40 lat temu rozpoczął się proces "bandy czworga". "Wybuchła awantura, a Józek przecież nie prowadził samolotu"

2020-12-08, 16:30

40 lat temu rozpoczął się proces "bandy czworga". "Wybuchła awantura, a Józek przecież nie prowadził samolotu"
Na zdjęciu reprezentacja Polski z lat osiemdziesiątych. Od lewej stoją: R. Komorowski, W. Matysik, D. Dziekanowski, W. Zmuda, R. Wójcik, J. Młynarczyk, w pierwszym rzędzie od lewej: M. Ostrowski, A. Buncol, Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek i K. Pawlak. Foto: PAP

Nie chodzi o satrapów chińskiej władzy. W tym przypadku było to naruszenie obowiązującego w reprezentacji Polski regulaminu. Jeden zawodnik przekroczył obowiązujące normy, a trzech się za nim ujęło. Kończąca swoje dzieje w Polsce władza komunistyczna postanowiła wykorzystać tę sytuację do pokazania swojej siły.

  • Wieczorne spotkanie 1980 roku, które miało miejsce w warszawskiej „Adrii”, a wzięło w nim udział dwóch zawodników reprezentacji Polski i dziennikarz nieco się przedłużyło
  • Następnego dnia rano kadrowicze z lotniska mieli udać się na zgrupowanie. Przed wylotem zauważono dziwne zachowanie jednego z zawodników
  • Lawina ruszyła. Wszyscy uczestnicy tamtych wydarzeń ponieśli konsekwencje

Zgrupowanie przed wylotem do Włoch i meczem eliminacyjnym z Maltą rozpoczęło się 28 listopada 1980 roku

Powiązany Artykuł

Kazimierz Górski 1200.jpg
Kazimierz Górski miał być zwykłym selekcjonerem. "Kolejnym, któremu pewnie się nic nie uda"

Tego dnia do hotelu „Vera” w Warszawie zjechali się wszyscy reprezentanci powołani na mecz z Maltą. Aby w pełni ocenić całą otoczkę tamtych wydarzeń należy jeszcze przypomnieć jeden fakt z naszej historii. 31 sierpnia 1980 roku powstała Solidarność. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy. W szeregi komunistycznych włodarzy wdarł się dosyć duży niepokój. Każda, nawet najmniej istotna sprawa urastała w tamtym czasie do rangi olbrzymiej afery mającej na celu obalenie komunizmu. 

Gościnna „Adria”

Wieczorem, po przyjeździe do stolicy dwóch zawodników reprezentacji postanowiło spotkać się z dziennikarzem sportowym Wojciechem Zielińskim. Nie wypadało zakłócać spokoju w miejscu zgrupowania. W związku z tym udali sią do restauracji „Adria”. Byli to Józef Młynarczyk oraz Włodzimierz Smolarek. Rozmowy trochę się przedłużyły. Dalej sytuacja nie była jednoznaczna. Podobno Smolarek do hotelu wrócił o północy. Młynarczyk wraz z dziennikarzem około godziny 5 rano. Niestety po wejściu do „Very” Zieliński zachowywał się dosyć głośno. W związku z tym bramkarz naszej reprezentacji zabrał go z hotelu. Wrócił już sam w okolicy godziny siódmej.

„Kiedy rozliczałem taksówkarza, Wojtek wyszedł z samochodu i wszedł do hotelu na recepcję. Pobudził wszystkie panie i z tego zrobiła się awantura” - wspominał Młynarczyk na łamach "Przeglądu Sportowego".

„Po wypiciu piwa i herbaty powrócił do hotelu o godzinie 7 rano" - można przeczytać w orzeczeniu Polskiego Związku Piłki Nożnej dotyczącym powrotu bramkarza do „Very”.

Afera nabrała rumieńców na lotnisku Okęcie

Rano cała reprezentacja przejechała z hotelu na lotnisko, w celu udania się na poprzedzające mecz z Maltą zgrupowanie we Włoszech.

„Na miejscu, na oczach wielu postronnych osób na międzynarodowym lotnisku doszło do ostrego konfliktu pomiędzy piłkarzami a kierownictwem drużyny (…) W nocy poprzedzającej odlot Józef Młynarczyk nadużył alkoholu i w stanie wskazującym na jego spożycie stawił się na lotnisku. Trener Ryszard Kulesza podjął decyzję o odesłaniu zawodnika Widzewa do domu" - relacjonował aferę "Przegląd Sportowy".

Za swoim kolegą murem stanęło trzech zawodników. Kapitan reprezentacji Władysław Żmuda i Zbigniew Boniek z Widzewa oraz Stanisław Terlecki z Łódzkiego Klubu Sportowego. Pod ich naciskiem trener reprezentacji zgodził się zabrać bramkarza do Włoch. Wydawał się, że cała sprawa została zakończona.

Władze PZPN postanowiły jednak sprawę nagłośnić i ku przestrodze innym surowo ukarać przestępców

„Nie rozumiem, dlaczego uwzięto się na Józka. Przecież on nie prowadził samolotu. Poza tym cały incydent wydarzył się przed zgrupowaniem” - wspominał Jan Tomaszewski w "Życiu Warszawy".

Ówczesny prezes PZPN Marian Ryba uznał, że było to działania łamiące obowiązujące zasady i postanowił przykładnie ukarać „bandę czworga”. Taki właśnie przydomek uzyskała grupa zawodników biorąca udział w całej aferze. Na początku grudnia odbyło się posiedzenie zarządu, na którym zapadła decyzja o powrocie ze zgrupowania we Włoszech wspomnianych zawodników. Sam prezes udał się samolotem do Rzymu, aby eskortować delikwentów do Polski.

„Przyjechał pan Ryba, prezes PZPN, żeby zabrać nas do Polski. Odebrali nam paszporty, wszystko w atmosferze grozy. Na koniec był proces. Przesłuchiwano nas dziesięć godzin. Brali po kolei, ale zamknęli nas w pokoju, w którym słyszeliśmy wszystkie zeznania. Ostatni był Stasiek Terlecki:  potwierdzam wszystko, co powiedzieli koledzy. Taki cyrk. Można było z tego napisać scenariusz do kabaretu” - opowiadał Zbigniew Boniek w sport.pl

„Sądzili nas jak zbrodniarzy. Zaszczuli nas, byliśmy wrogami ludu, człowiek na ulicę bał się wyjść, bo w gębę mógł dostać. I za co? Bo ujęliśmy się za kolegą? Głupio bym się czuł, gdybyśmy się nie ujęli” -wspominał Władysław Żmuda na sport.onet.pl

Powiązany Artykuł

grafika Maradona serwis 1200x660_zobacz serwis.jpg
Nie żyje Diego Maradona - ZOBACZ SERWIS SPECJALNY

8 grudnia 1980 roku. Wyroki dla „bandy czworga” i innych zamieszanych w tę aferę

7 grudnia został rozegrany mecz z Maltą. Spotkanie przy stanie 2:0 dla Polski zostało przerwane. Kibice rzucali w naszych piłkarzy kamieniami. Sądzia uznał, że zagraża to bezpieczeństwu i zakończył mecz. Na gospodarza została nałożona kara walkowera, z utrzymaniem wyniku z boiska. Dzień później reprezentacja powróciła do Polski. Zapadły wyroki dla wszystkich uczestników zajść na Okęciu.

Boniek oraz Terlecki otrzymali karę rocznej dyskwalifikacji tak w klubie jak i w reprezentacji. Młynarczyk osiem miesięcy w Widzewie oraz dwa lata w drużynie narodowej. Żmuda osiem miesięcy zawieszenia w klubie i kadrze. Smolarek dwa miesiące w zawieszeniu na pół roku. Selekcjoner Ryszard Kulesza został usunięty z reprezentacji Polski.

Dalsze losy zawieszonych piłkarzy

Na selekcjonera powołany został Antoni Piechniczek. Trójka ukaranych zawodników z Widzewa postanowiła poprosić o złagodzenie kary. Wstawił się za nimi nowy trener reprezentacji. Żmudzie uchylono wyrok już w lutym 1981 roku. Młynarczykowi i Bońkowi skrócono karę do lipca tego samego roku. Jedynie Terlecki nie zabiegał o zawieszenie kary. Nigdy już nie wystąpił w zespole narodowym. Niedługo po tych wydarzeniach wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam kontynuował karierę w New York Cosmos. Pierwsze trójka odegrała najważniejsze role w olbrzymim sukcesie, jakim było zdobycie przez Polskę trzeciego miejsca na mundialu. Wywalczyliśmy go na mistrzostwach w Hiszpanii w 1982 roku. To był symboliczny koniec afery „bandy czworga”.

AK

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej