Bitwa o Kobani. Hollande do Turków: otwórzcie granicę
Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył, że Turcja "absolutnie musi otworzyć" granicę z Syrią, żeby umożliwić dostarczenie pomocy kurdyjskim obrońcom miasta Kobani.
2014-10-14, 15:45
Posłuchaj
Hollande zaapelował także do wszystkich krajów, których może to dotyczyć, także spoza międzynarodowej koalicji pod dowództwem USA, walczącej przeciwko Państwu Islamskiemu, o zapewnienie umiarkowanej opozycji syryjskiej "wszystkich niezbędnych środków" do walki z dżihadystami, zwłaszcza w Kobani.
II wojna Zachodu z islamskim terroryzmem (analiza) >>>
Zaznaczył, że Francja uważa umiarkowaną syryjską opozycję, walczącą od marca 2011 roku z reżimem prezydenta Baszara el-Asada, za "jedyną prawowitą w Syrii".
- To wsparcie, którego opozycja od nas oczekuje, to po prostu środki do obrony przed terroryzmem - mówił francuski prezydent w Instytucie Świata Arabskiego w Paryżu. Kobani (arabska nazwa Ajn al-Arab), o które toczy się walka między siłami syryjskiego Kurdystanu a Państwem Islamskim, nazwał "miastem męczennikiem, miastem symbolem". Ostrzegł, że "w każdej chwili może ono wpaść w ręce terrorystów".
REKLAMA
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny >>>
Mimo codziennych ataków z powietrza, prowadzonych przez amerykańskie lotnictwo wspólnie z sojusznikami, dżihadyści w poniedziałek po raz pierwszy dotarli do centrum Kobani - podało opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Według szefa obserwatorium Ramiego Abdela Rahmana dżihadyści kontrolują już połowę miasta, mimo zawziętego oporu ze strony kurdyjskich oddziałów samoobrony YPG.
Wcześniej we wtorek źródła w YPG powiedziały BBC, że odzyskały kontrolę nad strategicznym wzgórzem Tall Szair, ok. 4 km na zachód od miasta. Wzgórze zostało zajęte przez islamistów 10 dni temu.
Z kolei na wschód i południe od miasta w poniedziałek toczyły się zacięte walki.
W ostatnim czasie Kurdowie krytykowali bierność Turcji wobec toczącego się u jej granic konfliktu. Obrońcy Kobani, trzeciego kurdyjskiego miasta w Syrii, nie mogą liczyć na pomoc, ponieważ tureckie władze blokują granicę, uniemożliwiając zwłaszcza tamtejszym Kurdom przysłanie posiłków.
Ankara argumentuje, że ataki z powietrza wymierzone w dżihadystów mogą rykoszetem umocnić syryjski reżim Asada.
Oddziały YPG są blisko powiązane z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), której bojownicy od trzech dekad walczą z władzami Turcji o większą autonomię.
Syryjscy obserwatorzy szacują, że w walkach o Kobani zginęło jak dotąd ponad 550 osób. Z miasta uciekło co najmniej 200 tysięcy osób.
Pozycje islamistów w Iraku i Syrii od początku lipca bombardują amerykańskie myśliwce. W kolejnych tygodniach do nalotów przyłączyły się też Wielka Brytania, Francja, Holandia i Kanada oraz kilka krajów Zatoki Perskiej. Ocenia się, że do tej pory dokonano ponad 450 nalotów na pozycje Państwa Islamskiego.
PAP, to
REKLAMA
REKLAMA