Czy LOT naraził 250 pasażerów? Dramatyczny lot Dreamlinera z Meksyku
Awaria obu silników, lądowanie w trybie awaryjnym oraz naruszenie zasad bezpieczeństwa, co mogło narazić na śmierć 250 pasażerów samolotu wyczarterowanego przez PLL LOT. Tak miał wyglądać rejs boeninga 878 Dreamlinera z Cancun do Warszawy.
2018-07-03, 10:17
O sprawie poinformował dziennik "Fakt". Jak opisuje gazeta, 23 marca 2018 z meksykańskiego lotniska w Cancun wystartował samolot o numerze SP-LRF. Był to boeing 787 Dreamliner. Już półtorej minuty po starcie, prawy silnik samolotu wpadł w silne wibracje.
Ponieważ kłopoty z silnikiem miały się wielokrotnie potarzać, niecałe 70 minut później Centrum Operacyjne LOT podjęło decyzję o lądowaniu awaryjnym na najbliższym lotnisku. Dreamliner znajdował się wówczas u wybrzeży Florydy, takim lotniskiem był port cywilny w Miami.
Niestety, gdy tylko samolot zwrócił się w stronę lotniska, nastąpiły kolejne kłopoty - w prawym silniku spadło ciśnienie oleju. Załoga po raz kolejny połączyła się z Centrum Operacyjnym LOT. Usłyszała wówczas, że samolot ma natychmiast wracać do Nowego Jorku.
Dlaczego Dreamliner nie mógł lądować w Miami? Według informatorów "Faktu", chodziło o pieniądze. Zakwaterowanie, posiłki oraz wysłanie po pasażerów kolejnego samolotu - to wszystko kosztuje. Dlatego załoga miała dostać informacje, że ma wracać do Nowego Jorku.
REKLAMA
"Zgodnie z procedurami"
Samolot zawrócił więc w stronę Nowego Jorku, ale nie był to koniec kłopotów. Jak opisuje gazeta, 23 minuty po skręcie piloci musieli wyłączyć prawy silnik. Pół godziny później w lewym, jedynym działającym silniku samolotu wystąpił pompaż, czyli silne drgania strug gazu przenoszone przez konstrukcję, a co za tym idzie - potężny hałas.
Do nowojorskiego lotniska były wówczas dwie godziny lotu. Samolot rozpoczął dramatyczną walkę z czasem, liczyła się każda sekunda. Podjęto decyzję o zrzuceniu całego paliwa. O godz. 1.44 samolot w trybie awaryjnym, z wszystkimi zepsutymi silnikami wylądował na lotnisku JFK w Nowym Jorku.
Pytani przez gazetę przedstawiciele spółki PLL LOT zapewnili, że "wszystko odbyło się zgodnie z procedurami". Jednak według ekspertów, pasażerowi byli o krok o tragedii. Po pierwsze, oba silniki po wylądowaniu wymieniono - okazało się, że lewy miał uszkodzenia uszczelnienia sprężarki, co kwalifikowało go do natychmiastowej wymiany. Po drugie, przepisy lotnicze wyraźnie mówią, że w przypadku wyłączenia silnika, w jak najkrótszym czasie należy lądować najbliższym, nadającym się do tego lotnisku. Był to port w Miami.
Dlaczego tak nie postąpiono? Sprawa jest wyjaśniana. PLL LOT dysponuje obecnie 11 samolotami boening 878 Dreamliner.
tjak.
REKLAMA
REKLAMA