Narodowa debata... o debacie prezydenckiej
Kandydatom na prezydenta zależy na debacie. Wszyscy chcą publicznie rozmawiać, oprócz urzędującego prezydenta, który nie widzi takiej potrzeby. – Polacy znają moje poglądy, w debacie nie powiedziałbym nic nowego – stwierdził Bronisław Komorowski.
2015-02-18, 10:31
Posłuchaj
Nie tylko pretendenci do fotela prezydenckiego zgłaszają chęć konfrontacji poglądów z kontrkandydatami. Debaty chcą sami wyborcy – tak wynika z najnowszego sondażu ośrodka IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. 56 proc. Polaków uważa, że rozmowa między kandydatami powinna się odbyć.
W przeszłości dochodziło już do podobnych debat. Jedną z bardziej pamiętnych potyczek słownych byłą wymiana zdań między Aleksandrem Kwaśniewskim a Lechem Wałęsą z 1995 roku. – Przypominam sobie tę debatę. Specyfika polityków była wówczas zupełnie inna. Mieliśmy do czynienia z wielkimi osobowościami: Kuroniem, Olszewskim – komentował na antenie Polskiego Radia 24 Łukasz Perzyna z portalu polityczni.pl.
Według Zbigniewa Lazara, specjalisty ds. wizerunku, strategia Bronisława Komorowskiego, który podważa sensowność organizacji dyskusji, jest celowym działaniem. – Obecny prezydent mógłby na takiej debacie tylko stracić. Komorowski nie wypada ostatnio najlepiej podczas medialnych wystąpień. Jest nieprzygotowany i traci na wizji nerwy – stwierdził.
REKLAMA
Komentatorzy „Debaty Poranka” uważają, że istotne jest nie tylko to, żeby do rozmowy kandydatów na najważniejszy urząd w państwie doszło, ale również sposób jej przeprowadzenia. – Jeśli w takim wydarzeniu weźmie udział wiele osób, to przeistoczy się to w jałową dyskusję o szczegółach, a nie prezentację ważnych światopoglądowo kwestii – tłumaczył Zbigniew Lazar.
Za strategią wyborczą kandydatów, w tym również za stanowiskiem starających się o prezydenturę na temat debaty, stoją sztaby wyborcze. Spin doktorzy odgrywają kluczową rolę w układaniu wyborczego kalendarza i rozkładaniu politycznych akcentów. – Sztaby kandydatów śpią i działają rutynowo, nie są elastyczne, a w ich szeregach próżno szukać specjalistów – zauważył ekspert ds. wizerunku politycznego. Z kolei zdaniem Łukasza Perzyny, zespoły powołane do prowadzenia kampanii kandydatów odgrywają drugoplanową rolę. – Tak naprawdę liczą się nie sztaby, ale sami kandydaci.
Polskie Radio 24/dm
REKLAMA
Polecane
REKLAMA