Śladem Indiany Jonesa. Polskie archeologiczne perełki z ostatnich lat
Zasypany legendami "złoty pociąg" w Wałbrzychu to jeden z takich skarbów, na który chciałby natrafić każdy poszukiwacz. Na razie wśród archeologów wciąż pozostaje w sferze marzeń, ale i tak nie mogą narzekać na odkrycia. W ostatnich kilkunastu latach w Polsce znaleziono takie perełki jak 500-letni statek czy ponad dwa razy starsze cmentarzyska.
2018-12-30, 06:30
Chyba nie ma takiego archeologa, który nie chciałby być Indianą Jonesem. Przeżycie wspaniałej przygody, wykazanie się sprytem, a do tego - co najważniejsze - dokonanie spektakularnego odkrycia jawi się przecież jako fantastyczna sprawa. I jak dla wykreowanego przez George’a Lucasa poszukiwacza celem była biblijna Arka Przymierza, tak dla rzeczywistych badaczy celem jest wyjątkowe znalezisko, o którym mówiłby cały świat.
Powiązany Artykuł
Warszawa: szczątki mamuta znaleziono na budowie II linii metra
Niemcy ukryli skarb?
Takim znaleziskiem z pewnością stałby się "złoty pociąg". To wciąż legenda, choć wielu upiera się, że prawdziwa. Dlatego co roku do Wałbrzycha ściągają żądni przygód, chcący odnaleźć ukryty przez Niemców skarb. Domniemany pociąg naziści mieli schować w tunelu ze względu na ukryte w nim złoto i kosztowności wywiezione z Wrocławia.
Czy skład naprawdę został "zdeponowany" w ziemi pod koniec II wojny światowej? Zdania są podzielone, ale większość archeologów woli koncentrować się na faktach i tym, na co natrafią np. budujący drogi. Nie ukrywają, że służą im inwestycje, bo – jak przyznają – to one przyczyniły się do sporej liczby ciekawych odkryć. Choć oczywiście nie wszystkich.
Drewno pomogło ustalić wiek
Przykładem takiego jest szkuta znaleziona w Czersku koło Góry Kalwarii na Mazowszu. Natknięto się na nią w 2009 r. w czasie pogłębiania stawu, który był fragmentem zakola starorzecza Wisły. Statek wiślany okazał się prawdziwym archeologicznym hitem nie tylko dlatego, że zachował się w niezłym jak na wrak stanie. Mierzy ponad 32,5 m długości i 8 szerokości, co oznacza, że w Polsce jest największym (a bardzo prawdopodobne, że i w Europie Środkowej) statkiem do żeglugi śródlądowej.
REKLAMA
Szkuta znaleziona w Czersku. Fot. Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie
Szkuta liczy ponad 500 lat. Naukowcom udało się ustalić, że użyte do jej budowy drzewa ścięto w latach 1479-1481.
Wojciech Brzeziński Znaleziona w Czersku szkuta umożliwiała przewożenie pojedynczo nawet tony zboża z południowych rejonów Polski do Gdańska.
- Statek służył przez ok. 60 lat. Wiemy to na podstawie wieku drewna wykorzystanego do jego naprawy. Szkuta, jak pozwalają sądzić jej rozmiary, umożliwiała przewożenie pojedynczo nawet tony zboża z południowych rejonów Polski do Gdańska – mówi Wojciech Brzeziński, dyrektor Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie.
To właśnie ta placówka zaopiekowała się statkiem. Rozpoczęła już jego konserwację, a żeby tak się stało, musiało minąć 9 lat. Dlatego, że ze względu na rozmiary szkuty konieczna stała się budowa specjalnej pracowni, która powstała w Rybnie koło Sochaczewa.
Cmentarzysko z ozdobami
Czy prawdziwy Indiana Jones byłby usatysfakcjonowany z odkrycia szkuty? Wielce prawdopodobne, bo jeśli chodzi o skalę europejską, to znalezisko – jak przyznają archeolodzy – lokuje Polskę w pierwszej lidze. Może nie dokonano go w sensacyjnej, pełnej przygód aurze, ale i tak w niecodziennych okolicznościach. Ot, właściciele działki, na której jest sad, postanowili wziąć się za regulację znajdującego się obok stawu.
REKLAMA
- Zdecydowana większość odkryć jest dziełem przypadku. Dlatego, że archeolodzy nie mają do dyspozycji tylu pieniędzy, by mogli badać wiele miejsc. W ostatnich latach najbardziej w sukurs przyszła nam ofensywa budowy dróg. Drogowcy pod nowe ślady szos wycinają drzewa czy kopią głębiej, co doprowadza do znalezisk – tłumaczy dr Iwona Sobkowiak-Tabaka z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk.
