Liga Mistrzów: 600 mln euro kontra 80 tys. gardeł. Czy "The Blues" odbiją się od "żółtej ściany"?
Przesadą byłoby określenie starcia Borussii Dortmund i Chelsea jako walki Dawida z Goliatem, ale niewykluczone, że jego finał będzie podobny. "Na papierze" to londyńczycy dysponują większą sumą talentów piłkarzy, ale za BVB przemawia lepsza forma, stabilizacja składu i, przede wszystkim, przewaga własnego boiska.
2023-02-15, 11:13
"Osieroceni" przez Romana Abramowicza, który przyzwyczaił nas do kolosalnych wydatków, kibice "The Blues" obawiali się, czy nowy właściciel Todd Boehly nie będzie aby oszczędzał na ich ulubionym klubie, kierując się przede wszystkim chłodną biznesową kalkulacją. Każdy, kto tak myślał, nie mógł się chyba bardziej pomylić.
611,5 mln euro - dokładnie tyle w tym sezonie wydała Chelsea na wzmocnienia. To więcej niż Real Madryt, który w 2009 roku latem sprowadził na Santiago Bernabeu Cristiano Ronaldo, Kakę, Karima Benzemę i Xabiego Alonso. Czy efekt będzie podobny? Trudno się tego spodziewać, bowiem kierownictwo klubu ze Stamford Bridge dokonało wzmocnień z myślą o przyszłości, zaś Florentino Perez liczył na natychmiastowy rezultat, który zresztą po kilku latach uzyskał.
Wielkie porządki na Stamford Bridge
Najstarszy zawodnik, jakiego Chelsea sprowadziła tej zimy ma 23 lata. Jest nim Joao Felix, który mimo młodego wieku rozegrał już prawie 30 meczów w Lidze Mistrzów i niespełna 100 w La Liga. Urodzony o rok wcześniej Enzo Fernandez został z kolei okrzyknięty gwiazdą mundialu i jednym z najzdolniejszych pomocników młodego pokolenia.
Również Mychajło Mudryk, Benoit Badiashille czy Malo Gusto, którzy zasilili ekipę z Londynu tej zimy, uchodzą za wschodzące gwiazdy. Tu kryje się haczyk, bowiem okres szczytu ich możliwości powinien nastąpić dopiero za 5-10 lat. Czasu potrzebuje również trener "The Blues" Graham Potter, który objął stery na Stamford Bridge niespełna pół roku temu, a wcześniej prowadził drużyny o zupełnie innych możliwościach i statusie.
REKLAMA
Również piłkarze Chelsea sprzed wielkiego zimowego zaciągu muszą oswoić się z nową rzeczywistością. "The Blues" rozpoczynali sezon z Thomasem Tuchelem na ławce i w systemie 1-3-5-2 lub 1-3-4-3 na boisku, natomiast teraz ich wyjściowym ustawieniem jest 1-4-3-3. Jeżeli zaś zestawimy skład londyńczyków z pierwszej kolejki Premier League z tym, jaki wybiegł na sobotni mecz z West Hamem, zauważymy, że pokrywają się tylko trzy nazwiska (Kai Havertz, Reece James i Thiago Silva).
Dortmundzka stabilizacja
Środowi rywale Chelsea znajdują się na drugim biegunie. Borussia Dortmund, która w początkowej fazie sezonu miała pewne problemy, po zimowej przerwie ustabilizowała formę - ekipa z Zagłębia Ruhry wygrała ostatnie sześć spotkań, strzelając aż 17 goli. Wszystko wskazuje na to, że na Signal Iduna Park życie nie skończyło się wraz z odejściem Erlinga Haalanda, a Bayern Monachium nie może być pewny kolejnego mistrzostwa Niemiec, bowiem BVB traci do obrońców tytułu już tylko trzy "oczka".
Dortmundczycy, w przeciwieństwie do Chelsea, nie przeprowadzili zimą spektakularnych transferów. Klub zasilili tylko wyróżniający się w barwach Unionu Julian Ryerson oraz 16-letni talent z Belgii - Julien Duranville, za łączną kwotę 12,5 mln euro. To jednak nie koniec wzmocnień, ponieważ do składu BVB po uporaniu się z rakiem jądra powrócił Sebastien Haller - brakujące ogniwo w ataku Niemców i naturalny następca Haalanda.
REKLAMA
Czego możemy spodziewać się po konfrontacji drapieżnego Chelsea z prowadzoną od lat konsekwentnie i w sposób umiarkowany Borussią? Wypowiedź szkoleniowca "Die Borussen" z przedmeczowej konferencji prasowej jest chyba najtrafniejszą zapowiedzią hitowego spotkania.
- Nie jest łatwo przeanalizować całą sytuację związaną z Chelsea. Zrezygnowali z kilku zawodników oraz sprowadzili nowych, kluczowych piłkarzy. Nikt do końca nie wie, jakim składem rozpoczną mecz. My jak zawsze musimy się skupiać na sobie - ocenił Terzić.
Ostatnia szansa Pottera?
Opiekun Borussii zbiera w minionych tygodniach głównie pochwały, natomiast Potter musi zasłaniać się przed nadchodzącymi zewsząd ciosami. Nic dziwnego - jego ekipa zajmuje dopiero 10. miejsce w Premier League i zremisowała trzy ostatnie mecze, strzelając w nich tylko jednego gola.
Potter jest świadomy swojego położenia i faktu, że Borussia na własnym stadionie przegrała w tym sezonie tylko jeden mecz.
REKLAMA
- Gramy przeciwko fantastycznemu klubowi przed 80 tysiącami kibiców. To będzie wspaniała okazja i myślę, że wszyscy nie możemy się doczekać tego meczu. Rozumiemy wyzwanie, które nas czeka, ale jesteśmy na nie naprawdę podekscytowani - podkreśla przed spotkaniem.
Czy warte setki milionów euro wzmocnienia wezmą górę nad dortmundzką solidnością? O tym przekonamy się po godz. 21.
- Premier League: Elon Musk przejmie Manchester United? Zostało już niewiele czasu
- Lionel Messi dołączy do Cristiano Ronaldo? Media: gigantyczne pieniądze na stole
- Serie A: Krzysztof Piątek wciąż bez gola. Włoskie media oceniły występ Polaka
Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl
REKLAMA