WTA zgrzeszyła po raz kolejny. Ile jeszcze wytrzymają tenisistki?
W ostatnim czasie napięcie na linii WTA - zawodniczki sięgnęło zenitu. Organizacyjne wpadki, napięty kalendarz i chęć sięgania po więcej - lista grzechów organizacji nie kończy się na meksykańskim Cancun.
2023-11-03, 14:54
Prestiż WTA Finals legł w gruzach
Wybór Cancun na tegoroczne finały od początku wzbudził kontrowersje. Termin turnieju w połączeniu z jego lokalizacją dla wielu tenisistek stał się wręcz wyrokiem w kontekście rywalizacji w turnieju finałowym Billie Jean King Cup w Sewilli, który rozpocznie się już 7 listopada.
Później niepokój wzbudzała arena zmagań zawodniczek, która ostatecznie została ukończona 2 dni przed pierwszym meczem.
Resztę obnażyła pogoda, a momentem kulminacyjnym okazał się mecz Sabalenki z Rybakiną.
"Muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowana WTA i moimi dotychczasowymi doświadczeniami z finałów WTA. Jako gracz czuję, że WTA nie ma wobec mnie szacunku. Myślę, że większość zawodniczek ma podobne odczucia. Organizacja nie jest na poziomie, jakiego oczekujemy od Masters. Szczerze mówiąc, nie czuję się komfortowo na myśl o konieczności długiej gry na tym korcie" - napisała na Instagramie najlepsza tenisistka świata.
REKLAMA
Sabalenka nie jest jednak jedyna. Wśród zawodniczek pojawia się coraz więcej głosów krytykujących WTA.
W ostatnich latach organizacja ma problem z organizacją WTA Finals. W 2021 roku Shenzhen zostało zastąpione przez Guadalajarę. Choć frekwencja dopisała, gra na wysokości 1500 metrów nad poziomie morza nie przypadła do gustu wielu zawodniczkom.
Rok później w ostatniej chwili przeniesiono imprezę do Fort Worth w USA. Turniej okazał się frekwencyjną klapą, co organizatorzy tłumaczyli późnym ogłoszeniem decyzji ws. lokalizacji. Obiecali, że drugi raz nie popełnią tego samego błędu. Niestety - popełnili.
Decyzję o organizacji WTA Finals w Cancun ogłoszono na 40 dni przed pierwszym meczem. Kort ukończony na ostatnią chwilę stał się symbolem upadku prestiżowej imprezy.
REKLAMA
Wyniszczający kalendarz
WTA ogłosiła reformę rozgrywek, która w teorii ma podnieść prestiż kobiecych rozgrywek. Steve Simon obiecuje tenisistkom większe zarobki, jednak bagatelizuje koszt, jaki poniosą podczas sezonu.
Ten bowiem będzie stawał się coraz bardziej wymagający. Do czterech obowiązkowych turniejów w roku (Indian Wells, Miami, Madryt, Pekin) WTA planuje dołączać kolejne - Rzym w 2024 roku, Montreal/Toronto w 2025, Cincinnati w 2027, później nie wyklucza się Guadalajary.
- Wszystko podyktowane jest pragnieniem, żeby mieć więcej i więcej - komentowała Iga Świątek.
REKLAMA
Steve Simon zdaje się ignorować uwagi zawodniczek. Zapomina jednak, że bez nich nie byłoby WTA, której jest szefem.
<<< SPRAWDŹ WYNIKI, TERMINARZ I TABELE WTA FINALS >>>
Iga Świątek ostro o WTA:
Czytaj także:
- WTA Finals: Iga Świątek pokonała nie tylko rywalkę. "Przetrwałam"
- WTA Finals: rywalki narzekają, Iga Świątek skupia się na swoim zadaniu. "Wszystkie gramy na tym samym korcie"
- WTA Finals: Iga Świątek nie zostawiła suchej nitki na WTA. "Nikt nie dba o nasze samopoczucie i zdrowie"
JK
REKLAMA