Co po ACTA? Internauci chcą wolności w sieci
- My nie nauczymy ludzi korzystać z sieci, ale dajmy im możliwość, aby nauczyli się tego sami - apelowali eksperci biorący udział w debacie zorganizowanej przez MAC.
2012-03-05, 15:13
Debata "Co po ACTA?", nazywana też Kongresem Wolności w Internecie, odbyła się w poniedziałek w Centrum Nauki Kopernik pod auspicjami Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Jej uczestnicy dyskutowali o jakości polskiego internetu, o postawach internautów i korzyściach, jakie wszyscy mogliby odnieść z większego otwarcia zasobów w sieci.
Otwarta sieć
Konieczność "otwartego dostępu do danych" podczas debaty postulował ekspert od komunikacji mediowej Marek Friedman. W jego opinii, gdyby "otworzyć dane" NFZ, skorzystaliby na tym wszyscy. - Firmy świadczące usługi medyczne same stworzyłyby sobie systemy weryfikujące to, czy dany pacjent jest ubezpieczony czy nie. Apteki - szczególnie te sieciowe - też by stworzyły taki system - ocenił.
Zdaniem pisarza i felietonisty Piotra Czerskiego, państwo musi promować rozwiązania które zwiększą dostępność sieci i nowych technologii, na obszarze całego państwa. - My nie nauczymy ludzi korzystać z sieci, ale dajmy im możliwość, aby nauczyli się tego sami - apelował.
Socjolog internetu Dominik Batorski uważa z kolei, że ważna jest kwestia kształcenia osób starszych i działania przeciw ich wykluczeniu cyfrowemu.
REKLAMA
Co z prawami autorskimi?
Podczas debaty wiele czasu poświęcono także kwestiom praw autorskich. Prof. Ryszard Markiewicz, specjalista w zakresie prawa własności intelektualnej, podkreślał, że okres obowiązywania praw autorskich bardzo się wydłużył. O ile kiedyś wynosił 10 lat od czasu pierwszego publicznego udostępnienia, o tyle teraz ten czas to mniej więcej 100 lat. - Istnieje tendencja do stałego wydłużania okresu ochrony utworów - podkreślił specjalista.
- Wydłużanie czasu ochrony oznacza zawężanie domeny publicznej, dostępu użytkowników do dóbr kultury - powiedział Markiewicz.
Kamil Przełęcki z wydawnictwa Agora wyjaśnił, że w Polsce film zarabia przez pierwsze osiem tygodni dystrybucji w kinie. Potem "czerpie 5-10 proc. z zysków". Jak powiedział, opór przed skracaniem czasu obowiązywania praw autorskich w przypadku filmów mają Stany Zjednoczone, bo tam film "zarabia nie tylko w kinie".
Wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Polska Grupa Użytkowników Linuxa Robert Partyka dodał, że według badań filmy, które cieszą się najwyższym odsetkiem nieautoryzowanych kopii pobranych w sieci, osiągają największy sukces w kinie.
REKLAMA
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
wit
REKLAMA