Burzliwy protest przed parlamentem
Pomimo wielotysięcznej demonstracji studentów przed gmachem parlamentu w Londynie, brytyjska Izba Gmin przegłosowała podniesienie opłat za studia.
2010-12-09, 03:40
Posłuchaj
Zmiana ustawy o finansowaniu szkolnictwa wyższego przeszłą wprawdzie, ale wynik głosowania świadczy o rozterkach liberałów.
Przed wyborami ich partia obiecywała zniesienie opłat zastudia i spodziewano się, że sporo liberałów wstrzyma się od głosu, albo wręczwyłąmie z szeregu, ale wynik był jeszcze bardziej dramatyczny: "Za 323, przeciwko 302." Pomruk zaskoczenia zmienił się w ryk na ławach opozycji. Rząd uzyskał przewagę tylko 21 głosów, mimo że w teorii wynosi ona 84 mandaty.
Nie zmienia to jednak faktu, że przeciwnicy zmian w Izbie Gmin - i na placu przed parlamentem - przegrali. Czesne za studia wzrośnie z obecnych 3 do 6 tysięcy funtów rocznie, a na najlepszych uczelniach nawet do 9 tysięcy. Jedna ze studentek na placu przed parlamentem powiedziałą BBC: "Walczę o fundamentalne prawo, aby edukacja była darmowa, albo przynajmniej łatwo dostępna. W tej chwili tylko część społeczeństwa będzie mogła zdobywać wykształcenie uniwersyteckie, a jeśli pójdą na studia nie znajdą tam kierunków humanistycznych - to niepoważne."
Rząd odniósł więc zwycięstwo, ale mało przekonywujące i można się spodziewać, że nie zakończy to protestów.
"Sytuacja jest wybuchowa"
Podczas starć policji ze studentami trzech policjantów zostało rannych, w tym jeden doznał poważnego urazu głowy. Policja zamknęła drogę kilkutysięcznemu pochodowi studentów, tak że nie mogli przejść pod budynek parlamentu, w którym toczyła się debata na temat nowych stawek czesnego.
REKLAMA
Niektórym studentom udało się przełamać barierki i wtargnąć na trawnik, na którym stoi pomnik Winstona Churchilla. Następnie pomnik został upstrzony graffiti. Policja odbiła trawnik i utworzyła szpaler, blokując drogę demonstrantom.
Policjantów obrzucono m.in. pociskami z farbą i butelkami. Podpalano też kolorową petardę dymną, wrzucając ją między policyjne samochody. Na trawniku przed parlamentem czerwoną farbą wymalowano duży napis "No" (w domyśle: "Nie dla podwyżek"). Podpalano transparenty i kosze na śmieci.
- Mamy do czynienia z poważnym zakłóceniem porządku publicznego. Sytuacja jest wybuchowa. W powietrzu wisi napięcie. Policji jest trudno rozładować sytuację - donosi korespondent SkyB sprzed parlamentu. Na miejsce ściągnięto dodatkowe posiłki policji szturmowej. Jest też policja konna, która szybko przemieszcza się z miejsca na miejsce. Sytuację określa się jako chaotyczną.
Według byłego oficera policji odpowiedzialnego za porządek publiczny Grahama Wettone'a, "faktycznie odbywa się kilka protestów naraz w kilku różnych miejscach", co powoduje, że policji jest trudno opanować sytuację. Najgoręcej jest jednak pod parlamentem.
REKLAMA
Uczestników burzliwego protestu określił jako mniejszość. Nie wykluczył, że ta właśnie bojowa mniejszość ma w planach wtargnięcie do budynku parlamentu.
Demonstracja ok. 20 tys. studentów rozpoczęła się w południe przed gmachem uniwersytetu. Na demonstrację przyszli przedstawiciele związków zawodowych z transparentami. Przyszła też młodzież szkolna nie będąca studentami.
rr
REKLAMA