To właśnie ona szefowała ekipie, która 10 lat temu prowadziła prace wykopaliskowe na terenie cmentarzyska w Bodzi koło Włocławka. Odkryto je dzięki budowie autostrady A1. Też okazało się hitem, bo rzuciło nowe światło na kulturę państwa pierwszych Piastów - jest datowane na XI wiek.
Groby w Bodzi. Pochówki te są datowane na XI wiek n.e. Fot. Instytut Archeologii i Etnologii PAN
dr Iwona Sobkowiak-Tabaka Cmentarzysko w Bodzi liczyło 58 grobów. Zostali na nim pochowani, jak się sądzi, członkowie elity polityczno-militarnej. Dlatego, że w grobach natrafiliśmy m.in. na monety, paciorki, ozdoby, czekany i miecze.
- Cmentarzysko liczyło 58 grobów. Zostali na nim pochowani, jak się sądzi, członkowie elity polityczno-militarnej. Dlatego, że w grobach natrafiliśmy m.in. na monety, paciorki, ozdoby, czekany i miecze. Była także srebrna kaptorga, czyli pojemniczek z wizerunkiem orła, w którym znajdował się amulet w postaci włókien lnu. W sumie archeologiczne zbiory poszerzyły się o kilkaset przedmiotów – mówi dr Iwona Sobkowiak-Tabaka.
Większość rzeczy była o tyle cenna, że - jak wykazano - pochodziła z różnych części Europy. Dzięki temu naukowcy mogli ustalić, gdzie podróżowali i z kim utrzymywali kontakty handlowe dawni mieszkańcy dzisiejszych Kujaw.
REKLAMA
Południe bogatsze w stanowiska
Jak mówią badacze, teren Polski jest dość dokładnie sprawdzony, jeśli chodzi o możliwość wystąpienia archeologicznych odkryć. Przyznają, że nasz kraj nie jest nimi pokryty w sposób równomierny. Jeśli taki Indiana Jones chciałby swoim znaleziskiem przebić szkutę i cmentarzysko z Bodzi, powinien poszukiwać skarbów bardziej na południu. To wynika z warunków naturalnych. Dawni osadnicy, na których szczątki i związane z nimi przedmioty mógłby natrafić poszukiwacz, osiedlali się na terenach z dobrymi glebami i bliskim dostępem do wód.
Przykładem jest region Ponidzia w woj. świętokrzyskim. To tam w latach 70. natknięto się na sensacyjną wazę z rysunkiem wozu kołowego sprzed 5,5 tys. lat, to tam jest obecnie kilkanaście stanowisk archeologicznych, na których prowadzone są prace badawcze.
Jeden z 11 grobów z okresu kultury mierzanowickiej, czyli sprzed ok. 4 tys. lat, znalezionych w Krzyżanowicach pod Pińczowem. Fot. Dariusz Greń
- Odkryliśmy miejsca, dzięki którym możemy badać wiele kultur, m.in. trzciniecką i przeworską z wczesnej epoki brązu czy mierzanowicką. Znalezisko dotyczące tej ostatniej jest bardzo cenne, bo największe w Polsce. Znajduje się pod Pińczowem, gdzie we wrześniu doszło do kolejnego odkrycia. Przy okazji budowy obwodnicy drogowcy natrafili na pozostałości po zespole osadniczo-produkcyjnym z czasów Chrystusa – mówi Dariusz Greń, archeolog z Muzeum Regionalnego w Pińczowie.
Mamut czy słoń?
Ostatnim znaleziskiem w kraju, wokół którego zrobił się szum, są datowane nawet na 120 tys. lat szczątki prehistorycznego ssaka, na które natrafili budujący II linię metra w stolicy. Odkryto je na początku grudnia.
REKLAMA
- Mamy miednicę i fragmenty szkieletu mamuta lub słonia leśnego. Oba gatunki żyły na terenie dzisiejszej Woli, bo potrzebowały wypić dziennie nawet do 200 litrów wody, a w okresie plejstocenu [nazywanym epoką lodowcową – przyp. red.] było tam jezioro. Teraz razem z kolegami z Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk ustalamy, jakiego zwierzęcia są to szczątki – mówi Wojciech Brzeziński.
Przyznaje, że to interesujące znalezisko, choć do hitowego mu daleko. Takim, którego przywoływany już Indiana Jones z pewnością by się nie powstydził, jest osada z późnej epoki brązu w Biskupinie z VIII wieku p.n.e. Odkryto ją w 1933 r., a przyczyniło się do tego… suche lato. Poziom wody w jeziorze, również dzięki pracom melioracyjnym, tak znacznie opadł, że odsłonił fragmenty budowli. Dziś znalezisko dla wszystkich poszukiwaczy stanowi punkt odniesienia, jeśli chodzi o wielkość i wagę odkryć archeologicznych.
Bartłomiej Bitner
REKLAMA