Wayne Rooney pożegnał się z reprezentacją Anglii. Historia pełna wzlotów i upadków
W czwartek Wayne Rooney po raz 120. i zarazem ostatni wystąpił w drużynie narodowej. Jak Anglicy zapamiętają kilkanaście lat gry legendy Manchesteru United dla "Trzech Lwów"?
2018-11-16, 08:27
Rooney z gry w reprezentacji zrezygnował 14 miesięcy temu, ale od selekcjonera Garetha Southgate'a otrzymał powołanie wyłącznie na to jedno spotkanie. 33-letni zawodnik występujący na co dzień za oceanem w zespole MLS D.C. United pojawił się na boisku w 58. minucie, zastępując Jesse'ego Lingarda.
Rekord już w debiucie
Pod względem liczby występów w historii Rooney znajduje się na drugim miejscu - 120 meczów pozwoliło mu na wyprzedzenie wszystkich za wyjątkiem Petera Shiltona (125).
Legenda Manchesteru United, piłkarz bez wątpienia wielki, a do tego świetnie wykreowany pod względem marketingowym - Rooney jest jedną z postaci, o których myśli się od razu, kiedy mowa o Premier League.
REKLAMA
Na wielkiej scenie Rooney pozostawał przez ponad 15 lat. Kiedy wchodził do angielskiej elity, był przebojowy, zacięty, dynamiczny, nie miał żadnych kompleksów. Sir Alex Ferguson bardzo chciał go w Manchesterze United i sprowadził 19-latka na Old Trafford. Wszystko wskazywało na to, że będzie to strzał w dziesiątkę. I rzeczywiście tak było.
Pod okiem Szkota dojrzewał piłkarsko, strzelał, asystował, wyrastał na prawdziwego lidera "Czerwonych Diabłów", przy okazji też wdzierając się do reprezentacji Anglii. Z Manchesterem wygrał wszystko, co było możliwe do wygrania, z reprezentacją nie wygrał nic, nie przeszkodziło mu to jednak w tym, by stać się jednym z najlepszych zawodników na Wyspach, realizując prawdziwy piłkarski sen.
12 lutego 2003 roku zespół "Trzech Lwów" grał z Australią. W tamtej kadrze było wielu piłkarzy, których wielu kibiców piłkarskich ma prawo nie pamiętać. Będący w dołku Anglicy, których prowadził Sven Goran Eriksson, przegrali 1:3, wzbudzając furię swoich fanów. Rooney pojawił się na murawie w drugiej połowie. O tym, jak odległe były to czasy, świadczą niektóre z nazwisk graczy, którzy brali udział w tamtym meczu.
REKLAMA
Między słupkami stał David James, na prawej obronie biegał znany z Leeds David Mills, na drugiej flance zagrał Paul Konchesky, w środku pola oglądaliśmy Danny'ego Murphy'ego i Jermaina Jenasa, w ataku zaś Dariusa Vassela i Francisa Jeffersa. Oczywiście szwedzki szkoleniowiec, który dziś nie jest najlepiej wspominany wśród sympatyków wyspiarskiego futbolu, miał do dyspozycji także zawodników najwyższej klasy, jak choćby Sol Campbell, Ashley Cole, Frank Lampard, Paul Scholes czy David Beckham. Nie ma jednak wątpliwości, że nie były to dobre czasy dla Anglików.
Kontuzje i rozczarowania
Kariera reprezentacyjna Wayne'a Rooney'a mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Zawodnik mógł reprezentować Irlandię ze względu na to, że z tego kraju pochodziła jego babcia. Tamtejsza federacja zwróciła się do niego z ofertą gry, ale 16-letni wówczas Rooney stanowczo odmówił. Niedługo zaczął pisać swoją kartę w dziejach kadry Anglii.
W swoim pierwszym wielkim turnieju - Euro 2004 - znów pobił rekord. Został najmłodszym strzelcem w historii mistrzostw Europy po tym, jak dwukrotnie pokonał bramkarza Szwajcarii w meczu grupowym (Anglia wygrała wówczas 3:0). Kolejne dwa trafienia dołożył w ostatnim starciu grupowym z Chorwacją (4:2), ale nabawił się kontuzji i nie mógł pomóc kolegom w ćwierćfinałowym pojedynku z gospodarzami turnieju - Portugalią. Anglicy odpadli wówczas po rzutach karnych.
Na mundial w Niemczech dwa lata później Rooney przyjechał z kontuzją i nie był w stanie poprowadzić drużyny do sukcesu. Anglia ponownie odpadła w ćwierćfinale po rzutach karnych z Portugalią, a Wayne Rooney konkurs "jedenastek" oglądał z szatni po tym, jak w 62. minucie otrzymał czerwoną kartkę po starciu z ówczesnym klubowym kolegą z Manchesteru United - Cristiano Ronaldo.
REKLAMA
Mimo tego, że Anglicy mieli potencjał, nie potrafili potwierdzić go na żadnej z późniejszych wielki imprez. Nie pojechali na Euro 2008, z mundialu w RPA odpadli po pełnym emocji meczu z Niemcami. Polskie Euro 2012 też nie było szczęśliwe dla napastnika reprezentacji Anglii. Jeszcze przed turniejem Rooney dostał czerwoną kartkę w ostatnim meczu kwalifikacji z Czarnogórą. Nie zagrał w dwóch pierwszych meczach grupowych z Francją (1:1) i Szwecją (3:2), wrócił na mecz z Ukrainą, w kórym zdobył kluczowego gola. Po wyjściu z grupy Anglicy odpadli jednak z Włochami po rzutach karnych.
Kolejnym gorzkim przeżyciem był mundial w Brazylii - Anglia odpadła już w pierwszej fazie zawodów, po raz pierwszy od 1958 roku. Po katastrofie Rooney został kapitanem kadry narodowej.
REKLAMA
Euro 2016 było kolejnym fatalnym turniejem "Trzech Lwów". Zawiodła cała Anglia, ale Rooney w roli kapitana, cofnięty do drugiej linii wyglądał we Francji dramatycznie. Nie prezentował się jak 30-latek, bardziej jak ktoś z drużyny oldboyów lub zawodnik będący u schyłku swojej kariery.
Życie po Rooneyu
Były piłkarz Manchesteru United był przez lata twarzą angielskiej piłki, posiadająca jednak właściwe dla niej ograniczenia. Rooneyowi raczej nigdy nie przypisywało się finezji, boiskowej rozwagi, nie grał też majestatycznie czy zjawiskowo. Był za to czystą siła, miał charakter i wolę walki. Bez całej gwiazdorskiej otoczki i cech, które potrafią irytować kibiców u współczesnych piłkarzy.
Rooney prezentował proste środki, które w połączeniu z wymienionymi wyżej atutami były w Premier League i wyspiarskim futbolu uwielbiane przez dekady. Widziano w tym piłkę nożną prosto z ulicy, z podrzędnych boisk, na których spędzało się dziesiątki godzin i wracało z nich z pozdzieranymi kolanami i łokciami. Tam właśnie liczył się charakter i zawziętość, które Rooneyowi udało się przenieść w świat wielkiego futbolu.
Legenda Manchesteru United napisała kapitalny rozdział w historii piłki nożnej, jednak jego reprezentacyjna część była niestety gorzka - dobre momenty przeplatały się z licznymi zawodami, za które Rooney także ponosił odpowiedzialność. W tym momencie kadra pod wodzą Garetha Southgate'a chce zmienić oblicze Anglików, którzy na wielkich turniejach regularnie rozczarowywali.
REKLAMA
W Rosji nie oglądaliśmy już Rooneya, a "Trzy Lwy" zostały czwartą drużyną globu, znów rozbudzając nadzieje kibiców. Być może nadeszła generacja, która nie zmarnuje swojego potencjału i osiągnie sukcesy, jakich się od niej oczekuje. W obecnej kadrze Anglików nie ma aż tylu gwiazd, zdarzały się lepsze drużyny. Nie było jednak ani wyników, ani porywającej gry - niestety, Rooney nie był w stanie tego odwrócić. I kiedy będzie patrzył na to, co udało mu się osiągnąć pod wodzą kolejnych selekcjonerów, będzie mógł poczuć niedosyt.
ps, PolskieRadio24.pl
REKLAMA