Trwa dramat na lodowcu Grossglockner
Ze względu na kolejne pogorszenie pogody austriaccy ratownicy nie mogą wznowić poszukiwań dwójki polskich alpinistów.
2010-11-02, 01:00
Posłuchaj
Na konferencji prasowej w centrum zarządzania szef ekipy ratowników Toni Rieper powiedział, że akcja ratownicza nie zostanie na razie wznowiona: "Tam jest skrajnie niebezpiecznie. Nic, tylko ostra grań, w szalejącej burzy śnieżnej. Nic nie widać na wyciągnięcie ręki. To już nie wiatr, lecz orkan, którego siła przekracza 140 kilometrów na godzinę".
Poprawy pogody oczekuje się dopiero we wtorek rano.
Ratownicy nie chcieli wypowiadać się na temat szans zagnionych Polaków. Stwierdzili, że zależy to od jakości sprzętu i kondycji psychicznej alpinistów.
Dramat na lodowcu określa się jako ogromną tragedię rodzinną. Zginął 52-letni ojciec, a 100 metrów pod szczytem walczy o życie jego 25-letni syn z 23-letnim przyjacielem. Drugi syn zmarłego alpinisty przeżył.
REKLAMA
Ratownicy, którzy próbują odtworzyć przebieg tragedii, przypuszczają, że 52-letni mężczyzna, chcąc ratować młodych alpinistów, usiłował zejść na dół i sprowadzić pomoc.
Gwałtowne załamanie pogody w rejonie masywu Grossglockner nastąpilo w niedzielę w południe. O dramacie Polaków zawiadomili austriackich ratowników koledzy zaginionych: dwaj wspinacze, którzy ze względu na fatalną pogodę postanowili zostać w schronisku. W niedzielę Śmigłowiec Austriackiego Czerwonego Krzyża nie zdołał jednak od razu zlokalizować 3 zaginionych. Do jednego z nich ratownicy dotarli dopiero późnym wieczorem. Już nie żył.
Grossglockner to najwyższy szczyt Austrii polożony w Wysokich Taurach we wschodnich Alpach. Ma wysokość 3798 m n.p.m. Wznosi się ponad lodowcem o nazwie "Pasterze"
mch
REKLAMA
REKLAMA