Było jak na zjeździe partii komunistycznej, wszyscy "za". "Łukaszenka wysłał sygnał Putinowi przed wizytą w Soczi"
- Aleksander Łukaszenka chciał poprzez zjazd ludowy wysłać komunikat do społeczeństwa na Białorusi i do wspólnoty międzynarodowej, że nie będzie żadnych zmian, system skutecznie funkcjonuje, nie będzie żadnych ustępstw w polityce wewnętrznej. Przekazał też przesłanie do Moskwy przed spotkaniem z Władimirem Putinem, które jeszcze w lutym planowane jest w Soczi - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Paweł Usow, białoruski politolog.
2021-02-15, 17:53
Powiązany Artykuł
"Ławrow chce odwrócić uwagę od meritum sankcji: prób otrucia, parodii procesów, represji, szwadronu trucicieli"
- Aleksander Łukaszenka starał się stworzyć wrażenie, że odzyskał kontrolę nad sytuacją na Białorusi – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Paweł Usow, białoruski politolog, komentując Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy. Podkreślił, że reżim autorytarny będzie kontynuował politykę terroru wobec niezależnych białoruskich środowisk dopóty, dopóki będzie odczuwał zagrożenie, prawdopodobnie co najmniej do jesieni przyszłego roku.
Politolog zwrócił uwagę na specjalne przesłanie do Moskwy podczas zjazdu. Dyktator stwierdził, że Zachód chce niszczyć interesy Rosji na Białorusi, zerwać proces integracyjny, a on, Łukaszenka chroni te interesy i o nie dba – mówił nasz rozmówca.
Na luty zapowiedziano spotkanie Władimira Putina z Aleksandrem Łukaszenką w Soczi. Potwierdził je rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, zaznaczając jednak, że nie ustalono dokładnej daty. - Z pewnością będą tam miały miejsce negocjacje dotyczące różnych kwestii, w tym dodatkowego kredytu i dalszego procesu integracji – mówi dr Usow.
REKLAMA
- A Rosja stale namawia Mińsk do dalszej integracji i tego oczekuje od Łukaszenki Chce rozszerzyć swoje wpływy na Białorusi. Pytanie, co w związku z presją Kremla zrobi Łukaszenka, pozostaje otwarte – zaznaczył.
Więcej w rozmowie.
PolskieRadio24.pl: Aleksander Łukaszenka przemawiał kilka godzin podczas zwołanego na 11-12 lutego VI Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego. Wedle planów władz udział 2700 delegatów z całego kraju – oczywiście były to osoby wyznaczone przez władze, nie było na nim niezależnych aktorów, ani faktycznej opozycji. Jakie były cele tego zjazdu? Po co Łukaszence był taki zjazd? Z pewnością zastanowić należy się także, jakie zagrożenia się z nim wiążą, jeśli chodzi o dalsze działania reżimu?
Dr Paweł Usow, białoruski politolog: Przede wszystkim fakt, że zorganizowano i zwołano to zgromadzenie, miał pokazać sprawność systemu administracyjnego i jego lojalność po wydarzeniach ostatnich miesięcy na Białorusi.
REKLAMA
Łukaszenka chciał zademonstrować, że reżim jest w stanie przywieźć prawie setki ludzi z regionów i stwarzać wrażenie, że to wybrańcy społeczeństwa i nie dopuści, by na zjeździe pojawiły się jakieś zbędne i niewygodne postaci.
Od pierwszych minut tego zgromadzenia wszyscy głosowali na "tak". To miało pokazać, że system się nie zachwiał i wciąż funkcjonuje, nadal potrafi zorganizować zjazd, który często porównują do zjazdów partii komunistycznej.
Poprzez tego rodzaju zjazd aparat państwowy miał się również konsolidować. Proces mobilizacji aparatu odbywał się jednocześnie z czystką w kadrach nomenklatury wyższej i średniej.
Podstawowym celem był jednak przekaz ideologiczny. Łukaszence chodziło o to, by zademonstrować, że naród, społeczeństwo popiera go i nie sabotuje działań władz. Zjazd miał być w jego mniemaniu ponownym udzieleniem mandatu Łukaszence ze strony społeczeństwa.
REKLAMA
Łukaszenka zamierza poprzez ten zjazd wysłać komunikat do społeczeństwa na Białorusi i do wspólnoty międzynarodowej, że nie będzie żadnych zmian, system skutecznie funkcjonuje, nie będzie żadnych ustępstw w polityce wewnętrznej.
Oczywiście bardzo ważny jest komunikat wysłany do Rosji. A został on wygłoszony pierwszych minutach oficjalnej wypowiedzi Łukaszenki.
Aleksander Łukaszenka podał listę celów i strategię działalności wobec Białorusi – stwierdził, że Zachód chce niszczyć interesy Rosji na Białorusi, a Łukaszenka chroni te interesy i o nie dba.
Łukaszenka następnie odczytał, jak w jego pojęciu ta strategia wygląda. Twierdził, że Zachód działa na rzecz zerwania procesu integracyjnego, demontażu traktatu o państwie związkowym – i taka była podstawowa strategia zachodnich spisków, do których Łukaszenka, jak stwierdził, nie dopuści.
REKLAMA
Zapewne ów komunikat przesłany Rosji wiąże się z planami Łukaszenki, by niedługo spotkać się z Putinem. Zapowiedziano ich rozmowy w Soczi, mają się odbyć jeszcze w tym miesiącu. Z pewnością będą tam miały miejsce negocjacje dotyczące różnych kwestii, w tym dodatkowego kredytu i dalszego procesu integracji.
A Rosja stale namawia Mińsk do dalszej integracji i tego oczekuje od Łukaszenki Chce rozszerzyć swoje wpływy na Białorusi. Pytanie, co w związku z presją Kremla zrobi Łukaszenka, pozostaje otwarte.
Czego można spodziewać się na spotkaniu Putina i Łukaszenki w Soczi?
W czasie swojego wystąpienia na zjeździe ludowym Aleksander Łukaszenka podkreślał, że na Białorusi nic się nie zmieniło i zwyciężył Blitzkrieg.
Pamiętamy, że we wrześniu miało już miejsce spotkanie Putina z Łukaszenką z w Soczi. Możemy zakładać, że wówczas Łukaszenka coś obiecał Putinowi w zamian za wsparcie, będąc w poważnych kłopotach. Możliwe, że podczas lutowego spotkania będzie chciał wycofać się z tych obietnic.
REKLAMA
Łukaszenka odczuwa bowiem teraz, że sytuacja wewnątrz kraju jest pod kontrolą i nie potrzebuje już tak dużego wsparcia ze strony Rosji.
Kreml ze swej strony będzie się domagał, by Łukaszenka zapłacił za wsparcie, którego udzieliła mu Moskwa w sierpniu i we wrześniu.
Łukaszenka, jak zawsze, płacić nie chce. Pozostaje tylko pytanie, czy ma taką możliwość, czy może odmówić Rosji, skoro wie, że bez dalszego wsparcia ze strony Rosji Łukaszenka nie przetrwa długo.
Rosja wspiera Łukaszenkę przez cały czas, bez niej by nie przetrwał. Łukaszenka być może zorientował się, że i on jest obecnie dla Kremla niezastąpiony, pomyślał, że może to on w takim razie powinien otrzymać zapłatę.
Łukaszenka wciąż funkcjonuje w trybie wewnętrznego terroru i represji, dławi niezależne środowiska.
REKLAMA
A zjazd w jego pojęciu miał zastąpić wewnętrzną legitymizację reżimu, której obecnie udziela mu Rosja. Łukaszenka chciał pokazać, że jego oparciem jest wola ludu i wsparcie Putina nie jest aż tak bardzo konieczne, jak wcześniej.
To zgromadzenie jest zatem m.in. ideologicznym przygotowaniem do wizyty w Rosji i być może do wycofania części obietnic, które złożył jesienią w Soczi. Jak to się wszystko zakończy – zobaczymy.
Nie wiemy jednak, co dokładnie Putin i Łukaszenka ustalili w Soczi. Łukaszenka był w tarapatach, więc bardzo możliwe, że coś istotnego obiecał Putinowi w zamian za wsparcie. Jednak moim zdaniem Putin i tak nie widział innego wyjścia, tylko poprzeć dyktatora – inaczej Białoruś już od paru miesięcy szłaby własną drogą, niezależną od woli Kremla.
Nie wiemy, co Łukaszenka obiecał Putinowi minionej jesieni. Możemy wnioskować to z logiki wydarzeń. Rosja nalegała m.in., by przeprowadzić reformę konstytucyjną. Reforma ta miała zostać przeprowadzona w trakcie zjazdu, a już wiemy, że nic takiego nie będzie miało miejsca.
Co prawda, Łukaszenka zapowiedział zmiany w konstytucji także na zjeździe – mówił, że projekt zmian ma być gotowy do końca roku, a referendum w tej sprawie na początku przyszłego. Dodajmy, że nie pierwszy raz zapowiada różne zmiany i nigdy nic z tego nie wynika.
Ale Łukaszenka zastrzegł jednocześnie, że poważnych zmian w systemie nie będzie. Nie będzie na przykład ograniczenia kompetencji prezydenta na rzecz innych organów.
REKLAMA
Z jednej strony zatem powiedział, że będą trwały prace nad konstytucją Białorusi, a z drugiej strony dał do zrozumienia, że nie będą one miały żadnego większego znaczenia.
Mówiono wcześniej, że Rosja nalegała, by Aleksander Łukaszenka przeprowadził pewne zmiany w konstytucji.
Były też pogłoski, że Rosja chce by Łukaszenka odszedł – w to nie wierzyłem. Niemniej jednak widać już, że to się nie stanie.
O czym może być mowa w Soczi?
W rozmowach Rosji i Białorusi stałymi elementami przetargowymi są integracja i bazy wojskowe.
Pytanie, na co zgodzi się Aleksander Łukaszenka. Może to być na przykład projekt przypomniany w niedawnym wywiadzie przez Dmitrija Miedwiediewa, który mówił o wprowadzeniu wspólnych instytucji, wspólnej waluty. To było przypomnienie pod adresem Łukaszenki. Przedmiotem rozmów może być baza wojskowa lub innego rodzaju infrastruktura wojskowa, albo też inne ustępstwa w kwestii współpracy strategicznej.
REKLAMA
Czytaj także:
- Aleksiej Nawalny. Kim jest człowiek, który ryzykuje życie, by pokazać światu prawdę o reżimie na Kremlu?
- "Odwaga Nawalnego jest niezrozumiała dla władz, tam wszyscy są tchórzami, trzęsą się, gdy Putin wskaże na kogoś palcem"
Łukaszenka jest teraz w innej sytuacji niż przed protestami. Jego decyzje nie będą uznawane za prawnie obowiązujące, nie jest teraz uznawany przez władze wielu demokratycznych państw. Stany Zjednoczone, Zachód nie uzna jego ewentualnych decyzji o integracji jako wiążących. Niedawno Kongres uchwalił Akt o Demokracji, Prawach Człowieka i Suwerenności Białorusi, w którym mowa jest także o tym, że na urzędników Państwa Związkowego Rosji i Białorusi mogą być nakładane sankcje, że USA nie uznają Aleksandra Łukaszenki, że nie należy uznawać jakiejkolwiek inkorporacji Białorusi do „państwa związkowego” z Rosją, ponieważ tak zwane "państwo związkowe" byłoby zarówno próbą wchłonięcia Białorusi, jak i krokiem w kierunku odbudowy totalitarnego ZSRR.
Pytanie także, co powiedzieliby na integracyjne projekty Białorusini. Łukaszenka musi mieć świadomość gniewu i niezadowolenia społecznego, przecież po to, by stłumić sprzeciw, wtrąca dziesiątki, setki ludzi do więzień.
Dla Łukaszenki i dla Kremla to, że dyktator nie jest uznawany przez Zachód, nie ma dużego znaczenia w kontekście działań integracyjnych.
Do tego, im więcej czasu minie od sierpnia 2020 roku, tym łatwiej będzie Aleksandrowi Łukaszence osłabiać politykę sankcji. To przecież udawało mu się także wcześniej. A jeśli Rosja oznajmi o ulokowaniu bazy wojskowej na Białorusi, znowu postawi Zachód przed dylematem, czy nie zacząć negocjować z Łukaszenką.
Zachód zatem powinien w takiej sytuacji zwrócić się bezpośrednio do Rosji, sprzeciwiając się pełzającej aneksji Białorusi i uniemożliwiając ją?
Obawiam się, że Zachód zacznie znowu negocjacje z Łukaszenką – a w każdym razie uczyni to Europa, Unia Europejska. Wizyta Josepa Borrella, szefa unijnej dyplomacji, w Moskwie pokazuje niekompetencję urzędników europejskich w kwestii stosunków międzynarodowych – pokazuje, że coś jest nie tak z działaniem sekcji polityki zagranicznej, jeśli chodzi o strategię w stosunku do Rosji. Rosja ze swoim cynizmem, metodami korumpowania, wygrywa jeśli Unia Europejska prowadzi dyplomację na takim poziomie.
Trudno mówić też o długoterminowej strategii UE wobec Białorusi.
REKLAMA
Co się będzie działo teraz na Białorusi? Czego się spodziewać? Jest zima, ostatnio mieliśmy kilka fal większych mrozów. Społeczeństwo nie uczestniczy obecnie masowo w ulicznych protestach, jednak w zauważalny i kreatywny demonstruje swój sprzeciw wobec rządów reżimu. Reżim zaś odpowiada ostrymi represjami, jest coraz więcej kilkuletnich wyroków więzienia, wiele osób w związku z udziałem w demonstracjach będzie miało postawione zarzuty w sprawach kodeksu karnego. Obrońcy praw człowieka mówią o ponad 250 więźniach politycznych. Te drakońskie działania, więzienie dziennikarzy, surowe kary za demonstrowanie, zamykanie sprzedawców w sklepie z symboliką w barwach biało-czerwono-białych, ataki na koncertach, to wygląda na niekontrolowaną panikę.
W mojej ocenie to nie panika, ale sposób w jaki reżim funkcjonuje. Taka sama logika działania była i po 2006 roku, i 2010. Rzeczywiście jednak obecnie skala represji jest zupełnie inna.
Trzeba przypomnieć, że dziennikarze i aktywiści byli prześladowani na Białorusi przez cały czas w ostatnich latach, choć z różnym natężeniem.
Tym razem, to prawda, demonstracje trwają już ponad pół roku, co nigdy dotąd nie miało miejsca na Białorusi. Reżim w odpowiedzi prowadzi politykę terroru. To sposób funkcjonowania reżimu autorytarnego w reakcji na zagrożenie. Reżim tego rodzaju nie chce decydować się na dialog, bo to dla niego oznaka słabości.
Można tylko stwierdzić, że de facto to oznaka tchórzostwa: brak odwagi na rozmowę ze swoim społeczeństwem. A tymczasem z Putinem Łukaszenka dialoguje bardzo chętnie.
Jedyne wyjście z tej sytuacji, jakie Łukaszenka jest zdolny zaakceptować, to tłumienie protestów wszelkimi sposobami. Stąd drakońskie wyroki długoletniego więzienia. Wymiar sprawiedliwości nie działa prawidłowo na Białorusi. Prawo jest represyjne.
REKLAMA
Wszystkie organy władzy, także sądy i prokuratura, są ukierunkowane na to, by wszelkimi sposobami zniszczyć falę protestów.
Obecna sytuacja nie zagraża stabilności reżimu. Nie wiadomo jeszcze, co będzie wiosną. Nie sądzę jednak, że wrócą protesty na taką skalę, jak w sierpniu 2020 roku.
Reżim będzie się konsolidował, będzie dusił protest, będzie szerzył terror – co najmniej do jesieni przyszłego roku, póki Łukaszenka nie nabierze pewności, że nic mu nie zagraża.
Z drugiej strony sytuacja jest teraz inna niż wcześniej. Za granicą działa aktywna białoruska opozycja. Przywódcy państw Zachodu spotykają się ze Swiatłaną Cichanouską i innymi liderami opozycji, Rada Koordynacyjna tworzy swoiste ambasady białoruskie. Te środowiska dbają, by w krajach zachodnich społeczeństwo i politycy wiedzieli, co się dzieje na Białorusi. Na Zachodzie widać dziś rozumeinie tego, co dzieje się na Białorusi, czego dowodzi m.in. Międzynarodowy Dzień Solidarności z Białorusią, który z incijatwy Cichanouskiej miał miejsce 7 lutego. Wzięli w nim udział liderzy państw, szefowie MSZ, dyplomaci, politycy, wiele osób z różnych krajów.
Tu jestem sceptyczny. Na korzyść Łukaszenki przemawia upływ czasu, na arenie międzynarodowej mają miejsce inne dramatyczne wydarzenia.
REKLAMA
Spójrzmy na przykład Ukrainy – nikt teraz nie przypomina, że na Ukrainie trwa wojna, dokonano aneksji Krymu.
Tym bardziej warto wziąć sobie do serca rady białoruskich ekspertów, że potrzebne są długofalowe programy wsparcia dla białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, dla mediów.
Reżim będzie starał się wyniszczyć całą warstwę aktywnych ludzi, nie tylko dziennikarzy, którzy przekazują informacje społeczeństwo. Chce zastraszyć aktywistów, liderów opinii. Tak będzie dalej. Wiele osób zdecyduje się wyjechać za granicę.
Gdyby protesty przybrały charakter Majdanu, to sytuacja mogłaby się potoczyć inaczej. Demonstracje w takim charakterze jak obecnie nie doprowadzą do porażki reżimu.
***
REKLAMA
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
REKLAMA