Najazd rolników na Warszawę

Nie ustaje protest rolników. Demonstrujący domagają się dopłat do produkcji mleka i trzody oraz rekompensat za szkody łowieckie. Kolumna rolniczych ciągników stanęła w miejscowości Zakręt pod Warszawą. Rozmowy rolników z resortem rolnictwa zostały zerwane i zapowiedziano kontynuację protestu.

2015-02-11, 17:06

Najazd rolników na Warszawę
Około 120 ciągników zajęło kilka kilometrów jednego pasa krajowej dwójki w okolicach miejscowości Zakręt. Dalej wjechać nie mogą, bo zabraniają tego przepisy ruchu drogowego.Foto: PAP/Leszek Szymański

Posłuchaj

11.02.15 Prof. Andrzej Kowalski: „Rolniczy protest w Polsce ma przyczyny polityczne (…)”
+
Dodaj do playlisty

W związku z niepowodzeniem negocjacji między rolnikami a stroną rządową Sławomir Izdebski zapowiada kontynuację protestu rolników na obrzeżach Warszawy. Szef rolniczego OPZZ zaapelował do protestujących przed Ministerstwem Rolnictwa, aby dołączyli do rolników jadących traktorami do stolicy.

Prof. Andrzej Kowalski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa Gospodarki Żywnościowej przyznał w Polskim Radiu 24, że rolnicy mają powody do protestu. Ekspert dodał jednak, że sytuacja rolników w niektórych krajach Unii Europejskiej jest jeszcze gorsza.

– Dochody polskich rolników spadły ok. 5 proc. w stosunku do roku 2013. Trzeba jednak pamiętać, że w tym samym czasie dochody rolników w Finlandii spadły o 22,8 proc., a niektórych krajach o 19 proc. Nie słychać tam o żadnych protestach. Wynika z tego, że rolniczy protest w Polsce ma również przyczyny polityczne – wskazywał specjalista.

Natomiast prof. Hanna Podedworna z Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego oceniła, że położenie rolników jest bardzo trudne i zwróciła uwagę na sposoby protestów w innych krajach.

REKLAMA

– Organizacje rolnicze w wielu państwach mają inne ustawodawstwo niż związki zawodowe. Wynika to z ich specyficznego statusu. Istnieje stara forma protestów o tzw. charakterze chłopskim. Właśnie jazda traktorami świadczy o wielkiej rozwadze rolników, ponieważ mogliby te wszystkie świnie, których nie mogą sprzedać, przygonić i zostawić w Warszawie. Tak było choćby w Australii – wyjaśniła socjolog wsi.

Polskie Radio 24/gm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej