Premier League: Liverpool - Manchester City. Kolejna odsłona pojedynku Kloppa i Guardioli. Tym razem o tytuł?

2019-01-03, 12:50

Premier League: Liverpool - Manchester City. Kolejna odsłona pojedynku Kloppa i Guardioli. Tym razem o tytuł?
Juergen Klopp i Pep Guardiola zmierzą się w kolejnej bitwie. Tym razem starcie Liverpoolu z Manchesterem City może rozstrzygnąć losy mistrzowskiego tytułu. Foto: PAP/Nigel Roddis

Zwycięstwo Liverpoolu w czwartkowym hicie Premier League nad Manchesterem City może sprawić, że "The Reds" znajdą się na autostradzie do pierwszego od 28 lat mistrzostwa Anglii. To kolejna odsłona starcia dwóch genialnych trenerów - Juergena Kloppa i Pepa Guardioli.

Liverpoolczycy w tym sezonie tylko trzy razy gubili punkty w lidze, w dodatku miało to miejsce w starciach z ekipami z czołówki - Arsenalem, Manchesterem City i Chelsea. W 20 spotkaniach zdobyli aż 48 goli, stracili zaledwie 8. Nie można się dziwić, że cała piłkarska Anglia (i nie tylko) rozpływa się w zachwytach nad zespołem Juergena Kloppa, który w ostatnim czasie zdołał odskoczyć ekipie Pepa Guardioli.

Niemiec rozpoczął czwarty rok swojej pracy na Anfield, ale jak dotąd nie może szczycić się żadnym sukcesem. Biorąc pod uwagę liczbę pochwalnych artykułów i skalę entuzjazmu, którym otaczana jest praca szkoleniowca i postawa jego drużyny, aż trudno w to uwierzyć. W tym czasie awansował do trzech finałów - Pucharu Ligi Angielskiej, Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Przegrał wszystkie z nich.

Licznik na stronie sinceliverpoollastwontrophy.co.uk, który odmierza czas od ostatniego pucharu, wskazuje już prawie siedem lat. W dodatku mówimy o zwycięstwie w Pucharze Ligi Angielskiej, w którym "The Reds" pokonali Cardiff. Od niezapomnianego finału Ligi Mistrzów w Stambule minęło już ponad trzynaście lat. Od mistrzostwa dwadzieścia osiem. Krytyków Kloppa można jednak szukać ze świecą. Nie, nie dlatego, że kibice Liverpoolu nie są zainteresowani wielkimi sukcesami albo należą do grupy fanów szczególnie wyrozumiałych. Wydaje się, że tak rozwijający się zespół w końcu musi coś ugrać.

Jak doszło do tego, że w kontekście mistrzostwa wymienia się już właściwie tylko te dwie drużyny? Tottenham atakuje z drugiej linii, a w momencie, w którym media zwróciły większą uwagę na piłkarzy Pochettino, ci spektakularnie zawiedli, przegrywając na własnym boisku z Wolverhampton, mającym już zresztą kilka skalpów znacznie silniejszych drużyn.

Wystarczy rzut oka na tabelę Premier League, żeby zrozumieć stawkę czwartkowego spotkania. 7 punktów - tyle wynosi przewaga "The Reds" nad zespołem, któremu po pierwszych kilkunastu kolejkach wiele osób przyznawało już mistrzostwo. "Citizens" wyglądali na drużynę nie do ugryzienia, ale wystarczyło kilka grudniowych potknięć, by stanąć pod ścianą. I to już w styczniu, kiedy do końca ligowych zmagań zostało jeszcze 16 spotkań.

Piłkarzy z Manchesteru wyprzedza co prawda Tottenham, ale londyńczycy mają węższą kadrę, w letnim okienku nie wydali nawet funta, niedługo czeka ich przeprowadzka na nowy stadion, a do tego ciąży na nich opinia zespołu, który w kluczowych momentach nie wytrzymuje presji. Obrona drugiego miejsca i skuteczna walka z City na długim dystansie wydaje się zadaniem nie do zrealizowania.

Pep Guardiola przyznał otwarcie, że porażka w bezpośrednim starciu sprawi, że strata będzie praktycznie nie do odrobienia. W dodatku wiadomo, że Klopp jest dla niego rywalem niesamowicie niewygodnym.

- On po raz kolejny tworzy drużynę pełną piękna, ale ja nie zamierzam stać i klaskać. Nigdy nie pokonałem Guardioli, robiły to moje drużyny. Mój bilans z nim nie jest istotny, Pep się nim nie przejmuje, a ja nie czuję z tego powodu dumy - mówił przed jednym z ich starć Klopp. Tym razem także nie widać żadnych sygnałów, by któryś z menedżerów chciał wkroczyć na wojenną ścieżkę. Dominuje szacunek i słowa uznania - w końcu dojdzie do spotkania dwóch trenerów, których można uznać za wybitnych.

Z Niemcem nie można zgodzić się w jednej kwestii - jest nią bilans. Pokazuje on wyraźnie, że Guardiola po prostu nigdy nie spotkał tak niewygodnego rywala. Wśród trenerów, którzy częściej spotykali się z byłym menedżerem Barcelony i Bayernu, nie znajdziemy żadnego, który miałby korzystny bilans starć z Hiszpanem. Klopp zaś pokonał go 8 razy, zremisował 2, przegrał 5. Kogoś, kto w świecie wielkiej piłki sięgnął po 24 ważne trofea w trzech różnych krajach, nie jest łatwo wystarszyć. Ale w ubiegłym roku, przy okazji starcia z Liverpoolem w Lidze Mistrzów, z ust uznawanego z najlepszego na świecie szkoleniowca można było usłyszeć, że boi się zespołu z Anfield. Zresztą słusznie, bo "The Reds" byli w tamtym dwumeczu bezwzględni.

Tamten zespół Kloppa potrafił porywać, ale doszło w nim do poważnych zmian. "The Reds" sprowadzili bramkarza z prawdziwego zdarzenia, którego brakowało "The Reds". Co do klasy Alissona nikt nie ma większych wątpliwości, do tego dochodzą Naby Keita z RB Lipsk, Fabinho z Monaco i Xherdan Shaqiri. Szwajcar co prawda zaliczył spadek ze Stoke, ale swoimi nieszablonowymi zagraniami może w pojedynkę wygrywać mecze. Zresztą już zdążył pokazać, na co go stać i ile może dać po wejściu z ławki - ma na swoim koncie 6 ligowych bramek. To, że rola dżokerów w tak długim i wymagającym sezonie jest nie do przecenienia, będzie się tylko potwierdzać.

180 milionów euro robi wrażenie, ale patrząc na tych piłkarzy, rozrzutność to nie pierwsza myśl, która przychodzi do głowy. Klopp dał jasny sygnał, że chce wzmacniać swoją drużynę. Kluczowi zawodnicy zostali na Anfield, trio Salah - Mane - Firmino cały czas straszy rywali, a wszyscy wciąż mają wielkie apetyty na sukces. Do kulejącej w ostatnich latach defensywy nie ma większych zastrzeżeń, a jeśli ofensywa, która w ubiegłych rozgrywkach prezentowała się kapitalnie, zdoła utrzymać swój poziom, a zespół będzie unikał kosztownych wpadek ze słabszymi rywalami, wydaje się, że nic nie będzie w stanie zatrzymać "The Reds".

Klopp i Guardiola uwielbiają wysoką grę, naciskanie na przeciwnika, odbieranie piłki jak najszybciej. Różnic w podejściu do taktyki (czy nawet samego pressingu) jest więcej, jednak to tylko pokazuje, że jest więcej niż jeden sposób na realizację podobnej koncepcji. Do tego wszystkiego obaj dysponują charyzmą, która czyni z nich nie tylko ciekawych menedżerów, ale też ciekawych (choć bardzo różnych) ludzi, którzy potrafili wyjść poza szablon i wnieść do futbolu coś swojego, dodając do tego niesamowitą pasję.

Ich pojedynki są przeważnie fascynujące nie tylko dla kibiców, ale też dla ekspertów, którzy mogą spędzić godziny, objaśniając niuanse realizowanych przez piłkarzy założeń. Co zobaczymy w czwartkowy wieczór? Obaj trenerzy muszą już doskonale wiedzieć, po jaki arsenał środków sięgną w walce o zwycięstwo. Zespoły powinny wystąpić w swoich najmocniejszych składach, wątpliwości dotyczą jedynie wracającego po kontuzji Kevina De Bruyne, który jest ważnym ogniwem w układance Guardioli.

Czy mówimy o dwóch najlepszych trenerach świata? Z całą pewnością ranking globalnej czołówki nie mógłby powstać bez nich. Rywalizacja tej pary to kapitalny rozdział historii współczesnego futbolu. Liverpool i Manchester City to dwa projekty, które różni wiele, jednak wspólnym mianownikiem jest to, że są zespołami autorskimi, w których znajdujemy odbicie tego, co jest dla Kloppa i Guardioli firmowe. Czwartkowy wieczór zapowiada się piorunująco. Czy zobaczymy kluczowy mecz dla losów mistrzostwa Anglii?

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej