Wybory prezydenckie Egipcie
Nowym prezydentem Egiptu zostanie generał Abdel Fatah al-Sisi. Wyniki głosowania z większości obwodów pokazują, że główny dowódca egipskiej armii uzyskał ponad 96 proc. poparcia.
2014-05-30, 20:05
Posłuchaj
Sisi od początku był niemal pewnym zwycięzcą. Głosowanie miało trwać przez dwa dni, jednak z powodu słabej frekwencji zdecydowano się na przedłużenie wyborów o jeden dzień. Frekwencja była zaskakująco niska i wyniosła poniżej 50 proc.
– Do wyborów nie poszli przede wszystkim młodzi ludzie, którzy są bardzo sceptycznie nastawieni do każdego z kandydatów i dlatego nie głosowali. Ci, którzy poszli do urn są bardzo entuzjastyczni i z optymizmem patrzą w przyszłość. Liczą, że Abdel Fatah al-Sisi zmieni oblicze Egiptu – powiedział Piotr Ibrahim Kalwas, polski pisarz i scenarzysta mieszkający od 2008 roku w Egipcie.
Egipt potrzebuje bezpieczeństwa
Trzy lata po rewolucji Egipt jest wciąż krajem na granicy anarchii. Sytuacja gospodarcza jest bardzo zła. Od czasu rewolucji wzrosło też poczucie zagrożenia w egipskim społeczeństwie.
– Przed rewolucją, kiedy Egipt był państwem policyjnym, pospolita przestępczość praktycznie w ogóle nie istniała. To, że zwiększyła się o około 200 proc. jest widoczne. Ale i tak jest znacznie mniejsza niż w wielu europejskich miastach. Teraz jest już dużo spokojniej, tuż po rewolucji było znacznie gorzej – stwierdził Gość PR24.
REKLAMA
Rządy silnej ręki
Ogromna przewaga generała Sisiego wynika, między innymi, z braku realnej alternatywy. Dowodzona przez niego armia przejęła władzę po obaleniu prezydenta Muhammada Mursiego. Poprzednik Sisiego, po nieco ponad roku sprawowania urzędu, został aresztowany, podobnie jak jego zwolennicy z Bractwa Muzułmańskiego.
– Z jednej strony, Egipcjanie liczą, że armia silną ręką zaprowadzi w kraju porządek. Z drugiej, ci, który Sisiego nie chcą, nie mają alternatywy, bo drugi kandydat nie miał żadnych szans. Mamy do czynienia z zupełnie nowym rodzajem aktywności społecznej wśród tych, którzy zdecydowali się nie głosować. A warto wspomnieć, że były groźby wprowadzenia kar pieniężnych za nie pójście na wybory – podkreślała dr Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej.
PR24/Anna Mikołajewska
Polecane
REKLAMA