennikarzy publikowania krytycznych ocen dotyczących braku poparcia polskiego rządu dla Donalda Tuska w wyborze na szefa Rady Europejskiej.
"Ideologie i prymitywne ideologie przegrały z wartościami i rozsądkiem" - napisał szef Ringier Axel Springer Media AG Mark Dekan do pracowników koncernu w liście cytowanym przez "Wiadomości".
"Wyłącznym zwycięzcą nie jest jednak Donald Tusk, tak jak Kaczyński nie jest jedynym przegranym. Razem z Tuskiem wygrali Polacy - wszyscy ci, którzy są dumni z przynależności do Unii Europejskiej (...). Co do przegranych w tym starciu, to obok Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobra reputacja Polski jako rzetelnego partnera" - podkreślił Dekan.
"W nadchodzącym czasie na autostradzie unijnej integracji pojawia się nie tylko pas szybkiego i wolnego ruchu, ale też parking. I to jest właśnie moment, gdy do gry włączają się wolne media, tak jak my (...) większość naszych czytelników i użytkowników należy do tej miażdżącej większości, która popiera członkostwo Polski w UE. Podpowiedzmy im co zrobić, żeby pozostać na pasie szybkiego ruchu i nie skończyć na parkingu" - cytują Dekana "Wiadomości".
REKLAMA
„Zróbmy to, co zrobili Francuzi”
W rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prezes Instytutu Nowych Mediów Eryk Mistewicz powiedział, że tego typu sytuacja byłaby niemożliwa we Francji, czy w Niemczech.
Eryk Mistewicz Nie do wyobrażenia jest tak silny wpływ innego państwa na media jak to ma miejsce w Polsce
- Tamtejsze elity, władze, rządy sprawnie chronią społeczeństwa przed wpływem innych państw, niezależnie od tego, czy są to ich sojusznicy, kraje zaprzyjaźnione, czy znajdujące się w mniejszym lub większym konflikcie interesów, czyli po prostu rywalizujący we współczesnym świecie. We Francji chroni się, hołubi, własne wartości: szkoły, uniwersytety, media. Wspiera się własne media i je buduje. 1,6 mld euro kierowane jest każdego roku na wsparcie mediów papierowych, mediów francuskich. Jednocześnie nie do wyobrażenia jest tak silny wpływ innego państwa na media jak to ma miejsce w Polsce. Nie do wyobrażenia jest też, aby media innego kraju realizowały rękoma zatrudnianych w Polsce dziennikarzy politykę swojego rządu, rozbieżną z polityką rządu wybranego w demokratycznych wyborach w Polsce – podkreślał Eryk Mistewicz.
- Każde silne, normalne, zdrowe, demokratyczne państwo, powinno zdecydowanie zareagować. Taka reakcja, co pokazuje przykład Francji i wyrugowania stamtąd de facto innych mediów kształtujących opinie niż francuskich pokazuje, że działanie takie będzie zgodne z prawem europejskim. Zróbmy po prostu to, co zrobili Francuzi, bierzmy przykład z francuskich elit - zaznaczył prezes Instytutu Nowych Mediów.
REKLAMA
„Ta sytuacja jest skandaliczna”
O sprawę była pytana w programie "Gość Wiadomości" rzeczniczka PiS Beata Mazurek. - Ta sytuacja jest skandaliczna, ona nie powinna mieć miejsca i ona świadczy tylko i wyłącznie o tym, że państwo niemieckie próbuje ingerować w wewnętrzne sprawy Polski, na co absolutnie nie może być zgody. Nie może być zgody absolutnie na to, że my jako Polacy będziemy akceptować to, by nasz naród był karmiony kłamliwą informacją przez media, które są inspirowane przez zagranicznych właścicieli - powiedziała Mazurek.
Beata Mazurek To jest obrażające nie tylko czytelników, widzów i słuchaczy, ale przede wszystkim dziennikarzy.
- To jest obrażające nie tylko czytelników, widzów i słuchaczy, ale przede wszystkim dziennikarzy. Żaden właściciel medialny - czy to polski, czy zagraniczny - nie ma absolutnie prawa łamać wolności mediów, łamać sumień dziennikarskich, ale przede wszystkim manipulować opinią publiczną - dodała Mazurek. Zaznaczyła też, że sprawą tą powinna zająć się prokuratura.
Repolonizacja mediów
Przypomniała, że musi nastąpić zmiana przepisów, która doprowadzi do repolonizacji mediów w Polsce. - Z całą pewnością chcielibyśmy doprowadzić do tego, by zmniejszyć w sposób zdecydowany udział kapitału zagranicznego na polskim rynku medialnym. Tak, aby ten rynek rzeczywiście odzwierciedlał to, co dzieje się w Polsce i był rzecznikiem polskich interesów, a nie interesów państwa niemieckiego - podkreśliła.
Wyraziła też nadzieję, że repolonizację mediów poprą wszystkie środowiska polityczne w Polsce. - Bez względu na to, jaką partię polityczną prezentujemy, staniemy w obronie wolności dziennikarzy, wolności mediów - powiedziała Mazurek.
REKLAMA
Nad projektem zmiany przepisów dot. repolonizacji mediów pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W lutym wiceminister kultury MKiDN Jarosław Sellin zapowiadał w RMF FM, że repolonizacja mediów będzie dotyczyć prasy - jak tłumaczył - ze względu na to, że 80-90 proc. lokalnych gazet jest w rękach kapitału zagranicznego. Dodał, że zmiany mają polegać na wykupie udziałów w danych mass mediach. Sellin pytany, czy projektowane zmiany nie obejmą radia i telewizji wiceszef MKiDN, odpowiedział, że w tym obszarze omawiane przez niego procesy koncentracji mediów nie zaszły aż tak daleko.
- Poza tym rynek radiowy i telewizyjny jest koncesjonowany przez państwo. To jest rynek, który powstał w ramach rozdawnictwa tzw. dobra rzadkiego, jakim są częstotliwości i to się za pośrednictwem państwa rozdaje. Czyli przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji daje się koncesje na tę działalność - mówił Sellin.
pp/PAP/Wiadomości/TVP Info
REKLAMA