Pendolino ma ogromną konkurencję. Zadecyduje cena biletów
Pociągami wybieramy się zarówno w dalekie trasy, jak też korzystamy z nich w codziennych dojazdach do pracy czy szkoły. W Polsce najbardziej oczekiwanym obecnie kolejowym wydarzeniem jest start składów Pendolino, które mają rozpocząć regularne połączenia jeszcze w tym roku.
2014-07-12, 13:19
Posłuchaj
To prestiżowa inwestycja, która pochłonie w sumie 665 mln euro. A inwestycje na kolei wyraźnie przyspieszyły.W perspektywie finansowej do roku 2020 PKP chce wydać na budowę i remonty nowych tras, peronów i dworców, ponad 50 miliardów złotych. Dofinansowanie ze środków unijnych miałoby wynieść około 40 miliardów. Zmodernizowana infrastruktura i nowe pociągi powinny sprawić, że chętniej zaczniemy jeździć pociągami.
– Na pewno w 2015 r. musimy zakończyć inwestycje unijne z jeszcze poprzedniej perspektywy. Wtedy wjadą na tory nowe pociągi, część szlaków będzie oddana po modernizacjach. Początek 2016 r. to powinien być skok jakościowy, szczególnie jeśli chodzi o tabor – mówi Jakub Madrjas z portalu rynek-kolejowy.pl
Natomiast wkrótce potem zaczną się kolejne inwestycje i będą nas czekać kolejne ograniczenia. – Niestety obecnie naszym głównym planem jest to, by wydać pieniądze. Jeszcze nie ma ostatecznej listy projektów. Trzeba zadecydować, jaki udział mają mieć koleje w całym transporcie Polski – dopowiada ekspert.
Pendolino czeka na grudzień
Czy Pendolino wyjedzie na polskie tory i kiedy skończą się remonty – takie pytanie zadaje sobie wielu pasażerów. Tym bardziej, że były zapowiedzi, iż składy Pendolino rotacyjnie, testowo, miały pojawiać na polskich torach już od tegorocznych wakacji. Jednak regularnie mają zacząć kursować od grudnia 2014 roku zapewnia Marcin Celejewski, prezes PKP Intercity, który był gościem Radiowej Jedynki.
REKLAMA
Niektóre składy są już w Polsce. – Na Olszynce Grochowskiej, w naszej bazie zaparkowanych jest już 11 pociągów Pendolino. Ale cały czas to nie jest własność PKP Intercity, tylko producenta – wyjaśnia prezes.
Jego spółka ma zapłacić za 20 pociągów 400 mln euro, a cały kontrakt, razem z budową zaplecza technicznego i serwisem przez 17 lat, opiewa na 665 mln euro.
W umowie są też zapisane kary
- Jeśli chodzi o system kar i konstrukcję umowy – ostatnia rata, jaką mamy zapłacić firmie Alstom, związana jest z terminowym finalnym odbiorem pociągów – mówi szef PKP Intercity. Jednocześnie zapewnia, że firma w żaden sposób nie jest zainteresowana opóźnieniami ze strony producenta, chociaż wiąże się to z tym, że za pociągi zapłaci mniej.
– Patrząc na dzisiejsze opóźnienie przy skali inwestycji, jakie ma PKP Intercity i przy obrotach, to nie są to kwoty, na jakie chcielibyśmy się połasić. Zwłaszcza, jeśli mówimy o wprowadzeniu tych pociągów na tory zgodnie z biznesplanem. Mają zacząć pracować od grudnia i odegrać istotną rolę w portfelu naszych produktów i w całym biznesplanie spółki – mówi Celejewski. – Dla nas terminowa dostawa tych komfortowych, europejskich pociągów, jest dużo bardziej istotna niż drobne kwoty związane z karami umownymi – zapewnia gość Jedynki.
REKLAMA
Usterki zostały naprawione
Przy czterech składach pociągów, przy odbiorze fabrycznym zgłoszone zostały zastrzeżenia, co do jakości pewnych elementów. – Zgłosiliśmy je producentowi, który je poprawił i dopiero wówczas wyjechały z fabryki. Te, które stoją w Warszawie, są już pociągami bezpiecznymi i właściwymi pod kątem jakości – zapewnia prezes PKP Intercity.
Homologacja właśnie się rozpoczęła
Proces homologacji już się rozpoczął. – Firma Alstom, czyli producent pociągów, złożyła właśnie aplikację do Urzędu Transportu Kolejowego, która pozwoli im homologować te pociągi w Polsce – mówi Marcin Celejewski.
W grudniu 200 km na godzinę
Pociąg, zgodnie z ofertą, musi jeździć 250 km/godz. i taką prędkość już na polskich torach rozwinął. Natomiast w ruchu komercyjnym, w grudniu ma to być, na pewnych odcinkach, 200 km/godz.
– Już w grudniu zeszłego roku te pociągi pobiły rekord Polski, czyli jeździły po Centralnej Magistrali Kolejowej 293 km/godz. – zapewnia prezes Marcin Celejewski.
REKLAMA
Ceny nie będą windowane
Na pytanie, czy Polaków będzie stać, by podróżować tymi komfortowymi pociągami, prezes PKP Intecity odpowiada, że Pendolino zastąpi dużą część innych pociągów, które w tej chwili jeżdżą z Warszawy do Trójmiasta, Katowic, Krakowa i Wrocławia. – Nie jest to pociąg dla biznesmenów czy dla tzw. grupy premium, tylko dla wszystkich pasażerów – mówi prezes PKP Intercity.
– Nie mogę jeszcze powiedzieć, jaka będzie cena ostateczna, ale nie będzie ona odbiegała w znaczny sposób, od tej płaconej w tradycyjnych składach pociągów PKP Intercity – dopowiada Marcin Celejewski.
Konkurencja jest duża
Podróżni na dalekich trasach mogą dziś przemieszczać się też autostradami i drogami ekspresowymi, również linie lotnicze, chcą podbić polski rynek tanimi połączeniami krajowymi. Konkurencyjne ceny za przejazdy proponują też połączenia autobusowe.
– Dzisiaj można zaobserwować taki paradoks. Bardzo wiele miliardów inwestujemy w linie kolejowe, nowoczesny tabor. Natomiast pasażerowie drzwiami i oknami uciekają z kolei na autostrady i drogi ekspresowe, które przybywają szybciej i, które są bezpłatne. Jeżeli tego nie zatrzymamy, to będziemy pociągami wozić powietrze – uważa Adrian Furgalski, szef zespołu Doradców Gospodarczych TOR. I dodaje: – Mam nadzieję, że bilety nie zdrożeją, chociaż, jeżeli poprawiamy parametry techniczne, jest większa prędkość, to taka linia ma wyższą kategorię i wyższe opłaty. Oznaczałoby to przerzucenie jakiejś części kosztów na pasażera i podwyższenie cen biletów. To byłaby śmierć dla kolei. W sytuacji, kiedy klienci odchodzą z kolei, trzeba ich zachęcić nie tylko dobrym taborem, nie tylko większą prędkością na liniach kolejowych, ale także promocją cenową, która nie trwa miesiąc, ale, jak pokazują zachodnie doświadczenia – dwa, trzy lata. Jeżeli będą podwyższone opłaty za dostęp do torów, to te zmodernizowane pociągi i linie będą świecić pustkami. A my, będziemy się zastanawiać, że na autostradach mamy już taki ruch, który był prognozowany za 10 lat – mówi Furgalski.
REKLAMA
Jak wygląda strategia spółki
– Strategia składa się z wielu elementów. Rozkład jazdy, począwszy od grudnia, będzie lepszy dla pasażerów dalekobieżnych, czyli tych, których obsługuje PKP Intercity. Poprawiamy też czasy przejazdów na wszystkich kierunkach – mówi Marcin Celejewski. Ze stolicy do Wrocławia ma to być 3 godz. 40 min, do Trójmiasta 3 godz., do Krakowa 2,5 godz.
Kolejną zaletą, to cykliczność przejazdów. Pasażerowie mają jeździć w regularnych cyklach, co podnosi konkurencyjność kolei.
Zaplanowana podróż mniej kosztuje
– Nie ma strategii podnoszenia cen. Od dwóch lat przyzwyczajamy naszych pasażerów do tego, że planowana podróż pozwala zaoszczędzić – mówi gość Jedynki. – Będziemy różnicować ceny, ale do racjonalnego poziomu, tak, by budować zaufanie i wiarygodność oferty – wylicza prezes PKP Intercity.
Ważni są też inni przewoźnicy
Od jakiegoś czasu PKP Intercity nawiązuje też współpracę z innymi przewoźnikami kolejowymi, m.in. z Przewozami Regionalnymi.
REKLAMA
– Staramy się odbudowywać pewien model transportowy, który funkcjonował. Dziś to nie jest jedna kolej, to są różne spółki, więc na zasadach komercyjnych łączymy modele biznesowe – mówi.
Przewozy Regionalne w poszczególnych województwach dowożą pasażerów do punktów przesiadkowych w głównych węzłach kolejowych, z których ruszają oni potem w dalszą podróż. – To pozytywne rozwiązanie dla obu spółek – konkluduje prezes PKP Intercity.
Dojazdy do pracy
Przewozy Regionalne w zeszłym roku, według danych Urzędu Transportu Kolejowego, przewiozły 85 mln pasażerów, głównie tych, którzy codziennie dojeżdżają do pracy lub do szkoły. Badania Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że 83 proc. Polaków pracuje w odległości do 20 km od miejsca zamieszkania. Natomiast z deklaracji polskich pracowników wynika, że w poszukiwaniu lepszej pracy, byliby skłonni przenosić się znacznie dalej, jeżeli tylko natrafią na atrakcyjną ofertę. Jednak pokonanie nawet 20 km, w wielu przypadkach, oznacza zupełnie inny czas dotarcia do celu.
– Dużo zależy od zorganizowania komunikacji w danym ośrodku. Ten dojazd może trwać równie dobrze 20 czy 15 minut, jak i półtorej godziny – mówi Monika Zaręba z Pracodawców RP, która była gościem PR 24.
REKLAMA
Tylko 24 proc. pracowników dojeżdża do pracy własnym samochodem, reszta korzysta z komunikacji publicznej, w tym w ogromnej mierze, kolejowej.
Co skłania do szukania pracy daleko od domu
Pracownicy są gotowi przenieść się do innej miejscowości albo decydują się na dalekie dojazdy w określonych warunkach, przede wszystkim jednak z powodów finansowych.
Rośnie też mobilność osób, które zatrudniają się w centrach usług biznesowych. Pracodawca, który nie jest w stanie skompletować kadry, bo w danej lokalizacji jest już np. kilka dużych firm produkcyjnych czy centrów logistycznych, musi poszukać pracowników z innych miejscowości, często odległych od miejsca, gdzie znajduje się jego firma.
– Możliwy jest zwrot kosztów dojazdów ze środków Funduszu Pracy – mówi ekspertka Pracodawców RP. W grę wchodzi także zorganizowanie dojazdów zbiorowych lub zwrot kosztów zakwaterowania.
REKLAMA
Jednak to pracownicy decydują, czy wolą codziennie dojeżdżać do domu, nawet bardzo daleko, czy też wracać do niego np. tylko na weekendy.
Krzysztof Rzyman, Justyna Golonko, Grażyna Raszkowska
REKLAMA