Wybory prezydenckie w Turcji. Lokalni dziennikarze krytykują kampanię Recepa Tayyipa Erdogana
Zaskakująco dobra kampania wyborcza byłego nauczyciela fizyki i polityka Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP) Muharrema Incego sprawiła, że Turcja z zapartym tchem oczekuje wyniku jego pojedynku o władzę z prezydentem Recepem Tayyipem Erdganem.
2018-06-22, 17:24
I chociaż w większości sondaży to Erdogan ma w ostatecznym rozrachunku odnieść zwycięstwo, wielu ekspertów twierdzi, że nie przyjdzie mu ono tak łatwo jak pierwotnie oczekiwano.
- Coś się stało z Erdoganem. Obserwuję jego wiece polityczne od lat. Zawsze był charyzmatycznym oratorem, nawiązującym szybko kontakt z tłumem. Teraz widzę, że jest zmęczony i często popełnia gafy, a tłum nie reaguje na niego w takim samym entuzjazmem jak nawet rok temu - mówi Kerem Oktem, wykładowca nauk politycznych z Uniwersytetu w Grazu. Oktem dodaje, że ten brak energii w wystąpieniach 64-letniego prezydenta staje się jeszcze bardziej oczywisty kiedy porówna się go z wiecami Incego.
Ince jest błyskotliwy, szybko wychwytuje pomyłki Erdogana i nie waha się używać ich przeciwko swojemu przeciwnikowi. Kiedy Erdogan w jednym ze swoich przemówień obiecał, że po wyborach otworzy dla młodych ludzi kawiarnie z książkami, gdzie kawa i ciastka będą za darmo, Ince zaraz go wyśmiał. - "Erdogan obiecuje wam ciastka za darmo, a wam trzeba przecież miejsc pracy i reformy edukacji. I ja wam to dam" – powiedział i to poszło wszędzie na mediach społecznościowych. Takie sytuacje mają miejsce w tych wyborach bardzo często – tłumaczy Oktem.
"Obecna partia Erdogana bardzo się różni od tej sprzed kilku lat"
Przytacza inną sytuację - kiedy prezydent pochwalił się, że od czasu, kiedy do władzy doszła założona przez niego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), w kraju wzrosła niezmiernie liczba lodówek, Ince zripostował: „Lodówek? Przecież ludzie nie mają co do tych lodówek włożyć”, odnosząc się tym samym do coraz mniejszej siły nabywczej tureckiej liry i wzrastającej inflacji. Według Oktema, jednym z powodów mniej atrakcyjnej kampanii wyborczej Erdogana i AKP może być fakt, że obecna AKP różni się bardzo od tej, która rządziła Turcją jeszcze kilka lat temu.
- Dawniej AKP skupiała wokół siebie wiele różnych sektorów społeczeństwa, zjednoczonych wokół niej nadzieją, że zmieni Turcję na lepsze. AKP popierali nie tylko pobożni, konserwatywni muzułmanie. Ta partia przyciągała też liberałów i lewicowców. Ruch Fetullaha Gulena (muzułmańskiego kaznodziei mieszkającego w USA, który kiedyś był współpracownikiem Erdogana, a teraz jest przez niego oskarżony o zamach stanu z 2016 r.) to także byli ludzie wykształceni. Teraz, po wszystkich czystkach, w AKP brakuje ekspertów. Erdogan jest otoczony przez ludzi, którzy mu stale potakują, ale nie są w stanie niczego nowego wymyślić. W AKP brakuje talentu - powiedział.
Oktem wyjaśnił też, że tempo zmian, jakie narzucił Erodgan swoim zwolennikom jest nie do wytrzymania, a w partii brakuje teraz ludzi, którzy umieliby to wszystko pozytywnie i inteligentnie zinterpretować. „Przejście z systemu parlamentarnego na prezydencki, wybory i referenda w zasadzie raz do roku... Wszystko to dzieje się za szybko. W poprzednich wyborach tysiące młodych ludzi entuzjastycznie agitowało za Erdoganem i ten ich niesamowity entuzjazm był zaraźliwy. Teraz tego już nie widać. Nawet ci, którzy startują jako kandydaci na posłów, nie za bardzo wiedzą, czy chcą tak naprawdę wygrać, bo przecież ciągle słyszą, że parlament ma zostać zepchnięty na margines - wskazał.
Przejawy desperacji kampanii prezydenta Turcji
Niezależny konsultant ds. międzynarodowych Yoruk Isik także zwrócił uwagę na opieszałość kampanii wyborczej prezydenta. - W poprzednich wyborach Erdogan non stop jeździł po całym kraju, non stop uczestniczył w jakichś wiecach. Kilka dni temu sprawdziłem liczbę wieców wyborczych każdego z prezydenckich kandydatów. Ince był obecny na ponad 100, Meral Aksener (kandydatka nowo powstałej nacjonalistycznej Dobrej Partii) – 59, a Erdogan tylko 36. To nie do uwierzenia - skomentował.
Turecki dziennikarz, który w przeszłości często podróżował z Erdoganem w czasie jego kampanii wyborczych, także powiedział, że zauważył drastyczne obniżenie temperatury wystąpień prezydenta. - Erdogan w przeszłości swoimi pomysłami potrafił porwać każdy tłum. Teraz wydaje się, że desperacko brakuje mu nowych idei. Ciągłe powtarzanie, że jeśli zwycięży, wybuduje więcej lotnisk i mostów, a nawet nowy kanał między Morzem Czarnym a Morzem Marmara, nie odnosi już tego samego efektu co kiedyś. Tak samo nieustanne obwinianie o problemy Turcji nieokreślonych bliżej "sił zewnętrznych". Ince mówi o codziennych kłopotach ludzi i obiecuje im poprawę sytuacji. Pyta, po co Erdoganowi jest potrzebny nowy 300-pokojowy letni pałac prezydencki. Dlatego dla wielu ludzi to Ince a nie Erdogan jest człowiekiem z ludu - zaznaczył.
Jako przykład przejawów desperacji w kampanii Erdogana dziennikarz wskazał jego czwartkowe lądowanie na budowanym od kilku lat trzecim stambulskim lotnisku, które według planów rządowych powinno być zainaugurowane w październiku tego roku. - Erdogan rozpaczliwie szuka sceny, na której mógłby pokazać, jak wiele dla tego kraju zrobił. Lądowanie samolotu prezydenckiego na nieukończonym lotnisku, którego otwarcie, z tego co słyszę, wbrew zapewnieniom rządu może być opóźnione nawet o rok, pokazuje jak bardzo jest zdesperowany - powiedział.
"Obaj kandydaci są do siebie podobni"
Oktem także uważa, że wielkie projekty Erdogana nie cieszą się już wśród tureckich wyborców tak wielkim poparciem jak kiedyś. - Takie projekty podobają się ludziom, kiedy czują się bezpieczni, kiedy wiedzą, że społeczeństwo się bogaci, rośnie w siłę. Teraz ludzie się boją, że gospodarka może lada chwila upaść, widzą, że rośnie bezrobocie a lira ciągle traci na wartości. W takiej sytuacji mówienie o nowym kanale może nawet odnieść negatywny skutek. Ludzie mogą nawet dojść do wniosku, że Erodgan zamiast zajmować się takim kanałem powinien zająć się tworzeniem miejsc pracy - powiedział.
Dziennikarz objaśnia różnice w charakterach obu kandydatów i ich podejściu do tłumów. - Na jednym z wieców Ince ostatnie dwa kilometry przeszedł pieszo razem z ludźmi, na inny przyjechał rowerem. W swoich przemówieniach obiecuje ludziom, że będzie prezydentem wszystkich Turków, a wśród swoich ministrów będzie miał przedstawicieli wszystkich partii, nawet AKP. Erdogan opozycję nazywa "wrogami narodu" i "terrorystami", a na wiece przyjeżdża w otoczeniu uzbrojonych po zęby służb specjalnych - tłumaczy.
Co ciekawe - mówi dziennikarz - obaj kandydaci wbrew pozorom pod pewnymi względami są do siebie podobni, co Ince często wykorzystuje, aby udowodnić, że to, o co oskarża go prezydent, nie jest prawdą. - Rodzina Incego jest także konserwatywna, jego siostra nosi chustę, a sam Ince jako dziecko chodził do szkoły koranicznej, co piątek idzie do meczetu na modły, a w czasie Ramadanu pości. Ince często to podkreśla, żeby przyciągnąć do siebie ludzi, którzy mogą się obawiać, że nie identyfikuje się z nimi i w przypadku jego zwycięstwa znajdą się znowu na marginesie - przekonywał.
Turecki dziennikarz: Erdogan już przegrał
Isik wskazuje jednak na fakt, że według sondaży tylko 1 proc. zwolenników Incego przeszło na jego stronę z obozu AKP, natomiast większość to w dalszym ciągu szeregowi członkowie CHP, dezerterzy z Dobrej Partii, którzy zobaczyli w nim lepszego kandydata niż Aksener oraz duża grupa niezdecydowanych. Na pytanie, czy Ince ma szansę zwyciężyć w pojedynku z Erdoganem, Isik odpowiada, że na takie stwierdzenia jest jeszcze o wiele za wcześnie. „Po pierwsze, póki co nikt jeszcze nawet nie wie, czy w wyborach prezydenckich dojdzie do drugiej tury, a po drugie, żeby Ince miał jakiekolwiek szansę w takiej sytuacji, będą się za nim musiały zjednoczyć wszystkie partie Sojuszu Narodu (CHP, Dobra Partia, Partia Szczęścia oraz Partia Demokratyczna) a także Kurdowie (HDP). Czy do tego dojdzie? Czas pokaże - mówił.
Oktem jest bardziej optymistyczny. - Bez względu na to, kto zwycięży, Erdogan już przegrał, ponieważ stracił prawie absolutną władzę, którą się w pewnym momencie cieszył. Jesteśmy świadkami początku końca rządów AKP w tureckiej polityce, chociaż w rzeczywistości mogą jeszcze być na tej scenie obecni przez długi okres - podsumował.
W niedzielę Turcy pójdą do urn , aby po raz pierwszy w historii jednocześnie wybrać parlament i prezydenta. Jeśli w wyborach prezydenckich Erdogan nie zdobędzie ponad 50 proc. głosów, kraj czeka druga runda, która ma się odbyć 8 lipca. Sondaże wskazują, że przeciwnikiem Erdogana będzie wtedy 54-letni Ince.
kad
REKLAMA