Robert Lewandowski przegrał z MMA. Rewolucja wyszła KSW na dobre?
Galą z numerem „71” w ubiegły weekend KSW zakończyło pierwsze pełne półrocze w nowej rzeczywistości. Przejście pod skrzydła skandynawskiego nadawcy okazało się prawdziwą rewolucją dla polskiego giganta sceny MMA, nie tylko ze względu na zmianę sposobu transmisji wydarzeń.
2022-06-23, 08:00
Na zmiany nigdy nie jest za późno
W tym roku KSW osiągnęło „pełnoletniość” – pierwsza gala spod znaku raczkującej wówczas organizacji miała miejsce 27 lutego 2004 w warszawskim hotelu Marriott. Właściciele słusznie jednak uznali, że na zmiany nigdy nie jest za późno. Osiemnasty rok istnienia federacji jest więc pierwszym, w który weszła ona z nowym nadawcą.
W listopadzie 2021 roku fanów zaskoczyła informacja o nadchodzącej rewolucji. Oznaczało to jednak ulgę dla ich portfeli, bowiem od tej pory płacili nieco mniej za miesięczny dostęp do skandynawskiej platformy streamingowej, niż wcześniej za pojedynczą relację w systemie pay per view. Pierwsza transmisja w ten odbyła się miesiąc później, a otwarcie u nowego nadawcy KSW miało naprawdę mocne.
W grudniu w Gliwicach podczas eventu z numerem „65” m.in. Roberto Soldić brutalnie rozprawił się z Mamedem Khalidovem zdobywając drugi pas mistrzowski. Jego zwycięstwo oglądać mogli fani nie tylko w Polsce ale też w dziewięciu innych europejskich krajach. Dla porządku wymieńmy wszystkie – Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia, Islandia, Estonia, Łotwa, Litwa i Holandia.
Jak się okazało był to dopiero początek zmian, a właściwie prawdziwej rewolucji.
REKLAMA
Długa lista transferów
Najważniejszy okazał się zapis w umowie mówiący o dwunastu galach rocznie. Przeciętnie jednej na miesiąc i takiej częstotliwości federacja trzymała się w pierwszym półroczu 2022. To znaczny wzrost, bowiem średnio dotychczas polski gigant sceny MMA organizował ich sześć, a zdarzały się lata z ledwie jednym wydarzeniem na kwartał.
Zwiększenie liczby gal pociągnęło za sobą konieczność zatrudnienia większej ilości zawodników. Przez sześć miesięcy nowych nazwisk w KSW pojawiło się aż 55. I tu od razu ciekawostka – niemal po równo rozkładają się one na Polaków, i fighterów z zagranicy – w stosunku 28 do 27. To również świadczy o otwarciu na świat, a głównie Europę, wymuszonym oczywiście przez transmisję w wielu krajach, gdzie nazwiska jak Materla, Ziółkowski czy Mańkowski są mało znane mniej wytrawnym fanom.
Do najciekawszych polskich transferów tego okresu należy zaliczyć Daniela Omielańczuka, Rafała Kijańczuka czy zmieniających dyscypliny – Radosława Paczuskiego i Artura Szpilkę. Z zagranicy zaś Ibrahim Chuzhigaev, który już zdążył odebrać mistrzowski pas wagi półciężkiej Tomaszowi Narkunowi, były mistrz Glory Jason Wilnis, czy ex-bramkarz Chelsea Ricardo Prasel, który jest teraz obok „Pudziana” kandydatem nr 1 do walki z mistrzem królewskiej kategorii, Philem de Friesem.
Kick-boxerzy w natarciu
Wśród nowych nabytków uwagę zwraca duża ilość byłych kick-boxerów. Tę tendencję już wcześniej zapoczątkowały przyjścia Izu Ugonoha czy Tomasza Sarary, ale to 2022 rok prawdziwie obrodził transferami stójkowych wyjadaczy. Radosław Paczuski, Arkadiusz Wrzosek, który niedawno znokautował legendarnego Badra Hariego, wspomniany Wilnis czy czterokrotny mistrz Grand Prix K-1 – Errol Zimmerman pokazują nowy kierunek w KSW. Sarara z Wrzoskiem zmierzą się zresztą w walce wieczoru KSW 73 w sierpniu na warszawskim Torwarze.
REKLAMA
Znakiem czasu w federacji była również pierwsza w historii walka nie na zasadach MMA. W ubiegły weekend w Toruniu Marcin Różalski zmierzył się z Zimmermanem w formule K-1. Starcie zakończyło się wygraną Holendra po czterech knockdownach, ale z uwagi na kiepską formę fizyczną – niestety głównie „Różala” – w większości nie porwało fanów.
W niedalekiej przyszłości możemy się jednak spodziewać kolejnych byłych kick-boxerów w szeregach KSW, choćby dlatego, że ci już obecni muszą mieć z kim walczyć. Trudno zaś byłoby od razu rzucić ich na głęboką wodę, czyli do walki z rywalami zaprawionymi w bojach parterowych. Tam nawet najmocniejszy high-kick w niczym nie pomoże.
Po co komu rankingi?
Formą dostosowania do światowych norm było również wprowadzenie rankingów przez największą polską federację MMA. Fani wypytywali o to od dawna i dostali to wraz z początkiem 2022 roku. Od razu zaczęły się też kontrowersje.
Nie mogło być jednak inaczej, skoro – mimo klasyfikowania ledwo pięciu zawodników w każdej kategorii wagowej – do zestawienia dostają się nawet tacy bez choćby jednej wygranej w KSW. Przykłady to choćby Werlleson Martins czy Daniel Omielańczuk. Jedna wygrana zaś często od razu w słabiej obsadzonych wagach tworzy z jej autora pretendenta do mistrzowskiego pasa.
REKLAMA
To świadczy o wciąż skromnej bazie zawodników w organizacji. Ale i tak jest o wiele lepiej niż w kategoriach kobiecych. Mimo złączenia obu w jeden ranking z trudem udaje się go zapełnić właściwie wszystkimi paniami, które są obecnie na kontrakcie w KSW. W 2022 roku podczas sześciu gal zobaczyliśmy dotychczas ledwie dwa starcia kobiet, oba nieporywające, by nie powiedzieć wprost – nudne. Tu – mimo ogólnej rewolucji – nic się niestety w firmie Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego nie zmieniło. I niewiele wskazuje, by miało się zmienić.
Popularniejsi od "Lewego"
Podsumowanie pierwszych sześciu miesięcy w wykonaniu KSW pod skrzydłami skandynawskiej platformy streamingowej nieprzypadkowo ograniczone jest do aspektu sportowego. Tego finansowego nowy nadawca pilnie strzeże. Wiadomo jedynie, że gale największej polskiej organizacji MMA to najchętniej oglądane wydarzenia na żywo na platformie przez polskich fanów. Pod tym względem wyprzedziły nawet mecze Bayernu z udziałem Roberta Lewandowskiego. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że Bundesliga w sezonie gra co tydzień.
W drugiej połowie roku szefowie KSW planują kolejnych sześć gal z utrzymaniem częstotliwości – raz na miesiąc. Jak zdradził niedawno w "Kanale Sportowym" Martin Lewandowski – dwie z nich odbędą się za granicą. Jedna w kraju, w którym już gościli – w grę wchodzi więc Wielka Brytania lub Chorwacja, a druga w całkiem nowej lokalizacji. Konkrety nie padły, ale można zakładać, że chodzi, o któregoś z sąsiadów Polski – Niemcy lub Czechy.
REKLAMA
Konkurencja daleko z tyłu
Niezależnie od przebijającej z federacyjnych rankingów biedy w obsadzie niektórych kategorii wagowych, zmieniając nadawcę KSW po raz kolejny zostawiło krajową konkurencję w tyle.
Na naszego rodzimego giganta można narzekać – na przykład na dobór walk wieczoru i pojawianie się tam jako przeciwników Mariusza Pudzianowskiego ludzi niegodnych takiego miana – jak choćby osławiony Senegalski Bombardier, który padł po pierwszym ciosie. Można czepiać się braku walk kobiet, czy częstego przerostu formy nad treścią w promocji kolejnych wydarzeń. Ale prawda jest taka, że nad Wisłą jeszcze długo nic lepszego jeśli chodzi o MMA nie zobaczymy.
No chyba, że zawita do nas z trzecią wizytą UFC, ale nawet jeśli – będzie to jednorazowy incydent, a potem pokornie wrócimy oglądać dobrze znane KSW. Jego szefowie – jak pokazało pierwsze półrocze 2022 – nie boją się konkurencji nie tylko tej wewnątrz swojej dyscypliny. Gala KSW 71 toczyła się równolegle z FEN 40 i Armia Fight Night 13. Zaś hitowe KSW 70 z walką Michał Materla vs Mariusz Pudzianowski zaplanowano w trakcie finału Ligi Mistrzów.
Pozostaje nam więc czekać na kolejne gale od polskiego dominatora sceny MMA i liczyć, że poziom widowiska sportowego dorówna kiedyś wreszcie skali promocji, która od dawna również może stanowić wzór dla innych federacji.
REKLAMA
Czytaj także:
- KSW zdradza plany. Pozbawieni europejskich pucharów kibice Legii mają alternatywę. Wrzosek na Torwarze
- KSW: Artur Szpilka żartuje - "znów niepokonany". Były bokser skomentował swój debiut w MMA
- KSW 71: Ziółkowski obronił pas, nieudany powrót Różalskiego, Szpilka "królem parteru"
MK
REKLAMA