Dzisiaj Stoch, 20 lat temu Małysz wygrał TCS: był "tygrysem na progu, jastrzębiem w powietrzu"

6 stycznia 2001 roku Adam Małysz wygrał Turniej Czterech Skoczni. Polskę ogarnęła małyszomania, a skoczek z Wisły rozpoczął wspaniałą serię. Po 20 latach w TCS triumfuje Kamil Stoch. 

2021-01-06, 18:49

Dzisiaj Stoch, 20 lat temu Małysz wygrał TCS: był "tygrysem na progu, jastrzębiem w powietrzu"
Adam Małysz - "tygrys na progu, jastrząb w powietrzu". Foto: PAP/EPA
  • W 2001 roku w Bischofshofen Małysz wygrał i jako pierwszy w historii przekroczył 1000 pkt w klasyfikacji końcowej oraz zanotował największą do dzisiaj przewagę - 104,4 pkt.
  • W sezonie 2000/2001 Adam Małysz zdobył po raz pierwszy w karierze Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata
  • 6 stycznia 2021 roku przed po raz trzeci w karierze TCS wygrał Kamil Stoch

Wielki Szlem

Powiązany Artykuł

skoki grafika baner pś skoki artykolowka.jpg
SERWIS SPECJALNY - PŚ W SKOKACH 2020/2021

Turniej Czterech Skoczni nazywany jest często narciarskim "Wielkim Szlemem". Dla wielu skoczków jest równie ważny co igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata. Wygranie TCS to prestiż, by go wygrać należy oddać osiem imponujących i nienagannych stylowo skoków podczas wszystkich czterech konkursów Turnieju.

Dla kibiców z Polski, najważniejszym wydarzeniem w historii Turnieju był pierwszy triumf Adama Małysza w 49. edycji tych zawodów, pierwszy wielki triumf polskiego skoczka narciarskiego od czasu zwycięstwa Wojciecha Fortuny na igrzyskach olimpijskich w Sapporo.

2000/2001 - sezon marzeń

Adam Małysz pierwsze zwycięstwo w zawodach PŚ odniósł 16 marca 1996 roku w Oslo-Holmenkollen. W tym samym roku stanął na podium także w Iron Mountain (drugi), w Falun (drugi) i w Lahti (trzeci). W klasyfikacji generalnej PŚ na koniec sezonu uplasował się na siódmej pozycji. Kolejne dwa lata - 1998 i 1999 - nie były jednak udane dla skoczka z Wisły, który myślał nawet o zakończeniu kariery. W igrzyskach w Nagano zajął na średniej skoczni 51., a na dużej - 52. miejsce. W klasyfikacji generalnej PŚ był dopiero 30., a w 1999 roku - 43.

Pod kierunkiem nowego trenera reprezentacji Apoloniusza Tajnera, współpracując ze Szturcem, psychologiem dr. Janem Blecharzem i fizjologiem prof. Jerzym Żołądziem, Małysz zaczął jednak skakać lepiej.

REKLAMA

Na otwarcie sezonu 2000/2001 polscy skoczkowie pojechali do Kuopio. O pobycie w fińskim mieście Małysz pamięta do dziś. Po wygraniu serii kwalifikacyjnej tuż przed konkursem został zdyskwalifikowany za zbyt... długie narty. Falstart nie spowodował załamania sportowca, a jego forma rosła powoli, by wystrzelić w Turnieju Czterech Skoczni.

Murowanym faworytem imprezy był prowadzący w klasyfikacji generalnej PŚ Martin Schmitt. Niemiec zgodnie z przewidywaniami wygrał pierwszy konkurs w Oberstdorfie, a Małysz był czwarty tracąc do najlepszego Martina Schmitta 10,9 punktu. Okazało się jednak, że Polak miał problemy sprzętowe.

"Zapomniałem wkładek do butów w Obersdorfie i zrobiłem je z papieru toaletowego oraz rzepów do nart" - wspominał Małysz.

W pozostałych zawodach role się odwróciły. Małysz triumfował w Innsbrucku. "Uwielbiałem Innsbruck. Tam każdy spóźniał skoki, a ja trafiałem idealnie. Wiedziałem, że tam może być przełom. Natomiast bardzo bałem się Bischofschofen, gdzie skocznia była zupełnym przeciwieństwem" - wspominał Małysz. 

REKLAMA

Małysz, mimo obaw, wygrał kwalifikacje do ostatniego konkursu. Potem był najlepszy w konkursie i po raz pierwszy w historii Turnieju Czterech Skoczni Polak zdobył prestiżowe trofeum.

W dodatku dokonał tego w imponującym stylu. Jako pierwszy w historii przekroczył 1000 pkt w klasyfikacji końcowej (dokładnie 1045,9) oraz zanotował największą do dzisiaj przewagę - 104,4 pkt. 

"Adam jest jak tygrys na progu i jak jastrząb w powietrzu" - ocenił klasę Małysza, trener Apoloniusz Tajner.

"Chcę wszystkim podziękować. Trudno mi coś powiedzieć. Jestem bardzo wzruszony” - mówił Małysz tuż po swoim wielkim sukcesie.

REKLAMA

Polacy byli w euforii, a organizatorzy TSC skompromitowali się, bo nie przygotowali polskiego hymnu. Na wysokości zadania stanęli nasi kibice. Odśpiewali go Adamowi Małyszowi a cappella.

Małyszomania 

Sezon 2000/2001 Małysz zakończył także wielkim sukcesem. Jako pierwszy Polak w historii zdobył Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata. Wywalczył w całym sezonie 1531 punktów. Wyprzedził drugiego w klasyfikacji Schmitta o 364. Cała Polska oszalał na jego punkcie. Rozpętała się małyszomania.

"Bardzo długo nie mogłem się pogodzić z tym, że jest coś takiego jak 'Małyszomania'. Dla mnie to był wymysł, kosmos, ale po latach uważam, że miało to jakiś sens. Ludzie mnie uwielbiali. Ja tylko mogę powiedzieć tyle, że cieszę się, że się nie zmieniłem i woda sodowa mi nie uderzyła do głowy" wspominał Małysz w rozmowie z Polskim Radiem.

REKLAMA

Gdyby nie ostatni skok konkursu mielibyśmy już w 1964 polskiego zwycięzcę

Pomysł zorganizowania Turnieju Czterech Skoczni narodził się latem 1949 roku w domu "Maler" w Partenkirchen, wśród przebywających tam działaczy narciarskich z Ga - Pa i Innsbrucku. Wcześniej, w zimie tego samego roku Międzynarodowa Federacja Narciarska zniosła zakaz udziału skoczków niemieckich w imprezach międzynarodowych, który obowiązywał od końca II wojny światowej. Ostatecznie plan, który nazwano "niemiecko-austriackiego tournee skoczków" opracowano w 1952 roku.

Podczas pierwszego międzynarodowego "tournee skoczków" w 1953 roku na skoczniach w Ga - Pa (gdzie noworoczny konkurs odbywał się od początku lat 20.) i Innsbrucku rywalizowali skoczkowie z sześciu państw. Wygrał Norweg Ageir Doelplads. Obecnie Turniej rozgrywa się na czterech skoczniach: w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen.

W 1963 roku odbył się 12. Turniej. Zadebiutował w nim mało znany na arenie międzynarodowej Polak, Józef Przybyła. Rywalizację rozpoczął od niespodzianki, w Obersdorfie był 6. Uznano, że to przypadek. Ale już w następnych zawodach w Ga - Pa Polak był trzeci. To zwiastowało dużego kalibru sensację. Kolejny konkurs okrasił rekordem skoczni Bergisel w Innsbrucku, skoczył 95,5 metra. Jednak druga próba w wykonaniu Przybyła była mniej udana. Zmagania zakończył na najniższym stopniu podium. Do lidera klasyfikacji generalnej, Fina Veikko Kankkonena, tracił tylko 1,5 punktu. Do szczęścia brakowało dwóch dobrych prób w Bischofshofen. Pierwsza była fantastyczna. Poszybował na odległość 100 metrów. Nikt przed nim na tym obiekcie nie skoczył tak daleko. Polak został liderem konkursu. Katastrofa nastąpiła w ostatniej próbie. Osiągnął 90 metrów, ale upadł na zeskoku.

"Trafiłem z formą. Ustanowiłem dwa rekordy skoczni, w Innsbrucku i w Bischofshofen. Przewodziłem w klasyfikacji generalnej, ale cały dorobek pogrzebałem w drugim skoku finałowego konkursu, kiedy upadłem na zeskoku. Nie wiem, co się stało. Padłem jak skoszony. Prawdopodobnie najechałem na kamień lub jakąś przeszkodę, gdyż śnieg na skocznię w Bischofshofen był przywożony ciężarówkami z gór. Sędziowie za upadek odjęli mi 30 punktów. Turniej zakończyłem na siódmym miejscu" - opisał Przybyła nieszczęśliwe zakończenie TCS w "Przeglądzie Sportowym".

REKLAMA

PolskieRadio24.pl, AK, AH 

Czytaj także:

Dawid Kubacki opowiada anegdotę o rozpoznawalności skoczków:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej