"Lech Wałęsa nikogo nie skrzywdził". Manifestacja KOD w Gdańsku

- Mój mąż nikogo nie zdradził - mówiła Danuta Wałęsa na gdańskim placu Solidarności, gdzie odbyła się zorganizowana przez lokalne struktury Komitetu Obrony Demokracji manifestacja pod hasłem "Polska murem za Wałęsą".

2016-02-28, 22:10

"Lech Wałęsa nikogo nie skrzywdził". Manifestacja KOD w Gdańsku

Posłuchaj

Demonstracja Komitetu Obrony Demokracji. Relacja Sebastiana Kwiatkowskiego (IAR/Radio Gdańsk)
+
Dodaj do playlisty

Organizatorzy manifestacji liczyli, że przybędzie Lech Wałęsa. Były prezydent już w niedzielę przed południem powiedział jednak dziennikarzom, że nie pojawi się na wiecu. Gdy na scenę weszła jego żona, tłum przywitał ją skandując "Danusia". - Nie myślałam, że ja jeszcze będę musiała, bo faktycznie musiałam, wystąpić przed takim tłumem - powiedziała do zgromadzonych, dziękując i pozdrawiając w imieniu męża.

- On bardzo dziękuje za poparcie. (…) Mówi, tak szczerze, że jeszcze poczeka, że jak będzie jeszcze większa grupa, to on na pewno przyjdzie - podkreśliła.

- Ja przyszłam tutaj, aby zamanifestować swój sprzeciw względem tego rządu i względem tego małego człowieczka, który stoi za tymi, których tam wybrał i nawet się nie wychyli, bo się boi, bo on się bał i w stanie wojennym: nie internowali go, zamknął się w czterech ścianach z kotem - powiedziała Danuta Wałęsa.

"On nikogo nie skrzywdził"

Zaznaczyła, że dziś władzy na ulicy się nie zdobywa i nie obala. - My musimy się po prostu organizować. My nie możemy w tej chwili liczyć na Kościół, choć to przykre i smutne, choć biskup Głódź mówi, żeby Wałęsa przeprosił, ale za co ma Wałęsa przepraszać? Moi kochani, gdyby Wałęsa nie rozmawiał z komunistami, to by nic nie osiągnął, nie bylibyśmy tutaj, nie wiadomo, jak by się wszystko potoczyło - mówiła.

REKLAMA

- On rozmawiał z komunistami, ale ja mogę gwarantować, że on nikogo nie skrzywdził, nikogo nie zdradził, nikogo nie sprzedał i nie brał żadnych pieniędzy - powiedziała Danuta Wałęsa.

- Prawdą jest, że Kościół mógłby dużo powiedzieć: księża czy biskupi, którzy byli w tamtym czasie. Ale kościół osiągnął swoje. Wałęsa wywalczył msze święte w radio i telewizja, i wiele rzeczy Kościół ma: teraz dostał pieniądze. I Kościół, mój Boże, powinien być z narodem. Zakonnik powinien być w ubóstwie, bo przysięgał ubóstwo, a ten zakonnik w Toruniu, to nie jest zakonnik, to jest biznesmen - mówiła.

"Nie pozwolimy na to"

Danuta Wałęsa powiedziała też, że w ostatnim czasie "czuje się zniewolona, boi się każdego dnia". - Rząd jest po to, żeby służył społeczeństwu, a nie pewnej grupie, nie jakimś wybranym ludziom. Nie że jest pani premier, pan prezydent, a rządzi sobie z tyłu jakiś malutki i podejmuje decyzje, a oni wykonują. Nie pozwolimy na to i będziemy się gromadzić i będziemy dążyć do tego, żeby ich po prostu odprowadzić - zaznaczyła.

- Ja, jako Henryka Krzywonos, uczestniczka strajków, sygnatariuszka porozumień sierpniowych, ogłaszam wszem i wobec: nie dajmy z siebie zrobić idiotów. Wałęsa nigdy nie był "Bolkiem". Jeśli kiedykolwiek coś podpisał, to - proszę państwa, ilu was tu jest, którzy siedzieli na dołku? Jak się wchodzi na dołek, trzeba depozyt podpisać: wystarczy go (podpis) jeszcze raz powielić - mówiła z kolei posłanka Krzywonos-Strycharska. Na koniec przemówienia zwróciła się do b. prezydenta: "Lechu, nie bój się, my wiemy, że jesteś niewinny".

REKLAMA

(Film - Wiec poparcia dla Lecha Wałęsy w Gdańsku/ Źródło: TVN24/x-news)

Głos na wiecu zabrali tak że m.in. lokalny przedstawiciel KOD-u Radomir Szumełda oraz aktor i działacz opozycyjny z czasów PRL-u Jerzy Kiszkis. - Przyszliśmy tutaj z potrzeby naszych serc. Przyszliśmy tutaj dla ciebie, Lechu. To tu, w Gdańsku, wszystko się zaczęło: w mieście wolności, w mieście Solidarności, w mieście Lecha Wałęsy. Przyszliśmy, żeby powiedzieć: jesteśmy z tobą. Przyszliśmy, żeby powiedzieć "dziękujemy". Dziękujemy za wolną Polskę, dziękujemy za bezkrwawą transformację - powiedział Szumełda.

"To nie jest jeszcze czas na Wałęsę"

Były prezydent, który w południe wziął udział w mszy świętej w swoim parafialnym kościele, powiedział dziennikarzom, że nie przyjdzie na gdański wiec, a "w manifestacje włączy się trochę później". - To nie jest jeszcze czas na Wałęsę - powiedział, dodając, że "duchem będzie obecny" na wiecu. - Będę z nimi, dlatego że to, co się dzieje w Polsce, a to jeszcze chyba będzie gorzej, wymaga, by bronić wolności i demokracji - zaznaczył.

Dwugodzinną manifestację na pl. Solidarności rozpoczęło odśpiewanie przez zgromadzonych hymnu. Potem nastąpiła krótka prezentacja audio złożona głównie z przemówień byłego prezydenta, w tym słynnego - rozpoczynające się od słów "My, naród" - przemówienia, jakie ówczesny przywódca Solidarności wygłosił w Kongresie Stanów Zjednoczonych 15 listopada 1989 r.

REKLAMA

(Film - Lech Wałęsa o dokumentach z domu gen. Kiszczaka: Nieźle podrobili te papierki/ Źródło: TVN24/x-news)

Zgromadzeni na placu przynieśli wiele polskich flag i liczne transparenty, wśród których pojawiły się m.in. te z napisami "Polska murem za Wałęsą", "Dość już mamy dobrej zmiany" czy „Uwaga zły PiS". Wielokrotnie skandowano też "Lech Wałęsa", "Solidarność" czy "Precz z Kaczorem".

Marsz w Warszawie

W sobotę KOD zorganizował w Warszawie marsz poparcia dla Lecha Wałęsy pod hasłem "My, naród". Według policji w demonstracji uczestniczyło ok. 15 tys. osób, stołeczny ratusz oszacował liczbę manifestantów na ok. 80 tys. Zdaniem lidera KOD Mateusza Kijowskiego ostateczna liczba uczestników mogła sięgnąć nawet 200 tys.

- Cieszy się, że ludzie pamiętają o mnie, że jednak trochę mi wierzą, a nie wierzą w Kiszczaka i w bezpiekę, to mnie cieszy - powiedział w niedzielę dziennikarzom Wałęsa.

REKLAMA

Jak poinformowała w niedzielę Anna Domińska, córka b. prezydenta i jednocześnie szefowa jego gdańskiego biura, w poniedziałek ok. godz. 12:30 w biurze Wałęsy odbędzie się konferencja prasowa.

Z kolei przedstawiciele serwisu społecznościowego wykop.pl podali, że w poniedziałek b. prezydent weźmie udział w internetowym spotkaniu z użytkownikami serwisu. Poczynając od godz. 10, przez blisko dwie godziny Wałęsa ma odpowiadać na pytania użytkowników serwisu.

Dwie teczki TW "Bolka"

Kilka dni temu IPN udostępnił dziennikarzom i historykom część dokumentów zabezpieczonych w minionym tygodniu w domu gen. Czesława Kiszczaka. Wśród nich znajdowała się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" i datowane na 21 grudnia 1970 r. Były tam też doniesienia "Bolka" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim. Dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976. Według opinii eksperta archiwisty uczestniczącego w badaniu tych dokumentów są one autentyczne.

Liczącą 577 stron teczkę pracy "Bolka" wypełniają w przeważającej części informacje, doniesienia, relacje i notatki służbowe oficerów SB ze spotkań z "Bolkiem". Według załączonego spisu zawartości teczki, takich informacji jest 110 - począwszy od 4 stycznia 1971 r. kończąc na 18 lutego 1976 r. Doniesienia w większości są spisywane przez funkcjonariuszy SB ze słów "Bolka", wiele zapisanych przez nich odręcznie. W aktach jest katalog wypłat dla TW "Bolek".

REKLAMA

Akta Kiszczaka. Zobacz serwis Polskiego Radia>>>

Doniesienia tajnego współpracownika o ps. "Bolek" dotyczą m.in. wydarzeń w Stoczni Gdańskiej na przełomie kwietnia i maja 1971 r. Zawierają informacje o konkretnych osobach zaangażowanych w prace komitetu strajkowego. "Bolek" wymienia również nazwiska osób, które uczestniczą w dyskusjach, wyrażają poglądy na temat spraw bieżących, rozsiewają informacje o interesujących władze sprawach lub zagrażają pozycji "Bolka" w stoczni.

"Dałem się podejść"

Wałęsa, za pośrednictwem swojego mikrobloga, w ostatnich dniach wielokrotnie podkreślał, że nie współpracował z SB, nigdy na nikogo nie donosił, nie brał żadnych pieniędzy i nie dał się złamać. - Natomiast dałem się podejść na chwyt ze zgubą pieniędzy i kontrolą wydatków - napisał.

- Podpisałem dwa podobne, główne dokumenty, przy dwóch świadkach, to umożliwiło Sbeką pobieranie pieniędzy dla siebie, nie dla mnie i o dziwo robili to po kolei różni i to dość długo. Ja dawno zdecydowanie zerwałem kontakty" - wyjaśniał. "Musieli wykazywać że współpracuję i pisali za mnie donosy, by brać na moje konto pieniądze. Materiały ręcznego opisu które wpadały podczas rewizji i zebrane z różnych miejsc podbudowywały ich bezczelne działania" - dodał (pisownia oryginalna).

REKLAMA

W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że wszczęto śledztwo w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach TW "Bolek", przejętych przez IPN w domu Czesława Kiszczaka.

PAP/IAR/aj

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej