Katastrofa w Katowicach. Strażacy szukają trzyosobowej rodziny

Ratownikom, którzy poszukują trzech osób zaginionych po porannym wybuchu gazu w katowickiej kamienicy, pozostało do przeszukania już tylko jedno miejsce.

2014-10-23, 22:58

Katastrofa w Katowicach. Strażacy szukają trzyosobowej rodziny

Posłuchaj

Prezydent Katowic Piotr Uszok: poszkodowani zamieszkują ośrodek Caritasu (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Teraz przy pomocy ciężkiego sprzętu rozbierają stropy budynku.

Dowodzący akcją zastępca komendanta śląskiej straży pożarnej Jeremi Szczygłowski poinformował, że ratownicy sprawdzili dwa z trzech miejsc, gdzie mogły być ofiary. Uprzątnięto także gruzowisko od strony ulicy, a to od strony dziedzińca jest już niemal usunięte.
- Zostaje miejsce najbardziej prawdopodobne, ale też i najtrudniejsze. To jest to miejsce, gdzie wszystkie stropy zawaliły się nad strop nad kondygnacją wysokiego parteru - dodał Szczygłowski.

Z Oświęcimia ściągnięto specjalistyczną maszynę, która jest w stanie powoli i ostrożnie podnosić zawalone ciężkie belki stropów.

REKLAMA

TVN24/x-news

"Nie stwierdzono oznak życia"

Wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy, który przyjechał do Katowic, powiedział, że ratownicy dotąd robili wszystko, co nie zagrażałoby zawaleniem się pozostałości konstrukcji. - Przebijali się przez mury, tam robione były nawierty, wprowadzano specjalne kamery, były urządzenia nasłuchowe, były w akcji również psy - wymieniał Rakoczy. Ratownicy przez długi czas wybierali gruz rękoma. - Cały czas szukają, podkreślam to, cały czas szukają tych trzech osób. Dopóki ich nie znajdziemy, nie można powiedzieć, jaki będzie finał sprawy - dodał Rakoczy.
- Nie stwierdzono na razie żadnych oznak życia, ale akcja ratownicza jest prowadzona. Właściwie całą technologię, którą dzisiaj mamy w Państwowej Straży Pożarnej, wykorzystaliśmy w czasie tych działań. Natomiast mamy świadomość, że zastosowane techniki nie przyniosły rezultatów. Spróbowaliśmy dotrzeć do wszelkich wolnych przestrzeni. Stąd też decyzja o wprowadzeniu ciężkiego sprzętu i sukcesywnej rozbiórce - wyjaśniał komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Wiesław Leśniakiewicz.

Pozostałości budynku są cały czas niestabilne i mogą się zawalić. Wygięta jest m.in. ściana frontowa - stąd cały czas budynek obserwują specjaliści nadzoru budowlanego i geodeci, współpracujący z jednym z dowódców.

Poszukiwani dziennikarze i ich dziecko

Do potężnej eksplozji doszło około godziny 5:00. Zniszczone zostały trzy kondygnacje kamienicy. Zawaliła się ściana frontowa części budynku, ocalał tylko wysoki parter. Momentalnie wybuchł pożar, z którym strażacy długo walczyli. Pięć osób trafiło do szpitali. Najciężej ranny mężczyzna trafił do siemianowickiej oparzeniówki, ma poparzone ponad 60 procent powierzchni ciała i przypuszczalnie także drogi oddechowe.

REKLAMA

TVN24/x-news

Poszkodowany przebywa na oddziale intensywnej terapii, został zaintubowany. To najprawdopodobniej w jego mieszkaniu doszło do wybuchu gazu. Prezydent Katowic po południu potwierdził, że to osoba, która następnego dnia miała być eksmitowana z zajmowanego przez nią lokalu w kamienicy.

REKLAMA

TVN24/x-news

W kamienicy zameldowanych było ponad 20 osób. Po wybuchu ewakuowano 15 lokatorów. Trzy osoby po południu nadal były poszukiwane.

Zawalenie kamienicy w Katowicach. Ujawniono tożsamość poszukiwanych >>>
W czwartek po południu telewizja TVN24 podała, że wśród zaginionych są reporter Faktów TVN Dariusz Kmiecik, jego żona - dziennikarka TVP Katowice Brygida Frosztęga-Kmiecik - oraz ich dwuletnie dziecko.
Postępowanie w sprawie katastrofy wszczęła katowicka prokuratura. Na razie jednak trzeba zakończyć akcję ratowniczą, dopiero później teren będą mogli zbadać biegli z zakresu gazownictwa i pożarnictwa.
Możliwe przyczyny tragedii
Zastępca szefa śląskiej straży pożarnej sygnalizował, że ze wstępnych ocen biegłych, z którymi rozmawiał, wynika że przyczyną katastrofy był wybuch gazu. Chodzi jednak o większą jego ilość. - Butla z gazem nie byłaby raczej w stanie zniszczyć trzech kondygnacji - zaznaczył ratownik.
Jak podał z kolei prezydent Katowic, z dokumentów wynika, że w mieszkaniu, z którego najprawdopodobniej w piątek miał być eksmitowany lokator, zakład gazowniczy odciął już instalację gazową. Uszok nie potwierdził, że to w tym mieszkaniu doszło do wybuchu. - Trzeba tu poczekać na szczegółowe ustalenia prokuratury - zaznaczył.
IAR, PAP, bk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej