Serie A: nad Juventusem krąży widmo spadku? Trwa śledztwo ws. transferów

Trwa śledztwo w sprawie 62 transferów włoskich drużyn z trzech ostatnich sezonów, z czego aż 42 dotyczą Juventusu. Istnieje podejrzenie, że klub Wojciecha Szczęsnego próbował wykorzystać transfery do wykazania większego zysku kapitałowego. W najczarniejszym scenariuszu "Stara Dama" może nawet zostać ukarana degradacją do Serie B.

2021-12-06, 14:10

Serie A: nad Juventusem krąży widmo spadku? Trwa śledztwo ws. transferów

Zwycięstwa nad Genoą i Salernitaną w ostatnich dniach mogły przynieść Juventusowi ulgę, lecz tylko na boisku. Prokuratura zajmie się nieprawidłowościami dotyczącymi przeprowadzania transferów, m.in. przez klub z Turynu.

We Włoszech mówi się już o największej aferze od czasu "Calciopoli" z 2006 roku, mającego związek z ustawianiem meczów i dopingiem. "Bianconeri" zostali wtedy zdegradowani do Serie B, a punkty zostały odebrane takim klubom, jak AC Milan, FiorentinaLazio i Reggina.

Kluczem "plusvalenza"

O co chodzi tym razem? Uwaga śledczych tym razem skupia się na finansach, a konkretnie - na zyskach kapitałowych (wł. plusvalenza). W ostatnich latach można było zauważyć takie trendy, jak rozkładanie płatności za zawodnika na kilka lat lub używanie swojego piłkarza jako część zapłaty. Takie okoliczności dają pole do manewrowania kwotami i prób "oszukania" Finansowego Fair Play. 

Jak dobrze wiemy, bilanse klubów są obecnie intensywnie badane, a osoby, które złamały zasady, mogą spotkać się z surowymi karami. Na klubach spoczywa więc bardzo duża presja, aby corocznie bilansowały swoje księgi. 

REKLAMA

Jak donosiła w zeszłym tygodniu "Gazzetta dello Sport", praktyka "plusvalenzy" ma niezaprzeczalnie kolosalne znaczenie we Włoszech. 

W 2018-19, ostatnim sezonie przed Covid-19, 20 klubów Serie A zarobiło w sumie 699 mln euro w zyskach kapitałowych – więcej niż jakakolwiek z pozostałych lig z najlepszej "piątki". Jest to większa kwota, niż ta, którą drużyny zarobiły z tytułu umów handlowych (647 milionów), co rzadko się zdarza.

W Anglii, Hiszpanii czy Niemczech wpływy z umów sponsorskich oraz dotyczących praw telewizyjnych, są dużo większe niż we Włoszech, dlatego w Serie A główną rolę odgrywają właśnie transfery.

"Przepłacanie" i wymiany zwróciły uwagę

Zeszłego lata głośno było o wymianie na linii Juventus - Barcelona. W Turynie za 72 miliony euro pojawił się Arthur Melo, a do "Dumy Katalonii" dołączył Miralem Pjanić (60 milionów). Kwoty jak na takich zawodników wydawały się zbyt duże, lecz kluby były wtedy w stanie zaksięgować zysk kapitałowy dzięki swoim odchodzącym zawodnikom, podczas gdy Juve musiało przekazać tylko 12 milionów euro w gotówce. Wymiana ta dotyczyła bardziej kwestii finansowych, niż piłkarskich.

REKLAMA

Nie była to jedyna tego typu transakcja. Rok wcześniej Danilo opuścił Manchester City za 37 milionów euro, by przejść do Juventusu, a w przeciwnym kierunku ruszył Joao Cancelo (65 milionów).

Okazuje się, że komisja nadzorcza Serie A od roku analizuje dziesiątki tego typu transakcji. Dlaczego akurat Juventus może mieć problemy? Agencja Ministerstwa Gospodarki i Finansów, która zajmuje się sprawdzaniem m.in. klubów notowanych na giełdzie (takich jak "Stara Dama"), rozpoczęła badanie 62 podejrzanych transferów z trzech ostatnich sezonów, z czego aż w 42 udział brał turyński klub. Według "Sky Italia" transakcje te przyniosły 282 miliony euro "czystych" zysków kapitałowych.

"Juve" nie jest jedynym badanym klubem. Analizowane są także transfery m.in. Atalanty, Romy i Sampdorii, a także Napoli. Ci ostatni sięgnęli po Victora Osimhena z Lille, płacąc 70 milionów euro, z czego jednak tylko 50 mln było w gotówce. Resztę stanowiło czterech graczy, z czego trzech stanowili zawodnicy akademii, którzy nigdy nie zadeiutowali w barwach francuskiego klubu.

REKLAMA

Funkcjonariusze na terenie klubu

W zeszłym tygodniu śledztwo nabrało rozpędu, bowiem w siedzibie Juventusu zjawili się przedstawiciele skarbówki, by przejąć dokumenty dotyczące transferów.

"Obecnie działania mają na celu wykrywanie przestępstw polegających na fałszywych transakcjach ze spółkami giełdowymi oraz wystawianiu faktur za nieistniejące transakcje w stosunku do najwyższego kierownictwa, a także menedżerów obszarów zarządzania biznesowego, finansowego i sportowego" - można było przeczytać w komunikacie prokuratury.

Objęci dochodzeniem są prezes klubu Andrea Agnelli, wiceprezes Pavel Nedved, dyrektor korporacyjny i finansowy Stefan Cerrato, były dyrektor zarządzający Fabio Paratici (obecnie pracuje w Tottenhamie), były dyrektor finansowy Stefano Bertola oraz jego poprzednik, Marco Re.

Władze Juventusu przekonują o współpracy z służbami i próbują uspokoić sytuację, jednak zarzuty są poważne.

REKLAMA

- Nie sądzę, aby w klubie były problemy i na pewno nie wierzę, że wpłynie to na piłkarzy. Są doświadczeni i skupieni na występach - stwierdził Nedved.

Zdaniem portalu "gazzetta.it" w sprawie może zostać przesłuchany także... Cristiano Ronaldo. Ma to mieć związek z rzekomą "tajną płatnością" dla zawodnika przy okazji transferu do Manchesteru United.

Zdaniem Marco Donzelli, prezesa włoskiego stowarzyszenia ochrony praw konsumentów, Juventus w najgorszym scenariuszu może zostać nawet zdegradowany i pozbawiony tytułów Serie A.

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej