Premier League: jest decyzja ws. Ivana Toneya. Czołowy strzelec ligi zawieszony na osiem miesięcy

Jeden z czołowych napastników Premier League został oskarżony przez angielski ZPN (FA) o naruszenie zakazu obstawiania meczów. Łącznie Toney usłyszał aż 262 zarzuty. Regulamin FA zabrania piłkarzom obstawiania jakichkolwiek zdarzeń piłkarskich na całym świecie.

W okresie popełniania naruszeń Toney był związany z Newcastle United, skąd był wypożyczany do Scunthorpe United i Wigan Athletic. Peterborough United podpisał z nim kontrakt w sierpniu 2018 roku, a dwa lata później dołączył do Brentford, w którym stał się czołową postacią.

W marcu Anglik pogodził się z losem i przyznał się do większości zarzutów.

"Ivan Toney został zawieszony we wszelkiej działalności związanej z piłką nożną ze skutkiem natychmiastowym na czas ośmiu miesięcy. Kara obowiązuje do 16 stycznia 2024 roku i jest związana ze złamaniem zasad zakładów bukmacherskich" - przekazała angielska federacja piłkarska (FA).

"Napastnik Brentfordu został oskarżony o łącznie 262 naruszenia zasad FA E8, do których dochodziło pomiędzy 25 lutego 2017 roku, a 23 stycznia 2021. FA wycofała ostatecznie 30 z nich, a sam zainteresowany przyznał się do 232 pozostałych.

Sankcje wobec niego zostały nałożone przez niezależną Komisję Regulacyjną po przesłuchaniu Toneya. Może wrócić do treningów ze swoim klubem dopiero na cztery miesiące przed końcem zawieszenia, czyli 17 września 2023 roku.

Pisemne powody kary sporządzone przez niezależną Komisję Regulacyjną zostaną opublikowane w odpowiednim czasie, a FA do tego momentu nie będzie dalej komentować sprawy" - czytamy.

W 33 spotkaniach Toney trafił do siatki 20-krotnie. Aktualnie lepszym rezultatem może pochwalić się tylko dwóch zawodników - Harry Kane z Tottenhamu (27) i Erling Haaland z Manchesteru City (36).

• Premier League: Manchester City ucieka Arsenalowi. Haaland śrubuje rekord
• Premier League: Liverpool nie rezygnuje z walki o Ligę Mistrzów. Leicester rozbity przez "The Reds"
• Legenda Premier League ostro o grze Jakuba Kiwiora. "To było żenujące"

JK/FA