Polityczne ofiary afer podsłuchowych
Afera podsłuchowa, którą od kilku dni żyje cała Polska, nie jest pierwszym tego typu skandalem w Europie. Podobne nagrania doprowadziły do załamania karier politycznych na Węgrzech, oraz w Turcji.
2014-06-25, 19:16
Posłuchaj
Węgierski premier Ferenc Gyurcsany został nagrany, gdy na spotkaniu podsumowującym kampanię wyborczą wypowiedział słowa „kłamaliśmy rankiem, w dzień i w nocy”. Do dziś nie ma pewności, kto jest autorem tego nagrania. W wyniku demonstracji na ulicach węgierskich miast i nacisków ze strony mediów, szef rządu zrezygnował ze stanowiska.
– Różnica, w stosunku do naszej sytuacji, wynika z tego, że na Węgrzech w ogóle tą sprawą nie zajmowały się służby specjalne, ani organy ścigania. Te struktury nie były zaangażowane w dojście do tego, kto stoi za podsłuchami. A to również nie była rozmowa publiczna, tylko prywatna. Do tego, kto stał za przeciekiem, starali się dojść dziennikarze – podkreślał dr Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nagrania premiera Turcji
Również w Turcji ujawniono nagrania kompromitujące szefa rządu. W prywatnej rozmowie z synem premier polecił mu, aby usunął z domu ogromne ilości gotówki ze względu na możliwość przesłuchania przez policję. Podsłuchy te były częścią, trwającej od ponad roku, afery korupcyjnej, która obejmowała również ingerencję rządu w prywatny biznes i wyroki sądowe.
– Z jednej strony, jestem zdziwiony zachowaniem premiera, który poszedł całkowicie w zaparte i starał się przypisać inspirację tej afery swoim przeciwnikom politycznym. Ale mechanizmy demokratyczne zadziałały – podkreślał Gość PR24.
REKLAMA
Podobieństwa i różnice
Afery podsłuchowe na Węgrzech i W Turcji to tylko dwa z wielu przykładów tego typu incydentów. Czy polska afera wyróżnia się czymś szczególnym, na ich tle?
– Pierwsza różnica jest taka, że w żadnej z tamtych afer głównym oskarżonym nie była osoba nagrywająca. Nie prowadzono dochodzeń, nie było nachodzenia dziennikarzy, ani przeprowadzania czynności śledczych w redakcjach. Po drugie, prędzej czy później podsłuchiwani polityce odchodzili z życia publicznego. W naszych warunkach, najpóźniej po wakacjach powinny nastąpić co najmniej trzy dymisje, a nawet dymisja całego gabinetu – powiedział dr Piotr Wawrzyk.
Anna Mikołajewska
Polecane
REKLAMA