11 listopada. Działania policji "adekwatne do sytuacji"
Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę na dwie sytuacje, w których funkcjonariusze mogli przekroczyć uprawnienia.
2012-11-26, 13:46
Opublikowała w internecie raport z obserwacji zgromadzeń w Święto Niepodległości w Warszawie. 31 obserwatorów HFPC - na prośbę m.in. samej policji i w ramach specjalnego projektu - monitorowało antyfaszystowski Marsz Porozumienia 11 Listopada; organizowany przez środowiska narodowe Marsz Niepodległości oraz marsz organizowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Uwagę obserwatorów przykuł incydent na rogu Żurawiej i Kruczej, przed gmachem ministerstwa rolnictwa, gdzie ok. godz. 16.15 oddziały zwarte policji odcięły kilkudziesięcioosobowej grupie młodych ludzi drogę w kierunku Kruczej. Zatrzymano mężczyznę, który zapalił racę. Został położony na ziemi, przeszukany i zakuty w kajdanki. Kilka osób krzyczało: "Puśćcie go!"; jedna z nich nachyliła się nad policjantami klęczącymi nad zakuwanym mężczyzną, ale w ocenie obserwatorów - poza agresją słowną - nie wykazywała chęci zaatakowania. "W tym momencie jeden z funkcjonariuszy (noszący kominiarkę) uderzył nachylającego się mężczyznę trzonkiem pałki policyjnej w twarz" - głosi raport.
Do drugiego incydentu doszło między godz. 16.15 a 16.30, gdy w Żurawią szybkim krokiem wchodził oddział zwarty. Jeden z policjantów wbiegł wprost na mężczyznę wychodzącego z podwórka. - Policjant parokrotnie przycisnął tarczą mężczyznę do elewacji budynku. Przestał, gdy inny policjant krzyknął do niego, żeby się zachowywał - czytamy w raporcie.
Komentując te incydenty Fundacja podkreśla, że używanie bezpośrednich środków przymusu powinno być ostatecznością i nie może mieć miejsca, gdy uczestnik zgromadzenia nie jest agresywny i bezbronny. "W przeciwnej sytuacji stanowi ono nadużycie władzy przez policję" - stwierdziła HFPC.
Najwięcej miejsca raport poświęca Marszowi Niepodległości. Według raportu siły policji zaangażowane w zabezpieczenie marszu podczas gromadzenia się uczestników i formułowania pochodu były adekwatne - niewystarczające były zaś siły zaangażowane bezpośrednio w asystowanie przemarszowi. - Zwarte oddziały policji rozmieszczone punktowo - nawet jeśli liczebnościowo odpowiednie - nie spełniają takiej samej roli, co asysta krocząca - uważa HFPC.
REKLAMA
Według HFPC m.in. jej brak przyczynił się do tego, że zgromadzenie zajmowało na wielu odcinkach całą szerokość jezdni i chodników, co mogło budzić zagrożenie dla osób postronnych. - Brak wystarczających sił policji w bezpośredniej bliskości zgromadzenia ograniczał też możliwości reagowania służb, na przykład w sytuacji wybuchu paniki - uznała Fundacja.
Obserwatorzy zauważyli na marszu symbole uważane za faszystowskie - kilka flag z falangą i krzyżami celtyckimi. Wielu uczestników miało elementy ubrania uniemożliwiające identyfikację: kaptury, szaliki, kominiarki, okulary (podkreślono, że nie dotyczy to członków marszu z "Gazety Polskiej", której kolumna była "bardziej uporządkowana"). Fundacja przypomina, że - wbrew informacjom części mediów - 11 listopada obowiązywał już zapis znowelizowanego na wniosek prezydenta Prawa o zgromadzeniach, zakazujący udziałowi w nich osób posiadającym broń, materiały wybuchowe i pirotechniczne. Zdaniem raportu policja reagowała "w niejednolity sposób" na używanie materiałów pirotechnicznych.
Galeria: dzień na zdjęciach >>>
W związku z zajściami z 11 listopada zatrzymano 174 osoby. Kilka skazano w trybie przyspieszonym. Trzy arsztowano za czynną napaść na policjantów. W operacji wzięło udział 5,4 tys. policjantów, w tym ponad 1,2 tys. funkcjonariuszy operacyjnych. Rannych zostało 22 funkcjonariuszy, trzech trafiło do szpitala. Pogotowie udzieliło pomocy 16 innym osobom.
REKLAMA
REKLAMA