Joanna Jędrzejczyk zostawiła rękawice w klatce. Mistrzyni umieściła Polskę na mapie światowego MMA

2022-06-14, 13:23

Joanna Jędrzejczyk zostawiła rękawice w klatce. Mistrzyni umieściła Polskę na mapie światowego MMA
Joanna Jędrzejczyk zakończyła sportową karierę. Wielokrotna mistrzyni świata w muay thai i kickboxingu, mistrzyni UFC i legenda sportów walki chce teraz poświęcić się macierzyństwu i biznesowi. . Foto: screen/Facebook - Joanna Jędrzejczyk

Joanna Jędrzejczyk zawiesiła rękawice na kołku. Po wielu latach sportowych sukcesów, do których zaprowadziła ją ciężka praca i poświęcenie, chce teraz zostać mamą i business woman. Wielką mistrzynią i legendą sportów walki już została.

  • Joanna Jędrzejczyk po porażce z Weili Zhang zostawiła rękawice w oktagonie
  • W pierwszych latach kariery wielokrotnie zdobywała tytuły mistrza świata i Europy w muay thai i kick-boxingu
  • Pochodząca z Olsztyna zawodniczka była pierwszą Polką w UFC i pierwszą polską mistrzynią tej organizacji
  • Jest to jeden z naszych mistrzów sportu, którzy są bardziej doceniani za granicą niż nad Wislą
  • Kluczem do wielkich sukcesów Jędrzejczyk są ciężka praca, poświęcenie i wiara w Boga
  • Joanna umieściła nasz kraj na mapie światowego MMA, teraz chce poświęcić się macierzyństwu i biznesowi

Joanna Jędrzejczyk zostawiła rękawice w klatce. Mistrzyni umieściła Polskę na mapie światowego MMA

Koniec epoki

Po gali UFC 275 w Singapurze na opuszczającą halę Joannę Jędrzejczyk czekał tłum fanów. Azjaci łamaną polszczyzną krzyczeli „kocham Cię” i chcieli spędzić choć chwilę z kończącą karierę mistrzynią. Oni wszyscy prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że wraz z odejściem na sportową emeryturę Joanny kończy się pewna epoka z dziejach całego MMA.

Kończy się epoka zawodniczek, które do tego sportu wnosiły najlepsze elementy swoich sportów bazowych – jak Polka muay-thai, czy Ronda Rousey judo. Oficjalnie można ogłosić nadejście czasów kobiet, które trenowały już konkretnie pod MMA, a do oktagonu oprócz wszechstronności wnoszą dominujące nad techniką przygotowanie siłowe. Doskonałym przykładem tej zmiany warty była rewanżowa walka Jędrzejczyk z Weili Zhang. Chinka, choć zwycięska, również zalicza się do grona fanów Joanny:

- Zanim dostałam się do UFC, Joanna była mistrzynią. Jest jak wzór do naśladowania. Chcę gonić za jej dokonaniami każdego dnia – powiedziała jeszcze w Singapurze.

W Polsce nasza mistrzyni zdaje się wciąż być niedoceniana. Za oceanem jest symbolem kobiety-wojowniczki. Osobą, wokół której największa organizacja na świecie przez lata budowała wizerunek całego kobiecego MMA. Do jej fanów należą choćby Conor Mc Gregor, czy prezydent UFC – Dana White.

Od odchudzania do mistrzostw świata

Choć patrząc na wyborną formę fizyczną Olsztynianki dziś trudno w to uwierzyć, sporty walki zaczęła trenować żeby zrzucić zbędne kilogramy. W ciągu kilku miesięcy straciła ich dziesięć, za kilka kolejnych wygrała pierwsze zawody w muay thai.

Mając ledwie 19 lat wyjechała na swoje pierwsze mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. W stolicy tajskiego boksu przegrała jednak już pierwszą walkę. Uległa mało znanej wówczas zawodnicze z Kirgistanu…Walentinie Szewczenko. Tej samej, która w ubiegły weekend po raz siódmy obroniła pas wagi muszej UFC. Trzeba przyznać, że obie mistrzynie na kursie kolizyjnym znalazły się wyjątkowo szybko. A nie było to ich ostatnie spotkanie.

Jędrzejczyk szybko pozbierała się po porażce i w ciągu kilku lat została trzykrotnie mistrzynią Europy i czterokrotnie świata w muay thai. Niejako w międzyczasie dołożyła dwa globalne tytuły w kick-boxingu i – o czym większość zapewne nie wie – srebro mistrzostw Polski w boksie.

Trafiła też pod skrzydła jednego z największych kick-boxerów w historii – czterokrotnego mistrza Grand Prix K-1 – Ernesto Hoosta.

Joanna Jędrzejczyk, czyli mistrzyni UFC za ladą

Słynnego Holendra Joanna do dziś nazywa swoim „czarnym ojcem”. Treningi z nim były nieocenioną lekcją. Inną taką Polka dostała w Tajlandii.

- Śpij, trenuj, jedz kurczaka z ryżem – tak w skrócie wspomina swój pobyt w tym kraju Jędrzejczyk.

Jak sama mówi, zdarzało się, że w tamtym czasie miała do wyboru – zjeść coś, lub kupić bilet i dojechać na trening. Zawsze wybierała tę druga opcję. W trudnych chwilach pomagali rodzice. Od nich też nauczyła się, że kluczem do wszystkiego jest ciężka praca. Jej pierwszą było stanie za ladą rodzinnego sklepiku na jednym z Olsztyńskich osiedli. Trudno w to uwierzyć, ale gdy zdobyła wreszcie mistrzostwo UFC po powrocie do swojego miasta jeszcze przez jakiś czas pracowała w tym samym sklepie.

- Możesz zostać mistrzem świata i być najbogatszym człowiekiem na świecie. Ale następnego dnia możesz znów zaczynać od zera, więc szanuj ludzi i doceniaj to co masz – mówi polska mistrzyni o swoim podejściu do życia i sukcesów.

Wiara w Boga i ciężką pracę

Inną wartością, którą wyznaje i której się nie wstydzi jest wiara w Boga.  Na migawkach z przygotowań do walk w USA wielokrotnie widać, jak Joanna wchodzi na bieżnię, lub jedzie na spotkanie z różańcem w ręku.

- Odnalazłam swój talent i tak jak przykazał Bóg w jednej z ewangelii – swoje talenty trzeba pielęgnować – mówi.

Trener Justyny Kowalczyk Akesander Wierietielny – powiedział kiedyś, że jej jedyny talent to ten do ciężkiej pracy. W przypadku Jędrzejczyk jest podobnie. Sama mówi, że jedyna droga do celu to ciężka praca. Dodaje też, że sport kształtuje ciało, ale jeszcze bardziej rozwija charakter.

Wierność tym zasadom zaprowadziła zwyczajną dziewczynę z jednego z olsztyńskich osiedli na szczyt.

Pierwsze kroki Jędrzejczyk w MMA

Muay thai to w Polsce sport niszowy. Można się w nim realizować, ale wielkich pieniędzy się nie zarobi. Stąd w 2011 roku Joanna podjęła decyzję o przejściu do dyscypliny bodaj najszybciej obecnie się rozwijającej – MMA.

Debiut nastąpił rok później. 19 maja w Kołobrzegu zanotowała pierwsze zwycięstwo, pół roku później jedyną w karierze wygraną przez poddanie. Dwa lata po debiucie, z rekordem 5-0, przyszedł czas na podniesienie poprzeczki.

Jedna walka w brytyjskiej organizacji Cage Warriors, która od lat stanowi zaplecze dla UFC, wystarczyła by dostrzeżono ją za oceanem. Została pierwszą Polką w szeregach światowego giganta MMA. Nokaut na doświadczonej Rosi Sexton pozwolił podpisać kontrakt z UFC. Tam po ledwie dwóch walkach otrzymała mistrzowską szansę.

Esparza może odetchnąć?

Nic nie ujmując naszej bohaterce, kobiece MMA znajdowało się w 2015 roku w zupełnie innym miejscu niż teraz. Choć wybić się nie było łatwo, na pewno można było zrobić to szybciej. Niejednogłośna wygrana z Claudią Gadelhą w najtrudniejszym w dotychczasowej karierze pojedynku zapewniła Joannie starcie o pas wagi słomkowej.

W nim zmierzyła się z Carlą Esparzą, czyli zawodniczką, która ostatnio znów zasiada na tronie tej kategorii. Przed starciem Jędrzejczyk z Weili Zhang pisaliśmy, że o wygraną z Chinką będzie zapewne dużo trudniej, niż w późniejszym ewentualnym boju z Esparzą.

W pewnym stopniu przewidywaliśmy powtórzenie scenariusza z 2015 roku. Wtedy bowiem Polka zdemolowała ówczesną i obecną mistrzynię wagi słomkowej. Dominującą wygraną, która miała miejsce dokładnie 14 marca, dała naszemu krajowi pierwszy w historii tytuł mistrzowski w największej organizacji MMA na świecie. Tego dnia Joanna Jędrzejczyk umieściła Polskę na mapie światowego MMA.

"Polski" klub w USA

Tak zaczął się najlepszy okres w sportowej karierze Olsztynianki. Pięć kolejnych obron pasa było rekordem w historii kobiecego MMA. Trzy pierwsze zaliczyła jeszcze jako zawodniczka macierzystego klubu Arrachion. W Polsce nie czuła się jednak doceniana, czuła, że poświęca się jej za mało czasu. Nastał czas na zmianę otoczenia.

Mike Brown to trener, który w American Top Team zaopiekował się Joanną Jędrzejczyk. Dziś to polska mistrzyni jest w tym klubie gospodarzem dla polskich zawodników. Mike Brown to trener, który w American Top Team zaopiekował się Joanną Jędrzejczyk. Dziś to polska mistrzyni jest w tym klubie gospodarzem dla polskich zawodników.

Trafiła do jednego z najlepszych amerykańskich gymów – American Top Team. Pod skrzydła wybitnego trenera, Mike’a Browne’a, który aż do jej ostatniej walki zawsze stał za nią murem. Dziś Jędrzejczyk jest polskim gospodarzem w ATT, gdzie trenują już m.in. Krzysztof Jotko, Mateusz Gamrot czy Karolina Kowalkiewicz.

To właśnie do walki z rodaczką Jędrzejczyk po raz pierwszy przygotowywała się w nowym klubie.

Numer 1 z numerem 2

W czwartej obronie pasa federacja wyznaczyła bowiem Joannie za rywalkę będącą na fali trzech zwycięstw Karolinę Kowalkiewicz. Nie była to jednak promocja polsko-polskiej przyjaźni. Między rodaczkami zdecydowanie dominowała „zła krew”, padło wiele przykrych słów, w czym – trzeba przyznać – brylowała ówcześnie panująca mistrzyni.

Wszystko – jak to często w tym sporcie bywa – zmieniło się po walce. Jędrzejczyk na pełnym dystansie pokonała Kowalkiewicz wygrywając 4 z 5 rund. Od tej pory, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ich relacje zaczęły się poprawiać. Aż do dzisiejszych, zahaczających być może nawet o przyjacielskie. Najlepszym dowodem jest wpis Karoliny po ogłoszeniu zakończenia kariery przez Joannę:

„Praktycznie całą moją karierę sportową byłam „numerem 2”. Nie przeszkadza mi to, a wręcz przeciwnie, jestem z tego dumna, bo to Ty Joanno Jędrzejczyk byłaś i dla mnie zawsze będziesz nr 1!
Jesteś legendą, napisałaś piękną i inspirującą historie. Jesteś nie tylko wielkim sportowcem, który dokonał wręcz niemożliwego, ale i cudownym człowiekiem. Kiedy nasze relacje nie były najlepsze, potrzebowałam pomocy… zadzwoniłam do Ciebie i chociaż nie musiałaś mi pomagać, to mogłam na Ciebie liczyć. Jesteś wielka nie tylko w oktagonie, ale i w życiu. Teraz korzystaj z niego pełnymi garściami. Z całego serca życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Byłaś, jesteś i będziesz wielką inspiracją…”

Historia znajomości dwóch najlepszych polskich zawodniczek wagi słomkowej nie była usłana różami. Dziś relacje Karoliny Kowalkiewicz i Joanny Jedrzejczyk są niemal przyjacielskie. Historia znajomości dwóch najlepszych polskich zawodniczek wagi słomkowej nie była usłana różami. Dziś relacje Karoliny Kowalkiewicz i Joanny Jedrzejczyk są niemal przyjacielskie.

Wracając na chwilę do roku 2016 – walka dwóch Polek o pas mistrzowski UFC to coś, o czym kibice nad Wisłą długo nie mogli nawet marzyć, a czego jeszcze przez lata nie zapomną.

Wieczór, który wstrząsnął MMA

Szósta obrona pasa była chyba najlepszą walką Jędrzejczyk w karierze. W maju 2017 roku wypunktowała Jessicę Andradę prezentując kosmiczny poziom umiejętności stójkowych. Niestety okazało się, że była to też ostatnia wygrana mistrzowska walka.

Pół roku później nastąpił wieczór, który wstrząsnął światowym MMA. W ciągu godziny mistrzowskie pasy straciło trzech dotychczasowych posiadaczy – Michael Bisping, Cody Gabrandt i Joanna Jędrzejczyk. Polka przegrała pierwszy raz w karierze, do tego boleśnie – przez nokaut. Porażkę z Rose Namajunas tłumaczyła drastycznym zbijaniem wagi, o co oskarżała firmę dietetyczną. Wielu osobom się to nie spodobało, od wielkiej mistrzyni oczekiwali bowiem przyjęcia przegranej „na klatę”.

Prawdą jest jednak, że zrzucenie 8 kg w ciągu kilkunastu godzin, gdy wyjściowo waży się 60 kg jest zadaniem karkołomnym i wpłynęłoby na formę każdego człowieka.

Koniec nietykalności

„To nie będzie walka o pas, to będzie rewanż” – tak drugie starcie z Namajunas zapowiadała Polka. Doszło do niego po sześciu miesiącach i choć starcie było bardzo wyrównane, sędziowie ponownie przyznali wygraną Amerykance. O ile nokaut w pierwszej rundzie można uznać za wypadek przy pracy, o tyle przegraną na dystansie 25 minut ciężko już za taki uznać. Coś się zmieniło, Joanna nie była już nietykalna.

Pokonała jeszcze Tecię Torres, by niespodziewanie dostać szansę zdobycia pasa w wyższej kategorii – muszej. Tam uległa swojemu koszmarowi z czasów amatorskiego muay thai – Walentinie Szewczenko.

Wróciła do wagi słomkowej. Po pokonaniu Michelle Waterson miała ponownie powalczyć o odzyskanie tytułu. Rywalką była już jednak Chinka, która robiła furorę po dołączeniu do UFC.

Okradziona w najlepszej walce w historii?

Pierwsza walka z Weili Zhang przeszła do historii. Jest obecnie uznawana za najlepszą w dziejach kobiecego MMA w ogóle, dostała też masę nagród dla walki roku 2020 – a takie wyróżnienie paniom trafia się niezwykle rzadko.

Przez 25 minut rywalki okładały się pięściami – Joanna swoją rywalkę częściej, Chinka – mocniej. To był niesamowity pojedynek, od którego ciężko oderwać wzrok, o ile oczywiście ktoś nie boi się przemocy w najczystszej postaci. Największe emocje przyszły w momencie ogłoszenia zwycięzcy. Została nią – niestety – Chinka, a dla Joanny – jak się wkrótce miało okazać – oznaczało to utratę ostatniej mistrzowskiej szansy w historii.

- Okradziona ze zwycięstwa! – grzmiał słynny Conor Mc Gregor, który już wcześniej nazywał siebie fanem Jędrzejczyk.

Mistrzowski charakter

Rewanż po 27 miesiącach nie był już tak wyrównany. Chinka przeważała w walce, korzystając – jak zapowiadała – z zapasów. Nokaut nie był wprost rezultatem tej przewagi, wynikał raczej z błędu Polki, która po ofensywnej akcji nie cofnęła się, tylko została blisko rywalki na prostych nogach. Niemniej do tego czasu niewiele wskazywało na to, że Joanna może przełamać bardzo silną Weili Zhang.

Tego momentu baliśmy się najbardziej, ale też chyba spodziewaliśmy i decyzję Joanny można zrozumieć. Po porażce w emocjonalnej mowie ogłosiła zakończenie kariery i zostawiła rękawice w klatce. Niedawno podpisała kontrakt z UFC na sześć walk, ale zapewne tak prezydent organizacji – Dana White, jak i jej trener Mike Brown byli świadomi, że w przypadku porażki skończy się na jednej.

Trzeba docenić klasę i sportową ambicje wielkiej zawodniczki. Po przeszło dwóch latach wróciła na walkę z rywalką bodaj najsilniejszą z możliwych. Z rywalką, która zadała jej ogromne obrażenia w pierwszym starciu. Dla Joanny nie ma jednak półśrodków – największe możliwe sportowe wyzwanie, albo koniec kariery.

Nikt nie ma chyba wątpliwości, że jest wiele przeciwniczek, które Joanna mogłaby pokonać i z dumą krzyczeć – I’m back!. Ale to nie dla niej. Liczy się mistrzowski pas i nic innego. Teraz – jak sama oznajmiła – chce zostać mamą, chce zostać business woman. Wielką mistrzynią pozostanie i tak na zawsze.

To nie arogancja, to pewność siebie

 - Inni walczą o zwycięstwo, ja walczę o to, by być legendą – to motto przyświecało Jędrzejczyk przez lata kariery. Tę walką również wygrała.

Choć nie da się oprzeć wrażeniu, że tą legendą jest bardziej w USA, Azji czy Brazylii niż w Polsce. Rodzimi fani mają tendencję do większego uznania dla zawodników natrętnie promowanych przez nadwiślańskie federacje, w tym tę największą. Nawet jeżeli ich sportowa klasa nijak się ma do prezentowanej przez Joannę.

Ona zaś nigdy nie walczyła w KSW. Jak sama mówi – „jest żołnierzem UFC”. I nadal nim pozostanie – nie jest bowiem tajemnicą, że planuje m.in. menedżerską karierę związaną z amerykańskim gigantem.

W Polsce często postrzegano ją jako butną, wręcz ciesząc się, że ktoś utarł jej wreszcie nosa. Jak to jednak często bywa w naszym kraju:

- Ludzie mylą arogancję z pewnością siebie – mówi polska mistrzyni.

Mali wojownicy inspirują mistrzynię

Jaka jest naprawdę – to wie tylko ona i jej najbliżsi. Na pewno rodzinna i o wielkim sercu. Od lat wspiera fundację Cancer Fighters, która pomaga dzieciom z nowotworami. Mówi, że te dzieci to jej najwięksi idole.

Joanna Jędrzejczyk umieściła Polskę na mapie światowego MMA. Tylko światowe stolice sportów walki – Holandia, Brazylia i USA – mogą się do dziś pochwalić mistrzami UFC tak w dywizjach żeńskich, jak męskich. Po wygranej Jana Błachowicza z Dominickiem Reyesem do tego zacnego grona dołączyła także Polska.

Adam Małysz, Kamil Stoch, Robert Lewandowski - każdy z nich w naszym kraju cieszył się ogromnym uznaniem. Joanna, choć na świecie jest legendą, u nas przez lata była niedoceniana. Spieszmy się kochać naszych mistrzów, tak szybko odchodzą.


Posłuchaj

Joanna Jędrzejczyk o walce z Rose Namajunas (IAR) 0:25
+
Dodaj do playlisty

Posłuchaj

Joanna Jędrzejczyk po zdobyciu mistrzowskiego pasa federacji UFC (PR3/TSM) 3:58
+
Dodaj do playlisty

   

Czytaj także:

MK

Polecane

Wróć do strony głównej