Riquelme zakończył karierę. Niespełniony geniusz?

Argentyńczyk Juan Roman Riquelme zakończył karierę. Czterokrotnie był wybierany najlepszym piłkarzem w ojczyźnie, triumfował też w plebiscycie na najlepszego zawodnika Ameryki Południowej. Czy jednak można mówić o tym, że pokierował karierą na miarę swojego talentu?

2015-01-26, 12:47

Riquelme zakończył karierę. Niespełniony geniusz?

- Podjąłem decyzję o zakończeniu gry w piłkę - powiedział 36-letni Riquelme, środkowy pomocnik, który ostatnio występował w zespole Argentinos Juniors.

Jeszcze kilka dni temu tamtejsze media informowały, że chce go zatrudnić paragwajski klub Cerro Porteno oferując miesięczną pensję w wysokości, w przeliczeniu, 110 tysięcy dolarów.

Riquelme to piłkarz dla wielu wybitny, który z piłką potrafił zrobić praktycznie wszystko. Można jednak bez większego ryzyka napisać, że nigdy w pełni nie sprostał oczekiwaniom, które przed nim stawiano.

Z drużyną Boca Juniors Buenos Aires trzy razy zwyciężył w Copa Libertadores, najważniejszych rozgrywkach klubowych w Ameryce Południowej. Z kolei z hiszpańskim Villarrealem osiągnął półfinał Ligi Mistrzów w 2006 roku. Grał też, choć bez sukcesów, w Barcelonie.

REKLAMA

W argentyńskiej kadrze (był nawet jej kapitanem) Riquelme rozegrał 51 meczów i strzelił 17 bramek. W 2008 roku triumfował z olimpijską reprezentacją na igrzyskach w Pekinie.

Podczas gry w Boca Juniors prezentował fenomenalne możliwości, jednak nie uniósł na swoich barkach ciężaru dyrygowania drużyną z Katalonii. Do Barcelony był sprowadzany jako jeden z reżyserów gry, kibice mieli co do niego duże oczekiwania.

Sam zespół był jednak w fazie przebudowy i nie grał na miarę oczekiwań, a Riquelme przybył do Hiszpanii tuż po tym, jak w Argentynie porwany został jego brat. Dodatkowo doszła do tego niechęć ówczesnego trenera, Louisa van Gaala, który (delikatnie mówiąc) nie był zwolennikiem sprowadzenia Argentyńczyka. Nie chciał na niego stawiać, a jeśli już dawał mu grać, to ustawiał go głównie na skrzydle, gdzie zawodnik nie mógł się odnaleźć.

Wydaje się, że piłkarz trafił do zespołu w momencie najgorszym z możliwych i właśnie to zadecydowało, że nie odniósł w niej sukcesu.

REKLAMA

Riquelme był klasycznym rozgrywającym, który dzielił kibiców na dwa obozy - tych, którzy uwielbiali jego technikę, magię i wizję gry oraz tych, którzy zarzucali mu zbyt duży luz w grze, angażowanie się tylko w ofensywę i lekceważenie taktycznych obowiązków.

Riquelme kochał być pod grą, inicjować wszystkie zaczepne akcje swojego zespołu. Musiał czuć, że jest centralną postacią w drużynie, dopiero wtedy był w stanie pokazać pełnię swoich ogromnych możliwości.

"Piłka dała mi wszystko. Była dla mnie najlepszą zabawką z możliwych, najlepszą, jaką mógłbym sobie wyobrazić. Nie da się przebić tego, kto wymyślił tę dyscyplinę" - napisał w swoim oświadczeniu.

Po odejściu z Barcelony przebojem odrodził się w Villareal, w barwach którego rozegrał ponad 100 spotkań, strzelając 36 bramek.

REKLAMA

Był liderem zespołu, który w 2006 roku rewelacyjnie prezentował się w Lidze Mistrzów i dotarł do półfinału rozgrywek. Tam mierzył się z Arsenalem, a Riquelme potwierdził, jak bardzo zależny od niego był zespół. W 89. minucie rewanżowego spotkania Argentyńczyk mógł strzelić gola na wagę dogrywki i przedłużyć nadzieje kibiców, jednak jego strzał obronił Jens Lehmann, a Villareal pożegnał się z marzeniami o Pucharze Europy.

Rok później wrócił do Argentyny, by znów występować w barwach Boca Juniors ze statusem idola kibiców i niekwestionowanej gwiazdy, a dla niektórych wręcz boga. Pojawiały się co prawda doniesienia o tym, że europejskie kluby starały się przekonać go, by podjął jeszcze jedną próbę podbicia Europy, ale ostatecznie nigdy do tego nie doszło.

Nawet mimo swojego wieku w ojczyźnie potrafił pokazać klasę, demonstrując zagrania, po których ręce same składały się do oklasków. Niestety, dla fanów tego piłkarza na całym świecie, działo się to raczej na peryferiach wielkiego futbolu.

Można było jednak odnieść wrażenie, że to właśnie w Boca Juniors był na swoim właściwym miejscu. Bez ograniczeń i bez wielkiej presji mógł pokazywać techniczne fajerwerki, sztuczki i fenomenalne rzuty wolne, które także były jego znakiem firmowym.

REKLAMA

Typowych playmakerów nie zostało w świecie piłki zbyt wielu. Można powiedzieć, że artyści tego rodzaju są w futbolu gatunkiem zagrożonym. Współcześnie większą wartość ma uniwersalność, łączenie gry ofensywnej z defensywą, a w parze z techniką coraz częściej idzie fizyczna siła, niesamowita dynamika i wydolność.

Pewna generacja piłkarzy odchodzi z czynnego grania. Niedawno karierę zakończył wielki Thierry Henry, po nim na emeryturę przeszedł Eric Abidal. Lista zawodników, do których nieobecności trzeba się będzie niedługo przyzwyczaić, jest niestety długa.

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej