Ekstraklasa: Lech jak Real Madryt, Raków bez błysku, ale skuteczny do bólu. Ligowy komentarz Filipa Jastrzębskiego

Za nami gorący i pełen niespodzianek weekend w Ekstraklasie. Spośród czołowych drużyn tabeli tylko Raków Częstochowa zdołał sięgnąć po komplet punktów. Czy ekipa spod Jasnej Góry może być już pewna mistrzostwa? Ligowe wydarzenia komentuje Filip Jastrzębski.

2023-02-27, 10:29

Ekstraklasa: Lech jak Real Madryt, Raków bez błysku, ale skuteczny do bólu. Ligowy komentarz Filipa Jastrzębskiego
Mecz Śląsk Wrocław - Lech Poznań. Foto: PAP/Sebastian Borowski

We Wrocławiu to już chyba nie przegramy - rozmyślali kibice Lecha Poznań przed wczorajszym meczem ze Śląskiem. Rozanieleni po awansie do 1/8 finału Conference League fani z Wielkopolski znów jednak musieli przełknąć gorzką pigułkę. "Kolejorz" poniósł drugą porażkę z rzędu, znów z drużyną z Dolnego Śląska, w podobnych okolicznościach, takim samym wynikiem.

Czy gra na dwóch frontach przerasta mistrza Polski. Raczej tak, skoro trzy dni po zwycięstwie nad Bodo/Glimt w składzie zabrakło Mikaela Ishaka, Filipa Bednarka czy Joela Pereiry. Szansę na obronę tytułu mistrza Polski są już chyba mniejsze niż na końcowy triumf w Conference League. Strata do Rakowa wynosi już 16 punktów, do Legii siedem. W obecnej sytuacji miejsce na podium na koniec sezonu będzie sukcesem.Na pocieszenie kibicom z Bułgarskiej radzimy spojrzeć na Hiszpanię. Real Madryt również nie łączy najlepiej gry w Primera Division i Lidze Mistrzów. Tytułu też nie obroni, z kolei dla prowadzącej w tabeli Barcelony europejskie puchary to już przeszłość.

Stabilny Raków nie traci przewagi

Wspomniany Raków od początku roku bez blasku z jesieni, ale okazuje się, że ów blask potrzebny wcale nie jest, bo po pięciu kolejkach ekipa Marka Papszuna ma taką samą przewagę nad drugą Legią jak przed startem wiosny. Co najważniejsze, drużyna spod Jasnej Góry nie przegrywa. Jeśli nie może wygrać, remisuje, a i tak wygrywa większość spotkań, nawet tych trudnych, tak jak w piątek w Białymstoku.

A co do Legii, trudno się jej czepiać. Stołeczną drużynę w końcu chce się oglądać. W piątek znów zafundowała nam znakomite widowisko wraz z łódzkim Widzewem. Dla tysięcy kibiców była to podróż sentymentalna. Wielu z nich zakochało się w piłce nożnej i ekstraklasie w latach dziewięćdziesiątych, w dużej mierze za sprawą rywalizacji Legii z Widzewem. Po dekadzie przerwy oba zespoły znów spotkały się przy Łazienkowskiej. I nie zawiodły. Mecz zakończył się remisem 2:2. Jednak niektórzy na stadionie tak mocno wczuli się w klimat lat dziewięćdziesiątych, że sentymentalną podróż w czasie chcieli uatrakcyjnić stadionową rozróbą.

REKLAMA

Pogoń nareszcie na zero z tyłu

Szaleńcza radość w Szczecinie. Bramkarz Dante Stipica i obrońcy Pogoni po zwycięstwie w Płocku nad Wisłą cieszyli się niemniej niż Piotr Żyła ze złotego medalu mistrzostw świata. "Portowcy" od 27 sierpnia, czyli pół roku bez jednego dnia, czekali na zachowanie czystego konta. To udało się w końcu w Płocku, gdzie atmosfera coraz gęstsza. Wisła, rewelacja początku sezonu, ma na wiosnę tyle samo punktów, co selekcjoner Fernando Santos obiecanych polskich asystentów w sztabie. Na razie czekamy. Na jedno i na drugie.

Posłuchaj

Komentarz ligowy Filipa Jastrzębskiego 2:23
+
Dodaj do playlisty

Czytaj także:

bg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej