Doha 2019: Sebastian Chmara wierzy w biało-czerwonych. "Mogą walczyć o medale"
Były dziesięcioboista, a obecny wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara spodziewa się dobrego występu biało-czerwonych na mistrzostwach świata w Dosze. - Mamy lekkoatletów, którzy mogą walczyć o medale - powiedział halowy mistrz świata w siedmioboju z 1999 roku w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
2019-09-28, 16:11
- Mistrzostwa świata rozpoczęły się w piątek
- Polskę reprezentuje 44 lekkoatletów
- Sebastian Chmara spodziewa się, że część z nich powalczy o medale
W Dosze lekkoatleci walczą o medale mistrzostw świata. W stolicy Kataru wystąpi 44-osobowa reprezentacja Polski. Z tej okazji przygotowaliśmy serwis, w którym można znaleźć najważniejsze informacje dotyczące zmagań lekkoatletów, relacje naszych wysłanników – Rafała Bały, Cezarego Gurjewa i Tomasza Gorazdowskiego czy tabelę medalową. Zapraszamy.
Powiązany Artykuł
Doha 2019
Mistrzostwa świata rozpoczęły się 27 września i potrwają do 6 października. Dwa lata temu w Londynie Polacy zdobyli osiem medali - po dwa złote i srebrne oraz cztery brązowe. Tym razem o taki rezultat będzie wyjątkowo trudno i zanosi się na to, że dorobek biało-czerwonych nie będzie tak okazały.
Łatwo nie będzie
Były lekkoatleta, a obecnie ekspert i komentator telewizyjny spodziewa się, że mistrzostwa w Dosze będą dla biało-czerwonych trudniejsze niż te sprzed dwóch lat, kiedy w Londynie Polacy wywalczyli aż osiem medali.
REKLAMA
- To będą trudne mistrzostwa z tego względu że odbywają się rok przed igrzyskami. Wówczas wszyscy są podwójnie zmotywowani i chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy jednak kilku lekkoatletów, którzy są wysoko na listach światowych i mogą walczyć o medale - przewiduje.
Młot poleci daleko
Pewniakami wydają się być obaj młociarze.
- Wojtek Nowicki i Pawel Fajdek to zawodnicy, którzy powinni walczyć o dwa pierwsze miejsca, o ile będą w swojej normalnej formie. W sporcie nic nie jest pewne, ale wydaje się, że obaj są zdecydowanymi faworytami, zwłaszcza jeśli porównamy ich wyniki z konkurentami. To zawodnicy bardzo doświadczeni i ich szanse są bardzo duże - uważa Sebastian Chmara.
REKLAMA
Ze względu na rehabilitację po urazie kolana w Katarze nie wystartuje Anita Włodarczyk. Czterokrotna mistrzyni świata i dwukrotna mistrzyni olimpijska zdominowała rywalizację młociarek w ostatniej dekadzie. W piątek w eliminacjach sensacyjnie odpadła Malwina Kopron, ale dobrą dyspozycję zasygnalizowała Joanna Fiodorow.
- Nie ma Anity, ale rywalizacja w żeńskim rzucie młotem też może być dla nas udana - uspokaja Chmara. - Pamiętajmy o Joasi Fiodorow, która jest w równej, dobrej formie. Konkurentki będą jednak silne. Mówię tutaj o Amerykankach, ale dobrze prezentuje się też Francuzka Alexandra Tavernier - zauważa nasz rozmówca.
REKLAMA
Tyczkarze dadzą radę?
Halowy mistrz świata sprzed 20 lat spodziewa się udanego startu polskich tyczkarzy.
- Drugą polską „specjalnością” będzie męski skok o tyczce. Mówię nie tylko o Piotrku Lisku, który przeskakuje sześć metrów, ale też o Pawle Wojciechowskim. On na pewno także ma szansę na włączenie się do walki o medal - zapewnia Sebastian Chmara.
Srebrne "Aniołki"?
REKLAMA
Wydaje się, że kolejny medal jest też w zasięgu "Aniołków Matusińskiego". Polskie biegaczki w sztafecie 4x400 m przed dwoma laty były trzecie, a w 2018 roku zostały mistrzyniami Europy. Podopieczne Aleksandra Matusińskiego zgłaszają aspiracje do podium.
- To kolejna pozycja, gdzie możemy poważnie liczyć na medal. Pamiętajmy jednak, że sztafeta to zawsze duża loteria - przestrzega Sebastian Chmara. - Naszym atutem jest wyrównany, mocny skład. Faworytkami na pewno będą Amerykanki. USA ma wyjątkowo szerokie zaplecze we wszystkich sztafetach. Pozostałe miejsca na podium są jednak jak najbardziej w zasięgu, chociaż walka będzie wyrównana i równie dobrze nasze zawodniczki mogą skończyć na 4-5 miejscu - przypomina były wieloboista.
Powiązany Artykuł
Doha 2019: Artur Partyka krytykuje termin mistrzostw. "Kalendarz stoi na głowie"
Taktyka i doświadczenie w cenie
Gdyby patrzeć na najlepsze tegoroczne rezultaty, szanse Adama Kszczota (800 m) i Marcina Lewandowskiego (1500 m) na walkę o najwyższe laury nie są zbyt duże.
- Mimo wszystko, zwróciłbym uwagę na naszych średniodystancowców - nie ukrywa optymizmu Chmara. - Adam i Marcin mają wielkie doświadczenie. Obaj są nieco dalej na listach światowych, ale mistrzostwa świata to turniej. Tutaj nie ma, jak na niektórych mityngach, tzw. zająca, który ma za zadanie narzucić odpowiednie tempo... - przypomina.
REKLAMA
Na czym swój optymizm opiera więc Sebastian Chmara?
- W Dosze rolę odegra taktyka. Będzie trzeba czytać bieg, a zarówno Kszczot, jak i Lewandowski potrafią to robić doskonale. Dlatego upatruję w ich startach szans na medal - przyznaje.
Kto zaskoczy?
REKLAMA
Wiceprezes PZLA do spraw marketingu, sponsoringu i PR ma też swojego kandydata do sprawienia w Dosze niespodzianki.
- Bardzo mocno przyjrzałbym się oszczepnikowi Marcinowi Krukowskiemu. To zawodnik, który potrafi rzucać bardzo daleko. Nie jest może jeszcze zbyt stabilny, ale jestem przekonany, że może sprawić niespodziankę - przewiduje Chmara.
Warto dodać, że Krukowski w finale prestiżowej Diamentowej Ligi w Zurychu zajął czwarte miejsce, wyprzedzając m.in. mistrza świata Johannesa Vettera oraz mistrza olimpijskiego Thomasa Roehler. Obaj Niemcy w ostatnich latach dominowali w tej konkurencji.
REKLAMA
Kosmiczna kula
Polscy kibice bardzo liczą na kulomiotów. Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki pchali w bieżącym sezonie ponad 22 metry. Problem w tym, że to samo zrobiło też sześciu innych lekkoatletów.
- Obaj na pewno będą się liczyć, ale mamy tutaj... trzy "ale". Jedno to Joe Kovacs, drugie Darlan Romani, a trzecie Tomas Walsh. Jeśli ci panowie będą w optymalnej dyspozycji, to ich kula może wylądować w okolicach 22,5 m. Pytanie, czy Michał i Konrad są w stanie tyle pchnąć? Myślę, że tak - zapewnia Sebastian Chmara.
Zdaniem byłego lekkoatlety obydwu polskich kulomiotów stać na bardzo dalekie pchanie.
REKLAMA
- Ostatnio trochę lepiej prezentował się Bukowiecki, ale nie zapominajmy o Haratyku. Świetnie zaczął sezon, potem wszedł w trochę mocniejszy trening, stąd słabsze wyniki. Na niedawnym Memoriale Kamili Skolimowskiej pchnął już 21,88, więc widać, że wraca na bardzo dobry poziom. Są szanse, że w jego wypadku kula będzie regularnie spadać powyżej 22 metrów - zapewnia Chmara.
Na wiele stać też Bukowieckiego.
- W jego przypadku najdalsze tegoroczne pchnięcie w tym roku było... nieudane. Poleciało mocno w trawę. Gdyby Konrad przeciągnął je przez lewą nogę, mógłby osiągnąć ze 20-30 cm więcej - zauważa wiceprezes PZLA.
REKLAMA
Rywalizacja w męskim pchnięciu kulą od lat nie stała na tak wysokim poziomie.
- To może być pierwszy w historii konkurs, gdzie przekroczenie granicy 22 metrów nie da medalu. Oby tak nie było - przewiduje Sebastian Chmara.
Warto jechać do Kataru
Poza kandydatami do medalu w 44-osobowej reprezentacji Polski nie brakuje zawodników, którzy chcą i mogą powalczyć o miejsca w finale. O takim wyniku marzy Ewa Swoboda, która długo zastanawiała się, czy w ogóle jechać do stolicy Kataru.
- Chciałbym, żeby Ewie udało się wejść do finału. Przy dobrym układzie, jeśli powtórzyłaby wynik 11,07 z Berlina, to może być możliwe - przekonuje Chmara. - Zamieszanie z jej startem na mistrzostwach nie powinno wpłynąć na formę. Ewa cały czas stabilnie trenuje. Skoro wypracowała formę, to uważam, że nie było sensu rezygnować z tego startu, zwłaszcza, że warto sprawdzić się na takiej imprezie w perspektywie igrzysk, w co Swoboda celuje. To będzie porządny sprawdzian przed Tokio - zapewnia nasz rozmówca.
REKLAMA
Decyduje trener
W ostatnich tygodniach przed mistrzostwami głośno było o pretensjach Karola Zalewskiego, który nie znalazł się w składzie sztafety mieszanej 4x400 m. Wiceprezes PZLA uważa jednak, że należy uszanować decyzję trenera Jóżefa Lisowskiego.
- Odpowiedzialność za wynik biorą szef szkolenia wraz z trenerami prowadzącymi. Nawet jeśli się z czymś nie zgadzamy, to trudno narzucać swoją wolę trenerom prowadzącym - przyznaje. - Jeśli trener Lisowski podjął taką decyzję, to władzom związku trudno interweniować. Dla porównania, nikt w PZPN nie mówi selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi, którego zawodnika ma wystawić na poszczególnych pozycjach... Musimy tę decyzję uszanować - dodaje.
Czytaj dalej: Kumoterstwo w powołaniach na MŚ? Działacz PZLA odpowiada mistrzowi [TYLKO U NAS]
REKLAMA
Sebastian Chmara rozumie jednak, że zawodnik liczył na powołanie.
- Cenię Zalewskiego, ale ten sezon był dla niego ciężki. Jego ostatni występ (na Memoriale K. Skolimowskiej - przyp. red.) nie był obiecujący i myślę, że to też wzbudziło jakieś wątpliwości selekcjonera. To była suwerenna decyzja Józefa Lisowskiego. On z tymi zawodnikami obcuje i on będzie z wyniku sztafety rozliczany. Ja tę decyzję szanuję i wierzę, że okaże się słuszna dla dobra sztafety i jej wyniku - zapewnia.
Sztafeta szkoleniowa
Konkurencja, w której Zalewski nie weźmie udziału to nowość w programie mistrzostw. Czy biało-czerwona sztafeta mieszana może powalczyć o któryś z medali?
REKLAMA
- Duże szanse mają tu mniejsze kraje, które mają indywidualności. Przykładem niech będą Bahamy, które mają Stevena Gardinera wśród mężczyzn, a Shaunae Miller-Uibo u kobiet. W tradycyjnych sztafetach byłoby im ciężko, chociaż kiedyś ta reprezentacja zdobywała medale. W sztafecie mieszanej opartej na wspomnianym duecie mogą jednak śmiało walczyć o podium - mówi Chmara.
Powiązany Artykuł
Co dalej z polską sztafetą? Marek Plawgo: trener Lisowski nie wytworzy pozytywnej atmosfery
Jak na tym tle wyglądają nasi reprezentanci?
- My taką sztafetę możemy złożyć, ale pamiętajmy, że nawet nasze biegaczki indywidualnie są na średnim światowym poziomie, bo Europa jest w tej konkurencji z tyłu. U panów z kolei mamy problem, bo żaden nie osiągnął nawet minimum na mistrzostwa... - studzi nastroje Sebastian Chmara.
Olimpijczyk z Atlanty liczy na to, że w 2020 roku biało-czerwona sztafeta mieszana będzie silniejsza, dzięki ewentualnej poprawie jej męskiej części.
REKLAMA
- Wierzę, że lepiej będzie w roku olimpijskim i męska sztafeta się odbuduje, co przełoży się też na wynik sztafety mieszanej. Tegoroczny start traktowałbym jednak bardziej szkoleniowo i będę zadowolony z samego wejścia do finału - zakończył Sebastian Chmara.
Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA