"FT": Unia i USA muszą szykować sankcje lub pomoc dla Ukrainy
"Financial Times" pisze, że sankcje miałyby nastąpić, gdyby ukraiński rząd przemocą zdławił protesty, a pomoc finansowa powinna być przekazana, gdy do władzy dojdzie proeuropejski rząd.
2014-02-03, 10:01
Dziennik zaznacza w  artykule redakcyjnym, że teraz konfrontacja między władzą a  antyrządowymi demonstrantami wchodzi na Ukrainie "w decydującą fazę".  Dodaje, że Zachód musi być przygotowany na ostrą reakcję Rosji, jeśli na  Ukrainie dojdzie do odsunięcia od władzy prezydenta Wiktora  Janukowycza.
UE i USA "muszą ostrzec Janukowycza, że jeśli  rozprawi się z demonstrantami, to będzie to miało trwałe konsekwencje  dla stosunków Ukrainy z Zachodem. Waszyngton i Bruksela muszą  przygotować listę sankcji wizowych i finansowych, które zostałyby  nałożone na głównych przedstawicieli władz Ukrainy, jeśli doszłoby do  takich brutalnych działań" - ocenia "Financial Times".
Jednocześnie,  "Zachód musi być przygotowany do udzielenia Ukrainie niezwłocznej  pomocy finansowej, jeśli do władzy dojdzie rząd, który będzie się starał  odnowić więzi z UE. Międzynarodowy Fundusz Walutowy powinien być  przygotowany do zasilenia gospodarki ukraińskiej kilkoma miliardami  dolarów, by bezzwłocznie ustabilizować sytuację finansową kraju" -  dodaje dziennik.
"FT" podkreśla, że nie można sobie wyobrazić, by  Rosja zareagowała działaniami zbrojnymi na ewentualny upadek  Janukowycza. Realna jest jednak jej odpowiedź w postaci dotkliwych  sankcji handlowych wobec Ukrainy lub odcięcia jej dostaw gazu, jak było  to w latach 2006 i 2009.
Zachód musi się przygotować na tak  "ostrą reakcję" Rosji. Dla prezydenta Władimira Putina jest sprawą  kluczową, by Ukraina "nie przesunęła się w sferę wpływów UE, bo to  podważyłoby jego wizję Rosji jako wielkiej potęgi" - zauważa dziennik.
Według  "FT" Janukowycz i Putin "są przywódcami podobnego typu i mają podobny  model rządzenia". Jeśli więc Ukraińcy odsuną od władzy Janukowycza - a  jego rezygnacja jest dla demonstrantów warunkiem koniecznym - to  "Rosjanie mogą zastanowić się, czy nie postąpić tak samo z człowiekiem  na Kremlu" - konkluduje "Financial Times".
Bez spięć w Kijowie
Noc z niedzieli na poniedziałek minęła w Kijowie spokojnie.  Demonstranci zamontowali  na barykadzie ekran zwrócony w kierunku  kordonu milicji i  funkcjonariusze, chcąc nie chcąc, musieli oglądać  m.in. reportaż o  korupcji w swych szeregach.
Ekran postawiono na  jednej z barykad  przy ul. Hruszewskiego, gdzie naprzeciwko siebie na  stoją oddziały  milicji i antyrządowi demonstranci.
O protestach na Ukrainie - czytaj więcej>>>
Zrobiony z rozciągniętego między deskami płótna duży ekran ustawiono w taki sposób, by stojący kilkadziesiąt metrów dalej milicjanci go widzieli. Przy pomocy rzutnika na ekranie do późnej nocy wyświetlano m.in. reportaże na temat korupcji przy zamówieniach wyposażenia dla milicji.
Relacja na żywo z Kijowa
 
Demonstranci stojący  na barykadzie wybuchnęli śmiechem, słysząc  przykład zamówionych  skarpetek, za które płacono firmie byłych  funkcjonariusz milicji 270  hrywien za parę (ok. 90 zł). - To musiały  być bardzo ciepłe skarpetki.  Przydałyby się nam takie na barykadzie -  komentował jeden z  manifestantów.
Noc na Majdanie Niepodległości  spędziło kilka  tysięcy ludzi. Większość z nich spała w namiotach, w  zajętym budynku  związków zawodowych lub grzała się przy ogniu  rozpalonym w beczkach.  Kilkudziesięciu demonstrantów stało pod sceną,  gdzie do północy  występował ukraiński zespół folkowy.
Do incydentu  doszło w  pobliżu zajętego przez demonstrantów Domu Ukraińskiego. Do  pilnujących  wejścia wartowników zgłosił się zakrwawiony ok. 20-letni  chłopak, który  twierdził, że został pobity przez ochronę Majdanu.  Poszkodowanego, który  miał rozbity nos i zadrapania na twarzy,  opatrzono w punkcie medycznym  znajdującym się w budynku.
Dary z Polski
Tymczasem na Ukrainę po raz pierwszy dotarł transport darów przekazanych przez Polaków. Niewielkie partie ciepłej odzieży, czy środków opatrunkowych były przewożone dotychczas nieoficjalną drogą jako prywatne rzeczy. Większe transporty były zatrzymywane przez celników ukraińskich. - Tym razem udało się przekroczyć granicę po 6 godzinach oczekiwania i załatwiania formalności - mówi ksiądz Stefan Batruch z Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza, który zorganizował transport.
- Sporo emocji i niepokoju, ale okazało się, że to możliwe. Nasz transport to widoczny znak, że Polacy solidaryzują się z Ukraińcami - mówi.
Tir wypełniony jest ciepłą odzieżą, śpiworami, łóżkami polowymi i środkami opatrunkowymi. Ponad 10 ton darów to owoc ponad tygodniowej zbiórki przeprowadzonej w kilkunastu miastach w całej Polsce. Dary muszą jeszcze zostać sprawdzone przez pracowników odpowiedniego urzędu w stolicy Ukrainy. Po spełnieniu formalności, dary będą mogły trafić do protestujących na Majdanie.
PAP, bk