Film "Broad Peak". Kłamstwo, które bolało 25 lat

2022-09-17, 17:00

Film "Broad Peak". Kłamstwo, które bolało 25 lat
Na dole: Od prawej: kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki, Adam Małek, Tomasz Kowalski, Adam Bielecki i Maciej Berbeka podczas konferencji prasowej dotycząca zimowej wyprawy na Broad Peak (8047 m). Konferencja odbyła się 21 grudnia 2012 roku w Warszawie Na górze od lewej: Ireneusz czop i Dominika Ostałowska (w filmie wcielili się w role Macieja B. Foto: PR/PAP/archiwum Jerzego Porębskiego

- To jest moje największe wyzwanie, nie tylko aktorskie - mówił w Polskim Radiu Ireneusz Czop, który gra główną rolę Macieja Berbeki w filmie "Broad Peak". "Długo kazaliśmy Wam czekać, ale w końcu jest " - film można oglądać w kinach, jest także dostępny na platformie streamingowej.

Film "Broad Peak", wreszcie premiera

"Broad Peak" to oparta na prawdziwych wydarzeniach, dramatyczna historia Macieja Berbeki – legendarnego polskiego himalaisty, który mając w pamięci swoje pierwsze dramatyczne doświadczenie z Broad Peak w 1988 roku, w 2013 po raz kolejny podjął wyzwanie zdobycia szczytu jednej z najniebezpieczniejszych gór świata. To z jego perspektywy poznajemy kulisy pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak, którego dokonali Polacy w 2013 roku. Opowieść o pięknej, ale i niszczycielskiej pasji oraz niesamowitej determinacji, która pcha człowieka ku niebezpiecznej krawędzi. To również wzruszająca historia wielkiej, ale i trudnej miłości, jaka połączyła Maćka i Ewę Berbeków. 

W role Macieja Berbeki, głównego bohatera filmu wcielił się Ireneusz Czop.

- To jest moje największe wyzwanie, nie tylko aktorskie, ale największe wyzwanie przygody z zawodem - mówił na antenie Programu 1 Polskiego Radia Ireneusz Czop. - Musiałem wszystkiego uczyć się od zera, pokonać własne lęki. Jak stoi się na ścianie i ma się pod nogą 1500 metrów, to człowiek może się bać. To się później przeradza w szacunek do gór - podkreślał. 

Maciej Berbeka i jego Broad Peak

Broad Peak 2013 - sukces okupiony tragedią

5 marca 2013 roku na szczycie Broad Peaku stanęli nestor polskiego himalaizmu 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane), 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni wówczas Adam Bielecki (KW Kraków) i 33-letni Artur Małek (KW Katowice). 6 marca podczas zejścia ze szczytu zaginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. 

Raport Krzysztofa Wielickiego, kierownika wyprawy:

Czterej Polacy we wtorek, między godz. 17 a 18, zdobyli kolejno szczyt Broad Peak. Stanęli na nim: 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane), 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków) i 33-letni Artur Małek (KW Katowice). Po czym bez zwłoki rozpoczęli zejście w dół.

Polakom zależało na tym, by zejść jak najniżej przed zapadnięciem ciemności. Jako ostatni schodził Tomasz Kowalski. Przed nim szedł Maciej Berbeka [obaj obecnie uznani są za zaginionych]. Choć każdy z uczestników posiadał radiotelefon, to łączność była utrzymywana jedynie z Kowalskim i Arturem Małkiem (u Adama przestroiła się częstotliwość, Maciej nie używał radia z niewiadomych względów).
Tempo schodzenia Kowalskiego i idącego przed nim Berbeki zaraz po zdobyciu szczytu od pierwszych minut zejścia było dramatycznie wolne. W ciągu 7-8 godzin pokonali odcinek, którego przemierzenie standardowo zajmuje godzinę.

Około godz. 21 we wtorek Bielecki osiągnął obóz IV (7400 m n.p.m.), o godz. 2 nad ranem w środę do obozu dotarł Małek.

Kowalski zgłosił kierownikowi przebywającemu w bazie, Krzysztofowi Wielickiemu, trudności z oddychaniem i ogólne osłabienie. W czasie schodzenia z przedwierzchołka Rocky Summit zaliczył mały upadek, w efekcie którego wypiął mu się rak. Podczas ostatniej łączności, o godz. 6.30 rano w środę, Kowalski meldował trudności z zapięciem tego raka. Mówił też, że widzi Berbekę.

Tuż przed świtem widać było z bazy na wysokości 4950 m światełko latarki na siodełku przełęczy. Rano jeden z pracowników bazy twierdził, że widział postać pod przełęczą w okolicy szczelin (uznano, że to Berbeka). Od godz. 6.30 czasu lokalnego nie było już żadnego kontaktu z zaginionymi.
O świcie w środę z obozu II (6200 m) wyszedł do góry oczekujący tam w odwodzie Karim Hayyat i ok. godz. 13 dotarł do szczelin (ok. 7700 m). Nie napotkał on żadnych śladów, widział wszystkie szczegóły drogi aż do przełęczy i wycofał się do obozu IV. Dwójkę himalaistów uznano od tego momentu oficjalnie za zaginioną.

Małek i Hayyat zostali na noc w obozie IV. Ich zadaniem było wypatrywanie zaginionych himalaistów. W środę ok. godz. 17 opuścili obóz. W tym czasie do bazy (4900 m) dotarli Bielecki, Shaheen i Amin.

Potem powstał także raport Polskiego Związku Alpinizmu, który przygotowała specjalnie powołana komisja.

Czytaj także:

 - Nie wiem, po co powstał raport Polskiego Związku Alpinizmu. Ale jeżeli już powstał, to ludzie, którzy obecnie organizują wyprawy zimowe w góry wysokie, powinni z niego korzystać, a tak się nie stało – uważa Jerzy Porębski, współautor książki "Berbeka. Życie w cieniu Broad Peak", którą napisał wraz z Dariuszem Kortko. Autorzy dokładnie, krok po kroku, opisują wydarzenia na Broad Peaku.

Mimo, że autorzy zrobili fakultet z wyprawy na Broad Peak, nie będąc ekspertem, Jerzy Porębski nie chce się wszystkimi swoimi myślami podzielić. W książce szczegółowo opisują relacje, zapisy rozmów, reakcje przyjaciół – każdy może wyrobić sobie własną opinię. Czy Bielecki i Małek mieli prawo rozdzielić się z Berbeką i Kowalskim, czy Berbeka i Kowalski w ogóle powinni atakować szczyt?

- Ja nie czuję się odpowiednią osobą do wydawania opinii na temat tego, co się wydarzyło na Broad Peaku, ale porównywałem sobie dwie wcześniejsze, podobne wyprawy w góry wysokie. Pierwsza z nich którą podam jako przykład, to też wyprawa na Broad Peak, pierwsza na ten szczyt, która odbyła się latem 1957 roku. Tam też były dwie dwójki, wszyscy wspinacze pochodzili z Austrii - Hermann Buhl i Kurt Diemberger stanowili jedną dwójkę i Marcus Schmuck oraz Fritz Wintersteller byli drugą parą. Pierwsi na szczyt weszli Schmuck z Winterstellerem, a drugi wchodził Kurt z Buhlem, który już w tamtym czasie legendą. Buhl miał jednak wtedy jakieś problemy z odmrożeniami, których nabawił się na Nanga Parbat. Podczas ataku szczytowego przysiadł gdzieś przed Rocky Summit, zdjął but i masował nogę. Powiedział, że dalej nie idzie. Kurt poszedł sam, wszedł na Rocky, przeszedł potem przez przełęcz na wierzchołek główny i po zdobyciu szczytu, wracając spotkał Buhla, który się pozbierał i kontynuował wspinaczkę. Kurt nie zszedł jednak, zawrócił z Buhlem i jeszcze raz wszedł z nim na Rocky Summit, potem na przełęcz i wreszcie na główny szczyt. A potem razem zeszli do obozu trzeciego. Tak wygląda ten mój pierwszy przykład, podobny do tego z udziałem Bieleckiego, Berbeki, Kowalskiego i Małka.

- A opcja druga, to przykład z 1988 roku z Mount Everestu, a dokładnie wspinaczka na jego południowo-zachodnią ścianę, powtórzenie tak zwanej drogi Boningtona przez wspinaczy Słowackich, wśród których był Peter Bozik, znany z polskiego wejścia tak zwaną Magik Line na K2 (czwórkę chłopaków ze Słowacji połączyła lina i jedno marzenie. Dokonać w Himalajach niemożliwego. Przejść najtrudniejszą drogę na Evereście w stylu alpejskim. Dusan Becík, Peter Bozík, Jaroslav Jasko i Jozef Just byli najlepszymi słowackimi wspinaczami lat osiemdziesiątych – przyp. red). Słowacy w spinali się razem, w stylu alpejskim, doszli do trudności na około 8300 m n.p.m. na tak zwany Rock Band, gdzie zaczyna się całe wspinanie – opowiada Porębski. - I tam grupa się rozdzieliła. Jeden ze Słowaków wszedł na wierzchołek Everestu, a reszta trawersem przeszła w normalną drogę na szczyt i chciała schodzić. Ale Ivan Fiala, który był kierownikiem wyprawy, absolutnie kazał się swojej ekipie połączyć, tak, aby wszyscy czterej schodzili razem, tak miało być bezpieczniej. Niestety zginęli wszyscy. Fiala, który zmarł w 2018 roku, do końca życia miał wyrzuty sumienia, że ta tragedia była jego winą. Zresztą miał też po tym dramacie problemy z prokuraturą i był pociągnięty do odpowiedzialności z powodu swoich decyzji. Sam uważał, że gdyby nie to, że kazał swojej ekipie trzymać się razem, to ktoś z tej czwórki by mógł się uratować – podkreśla Porębski.

- I teraz mając te dwie opcje czy wiemy jak ocenić wydarzenia z udziałem Polaków – Wielickiego, Berbeki, Kowalskiego, Małka i Bieleckiego? Dalej nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jakie powinny zapaść decyzje na Broad Peaku w 2013 roku. Nie jestem, nie byłem i nie będę sędzią, który rozstrzyga górskie sytuacje, ale dla mnie to jest nie do rozstrzygnięcia, bo wszystko się mogło tam wydarzyć.

Film Broad Peak to hołd dla Maćka Berbeki

Film Leszka Dawida nie opowiada jednak o historii z 2013 roku, nie znajdziemy w nim oceny moralnej himalaistów. Film skupia się na Berbece i na skutkach kłamstwa sprzed lat.

Bo na wydarzenia do których doszło w 2013 roku wpływ miała historia sprzed 25 lat i to jest główna oś filmu Dawida.

Maciej Berbeka w 1988 roku był uczestnikiem wyprawy na K2, którą dowodził Andrzej Zawada. K2 nie zostało wówczas zdobyte, ale dwóch uczestników tamtej wyprawy - Berbeka i Aleksander Lwow - zaatakowali Broad Peak. Berbeka niemal stracił życie, ale wrócił do Polski w blasku fleszy przekonany, że szczyt zdobył. Kilka miesięcy później przeczytał opublikowany w "Taterniczku" artykuł autorstwa Aleksandra Lwowa, z którego dowiedział się, że ... nie był na szczycie, a 17 m niżej na przedwierzchołku Rocky Summit i, że koledzy zataili przed nim prawdę.

Przez 25 lat Berbeka czuł się oszustem. w 2013 zachęcony propozycją Krzysztofa Wielickiego zdecydował się wrócić na Broad Peak, by dokończyć to, co zaczął 25 lat wcześniej. 

Więcej o wydarzeniach, do których doszło w 1988 roku dowiesz się TU >>> Berbeka wychodzi z cienia Broad Peak 

Premiera filmu "Broad Peak" we wrześniu 2022 roku:
/ah

Polecane

Wróć do strony głównej