Stan wojenny a sport. Dwa wielkie sukcesy Polaków w trudnym czasie

2021-12-13, 08:45

Stan wojenny a sport. Dwa wielkie sukcesy Polaków w trudnym czasie
zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/Adam Hawałej

Mija 40 lat od wprowadzenia stanu wojennego, co stanowiło jedno z najbardziej dramatycznych, ale też istotnych wydarzeń współczesnej historii Polski. Dramatyczny czas wpłynął także na świat polskiego sportu, a zawodnicy znaleźli się w trudnym położeniu.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku władzę w Polsce przejęła junta wojskowa pod przywództwem generała Wojciecha Jaruzelskiego. Komunistyczny reżim miał na celu zdławienie ruchu „Solidarności”. Wojskowy zamach stanu kosztował życie co najmniej kilkudziesięciu Polaków, a kraj był pogrążony w chaosie i gospodarczej zapaści. 

W zawieszeniu

14 grudnia rozpoczęły się niezależnie od siebie strajki okupacyjne w wielu dużych zakładach przemysłowych. Strajkowano w sumie w 199 zakładach na blisko 7 tys. istniejących wtedy w Polsce przedsiębiorstw.

W kilkudziesięciu miejscach doszło do brutalnych pacyfikacji strajków z pomocą oddziałów ZOMO i wojska wyposażonego w ciężki sprzęt. Szczególnie dramatyczny przebieg miały strajki w kopalniach na Górnym Śląsku, gdzie górnicy stawili czynny opór.

16 grudnia 1981 r. w Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” w trakcie kilkugodzinnych walk milicjanci użyli broni palnej, zabijając dziewięciu górników. 23 grudnia przy wsparciu czołgów i desantu ze śmigłowców udało się stłumić strajk w Hucie "Katowice”.

Najdłużej trwały protesty w kopalniach „Ziemowit” (do 24 grudnia) i „Piast” (do 28 grudnia), w których zdecydowano się prowadzić strajk pod ziemią.

W tym wszystkim musieli odnaleźć się też sportowcy, którzy, co zaskakujące, zdołali osiągnąć kilka naprawdę znaczących sukcesów. Stan Wojenny dla zdecydowanej większości z nich był jednak wielkim wyzwaniem i czasem, który wymagał dużych poświęceń.

Początkowo władze postanowiły zawiesić wszystki rozgrywki sportowe, podobnie jak wydarzenia kulturalne. Zawieszono także wydawanie prasy sportowej. Nie odbył się oczywiście także Bal Mistrzów Sportu, a wyniki na najlepszego sportowca 1981 roku podano cztery miesiące później - został nim pięcioboista Janusz Pyciak-Peciak, który emigrował do Stanów Zjednoczonych.

Stopniowo jednak wracano do rywalizacji, a koszmarna sytuacja nie udaremnila wysiłków zawodników.

Mundial w cieniu polityki

Wprowadzenie stanu wojennego miało miejsce pół roku przed wyczekiwanym przez polskich kibiców mundialem w Hiszpanii. Droga do tego turnieju była wyjątkowo trudna, nie zabrakło tarć wewnątrz drużyny, niepewności co do formy zawodników i tego, czy w ogóle uda się wystąpić na prestiżowej imprezie. Największym problemem były jednak dramatyczne nastroje w ojczyźnie.

Stan wojenny powodował też mieszane uczucia odnośnie kibicowania narodowej drużynie - jej sukces mógł być wykorzystany przez władze w propagandowy sposób. 

Dochodziło też do niebezpiecznych sytuacji - podczas wyjątkowo ciężkich przygotowań, które częściowo miały miejsce w Wiśle, piłkarze Antoniego Piechniczka musieli zgłaszać swoje treningi żołnierzom Wojsk Ochrony Pogranicza.

- Żeby nas przypadkowo w strefie nadgranicznej nie "odstrzelono" - wspominał selekcjoner Antoni Piechniczek. 

Ze względu na sytuację w kraju żadna drużyna narodowa nie chciała grać meczów kontrolnych z Biało-Czerwonymi, więc Polacy w ramach przygotowań do mistrzostw świata mierzyli się z hiszpańskimi zespołami ligowymi. Na zgrupowaniu na Półwyspie Iberyjskim pokonali m. in. Athletic Bilbao 4:1 i Celtę Vigo 5:1.

- Przed mistrzostwami atmosfera była cały czas napięta. W reprezentacji byli piłkarze, którzy występowali w ligach zagranicznych, a pozostałym dzięki temu rodził się pomysł na lepsze "jutro" i na lepsze życie. Kierownictwo reprezentacji otoczyło nas wianuszkiem ochroniarzy i działaczy, którzy mieli nie spać po nocach i obserwować co się dzieje, czy ktoś nie ucieka z hotelu. Doprowadziło to do tego, że pierwszy mecz grupowy z Włochami wyglądał bardzo nerwowo - mówił występujący wówczas w Wiśle Kraków Piotr Skrobowski.

Czytaj także:

W asyście ludzi ze Służb Bezpieczeństwa, ze świadomością, że w każdej chwili zespół może zostać wycofany z turnieju, piłkarze nie komentowali wydarzeń w kraju, świadomi możliwych konsekwencji.

Polacy zaczęli turniej od remisu 0:0 z piłkarzami Italii. Ten wynik był jeszcze do przyjęcia, ale po kolejnym bezbramkowym remisie z Kamerunem na drużynę spadła fala krytyki.

- Po spotkaniu doszło do pierwszej konfrontacji. Rada drużyny postawiła sprawę jasno i powiedziała działaczom, że albo zaczną nas traktować poważnie, albo nadal będziemy obozem najemników. My byliśmy tam jak ubodzy krewni. Usłyszeliśmy, że jak wyjdziemy z grupy to będziemy rozmawiać, a jeśli się nie uda to mamy nie wracać do Polski, bo tam czeka nas słona kara - wyjaśniał były reprezentant Polski.

W trzecim meczu z Peru do przerwy wynik również był bezbramkowy. W drugiej połowie w końcu jednak maszyna "zatrybiła" i skończyło się wysoką wygraną 5:1.

Posłuchaj

Jednym z zawodników powołanych na turniej w 1982 r. był występujący wówczas w Wiśle Kraków Piotr Skrobowski. Rozmawiał z nim Robert Skrzyński (IAR) 5:21
+
Dodaj do playlisty

- Był to jeden z najlepszych meczów na tamtych mistrzostwach. Nie tylko w naszym wykonaniu, ale ogólnie. Nie brakowało finezyjnych akcji, rozbłysła gwiazda Andrzeja Buncola, który był jednym z bohaterów tego spotkania - przyznał Skrobowski, który z powodu kontuzji nie zagrał w żadnym meczu.

Podopieczni Antoniego Piechniczka awansowali z pierwszego miejsca, a w drugiej fazie grupowej zmierzyli się z Belgią i ZSRR. W tym pierwszym meczu trzy bramki zdobył Zbigniew Boniek.

- Kolejne wspaniałe zwycięstwo. Fantastyczna atmosfera na Camp Nou, a w tle cały czas pojawiała się sytuacja polityczna. Na całym stadionie były napisy "Solidarność". Ludzie, którzy kręcili się wokół kadry reagowali jednak w bardzo nieprzychylny sposób na każde nasze spostrzeżenia - twierdzi Skrobowski.

Ze względów politycznych mecz ze Związkiem Radzieckim miał oczywiście dodatkowy podtekst. Na trybunach Camp Nou w Barcelonie pojawiły się transparenty zdelegalizowanej "Solidarności".

Polska telewizja w trakcie transmisji cenzurowała obraz i wstawiała stopklatki innego fragmentu trybun. Po interwencji przedstawicieli ZSRR transparenty zostały zdjęte przez ochroniarzy.

Bezbramkowy remis wywołał w Polsce euforię, a bohaterem został Włodzimierz Smolarek, którego taniec przy chorągiewce, mający na celu utrzymanie korzystnego wyniu, przeszedł do historii.

Polska awansowała do półfinału. Tam doszło do rewanżu z Włochami, ale bez pauzującego za kartki Zbigniewa Bońka i Andrzeja Szarmacha, którego Piechniczek odesłał na trybuny, skończyło się tym razem porażką 0:2.

W meczu o trzecie miejsce Szarmach z Bońkiem już zagrali i pokonaliśmy Francję 3:2. To jeden z największych sukcesów w historii polskiej piłki. Mistrzami świata zostali Włosi, którzy pokonali w finale RFN 3:1.

Historyczny sukces szczypiornistów

- Stan wojenny zastał nas na turnieju we Francji, gdzie mieliśmy być jeszcze przez kilka dni. Jak zobaczyliśmy te obrazki, które nam serwowali w Paryżu, nie mogliśmy myśleć inaczej: wojna w Polsce - opowiadał Marek Panas, były reprezentant Polski w piłce ręcznej i kapitan drużyny narodowej.

Rok 1982 był wyjąkowy nie tylko dla piłkarzy, ale też dla szczypiornistów. Na mundial w RFN Polacy ruszali po wielkim rozczarowaniu, którym były igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 roku - zajęli na nich dopiero 7. miejsce. Na kolejny turniej przygotowali jednak bardzo dobrą formę i bez porażki przeszli grupę eliminacyjną, zwyciężając Szwajcarię 16:15 i Japonię 28:19 oraz remisując z NRD 19:19. Gol zdobyty przez Jerzego Klempela na sekundę przed końcem spotkania okazał się mieć ogromne znaczenie - remis wpłynął na układ tabeli w półfinałach.

Drugą część mistrzowskiej batalii Biało-Czerwoni rozpoczęli od porażek z RFN 17:18 i ZSRR 21:27. Półfinałowy kończyły się meczem z Czechosłowacją. Podopieczni Zygfryda Kuchty po dramatycznym boju wygrali 24:23. Polska, NRD i RFN zgromadziły taką samą liczbę punktów, a Polacy awansowali dzięki najlepszej różnicy bramek. 

Spotkanie o brąz z Danią zostało rozegrane w Westfalenhalle w Dortmundzie. Duńczycy prowadzili przez większość meczu, ale końcówka należała do Polaków. Zwycięskiego gola na 23:22 zdobył Daniel Waszkiewicz. Trzecie miejsce wywalczone na boiskach RFN było największym polskim osiągnięciem w historii dotychczasowych startów na mistrzostwach świata i drugim po brązowym medalu olimpijskim osiągnięciem w historii polskiej piłki ręcznej.

Rzeczywistość Stanu Wojennego

Stopniowo rywalizacja wracała, jednak rzeczywistość nie była dla sportowców łatwa. 6 marca 1982 roku grać zaczęli polscy ligowcy - piłkarze musieli jednak znieść wysokie tempo, rozgrywając 15 kolejek w dwa miesiące. Także w marcu doszło do pierwszego międzynarodowego meczu - Legia w Pucharze Zdobywców Pucharów mierzyła się z Dinamem Tbilisi.

Spotkanie rozgrywane przy Łazienkowskiej w Warszawie zabezpieczały siły milicji i wojska, bo mające zniechęcić ludzi do antyradzieckiej manifestacji.

- Gdy już rozgrywki odwieszono, musieliśmy jeździć z przepustkami. Kontrole były ciągle. Zwłaszcza jak pokonywało się drogę z jednego do drugiego miasta. Pamiętam, jak jechaliśmy z Sosnowca do Bytomia. Pierwszą kontrolę mieliśmy na granicy Katowic. Było dosyć ostro. Od wszystkich milicja zażądała dowodów, autobus był sprawdzany z każdej strony. Później kolejna kontrola w Chorzowie i jeszcze jedna w Bytomiu. Wyruszyć trzeba było z dużym wyprzedzeniem - opowiadał koszykarz Dariusz Szczubiał, który grał w Zagłębiu Sosnowiec.

Sportowcy musieli liczyć się z kontrolami, wyjazdy na mecze spotykały się ze sporymi utrudnieniami, a trybuny bywały miejscem politycznych manifestacji.

Nawet po kilkudziesięciu latach kibice pokazywali, że ocena stanu wojennego i generała Jaruzelskiego jest dla nich jednoznaczna.

Mimo stanu wojennego piłkarze Górnika Zabrze zaliczyli głośne tournee po Ameryce Południowej. Odbyło się ono rok później niż poczatkowo planowano, jednak w najbardziej gorącym okresie wyjazdy zorganizowanych grup nie wchodziły w grę. 

- Oczywiście, nie myśleliśmy wtedy, czy zupełnie nam to przepadło. Mieliśmy inne problemy, bo nic nie było w sklepach. Za zaoszczędzone pieniądze kupowało się dolary, aby w Pewexie kupić coś dla dzieci - mówił piłkarz Górnika Edward Socha.

W trakcie powrotu z przesiadką we Frankfurcie od zespołu odłączył się bramkarz Aleksander Famuła.

- Szefostwo wyprawy miało potem nieprzyjemność. Ale i tak ten wyjazd to była dla nas wszystkich wielka sprawa - opowiadał Socha.

"Czuć było szarość, niepewność i beznadzieję"

Wprowadzenie Stanu Wojennego wspominał także Czesław Lang. Wybitny polski kolarz przebywał wówczas we Włoszech, gdzie miał podpisać zawodowy kontrakt z grupą Gis Gelati.

- Jaruzelskiego, a później czołgi na ulicach, zobaczyłem we włoskiej telewizji, bo tamtejsze media non-stop to pokazywały. To był szok. Rodzina została w kraju, a tu wojna, pomyślałem. Od razu próbowałem nawiązać kontakt z najbliższymi, ale nie można było się połączyć (...) Miałem wielki dylemat, nie wiedziałem co robić. To był moment, kiedy osiągnąłem swój wielki cel i zamiast cieszyć się z sukcesu, nagle musiałem pakować się i wracać do kraju. Do kraju, w którym wprowadzono stan wojenny. Bałem się, że wszystko, co wcześniej wywalczyłem, nagle runie. (...) kiedy wylądowałem na Okęciu, czekała już na mnie żandarmeria wojskowa, która od razu zawiozła mnie do szefa klubu. Kiedy jechaliśmy przez miasto autentycznie czuć było tę szarość, beznadzieję i niepewność, co dalej  - mówił w rozmowie z portalem "Weszło".

Wojciech Fibak, który był wówczas rozpoznawalnym tenisistą i mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Kiedy wprowadzono stan wojenny, artykuł poświęcił mu słynny "The Times". Kilka miesięcy później Fibak w paryskiej hali Stade Pierre de Coubertin zorganizował mecz pokazowy, a dochód w całości przekazał na rzecz „Solidarności”.


Posłuchaj

Wojciech Fibak tak wspomina pierwsze dni po tym, jak dotarła do niego informacja o stanie wojennym (IAR) 0:39
+
Dodaj do playlisty

 

31 grudnia 1982 stan wojenny został zawieszony, a 22 lipca 1983 r. odwołany przy zachowaniu części represyjnego ustawodawstwa. Dokładna liczba osób, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć, nie jest znana. Przedstawiane listy ofiar liczą od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk.

Sejm RP podjął uchwałę dotyczącą upamiętnienia ofiar stanu wojennego w 40. rocznicę jego wprowadzenia.

Nieznana pozostaje także liczba osób, które straciły w tym okresie zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztw czy podczas demonstracji ulicznych, czy w efekcie braku możliwości wezwania pomocy z powodu zablokowania połączeń telefonicznych.

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej