Miroslav Radović oficjalnie zawodnikiem Hebei China Fortune. Typowy "skok na kasę"?
Transfer Miroslava Radovicia z warszawskiej Legii do Hebei China Fortune stał się faktem. W środę zespół z drugiej ligi chińskiej oficjalnie zaprezentował piłkarza, który w trakcie dwóch lat gry zarobi prawdziwą fortunę.
2015-02-25, 19:20
Miroslav Radović w ostatnich latach był kluczowym zawodnikiem Legii Warszawa.
Serb piłkarsko dojrzał, stając się efektownym i efektywnym ofensywnym pomocnikiem, który kreował grę swojej drużyny. Nie bał się odpowiedzialności, brał na swoje barki ciężar gry i w trudnych momentach zdobywał ważne bramki. Zupełnie zmienił się jako piłkarz w stosunku do tego, co prezentował po trafieniu na Łazienkowską z Partizana Belgrad w 2006 roku i była to zmiana pozytywna, którą kibice obserwowali latami.
Czas pokaże, czy to dobry interes dla władz stołecznego klubu. 2 miliony euro za 31-letniego Serba wydają się bardzo dobrą kwotą, jednak trzeba będzie liczyć na zmienników i rozejrzeć się za następcą "Rado". W tym momencie jest Ondrej Duda i Michał Masłowski, ale Słowak prawdopodobnie odejdzie na Zachód (po meczach w europejskich pucharach znalazł się pod obserwacją znanych europejskich firm).
Jak wyglądało pożegnanie Serba z kibicami? Czegoś takiego praktycznie w ogóle nie było.
REKLAMA
W jednym z najważniejszych momentów ostatnich lat, jakim było starcie w meczu z Ajaksem w 1/16 Ligi Europy, Serb nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Ostatni mecz w Ekstraklasie z Koroną Kielce był rozgrywany na wyjeździe, a piłkarz ponownie nie był w składzie.
Henning Berg zdecydował, że uwielbiany przez kibiców "Rado" nie jest w stanie grać z powodu zamieszania, jakie towarzyszyło transferowi. Co ciekawe, Norweg przekonywał przed pierwszym spotkaniem, że Radović zostanie w Legii. Jak widać, może nie wiedział wszystkiego.
Czy decyzja szkoleniowca była słuszna? Trudno oceniać, ponieważ Radović potrafił dać zespołowi coś ekstra. Sam zawodnik mówił "kilku nieprzespanych nocach", krążyły też doniesienia dotyczące tego, że Chińczycy nie chcą, by Serb wystąpił z Ajaksem, ponieważ mógłby odnieść kontuzję. Kto wie, czy akurat on nie dałby Legii tej uprawgnionej bramki. Pozostanie to jedynie w sferze gdybań.
LE: Radović rozczarowany decyzją Berga. "Byłem gotowy do gry"
Radović podpisał dwuletni kontrakt, który zagwarantuje mu wielkie pieniądze. Rocznie może zarabiać nawet sześć razy więcej niż w warszawie. Mówi się, że w sumie zarobi w Chinach nawet ponad 10 milionów złotych.
REKLAMA
Wygląda na to, że będzie gwiazdą rozgrywek, stanie też przed szansą na współpracę z Radomirem Anticiem - to także miało wpływ na jego decyzję. Dodatkowo na boisku będzie występował z innym Serbem, Nenadem Milijasem. Czy oglądaliśmy najlepszy w ostatnich latach przykład na to, czym jest "skok na kasę"?
Sportowo były zawodnik Legii na pewno straci, ponieważ piłka nożna w Chinach nie jest na poziomie, który gwarantował by spełnienie ambicji co lepszych zawodników. Szczególnie, że mówimy w tym przy drugiej lidze. 31-latek często powtarzał (jak większość legionistów), że jego marzeniem jest zagranie z Legią w Lidze Mistrzów. W tym sezonie było bardzo blisko i wydaje się, że w tej drodze, na której jest mistrz Polski, awans do tych elitarnych rozgrywek jest kwestią najbliższych sezonów.
Ostatnie transfery zespołu pokazały jednak, że potrafi on wydawać pieniądze, a 2 miliony euro to wystarczająca ilość środków na sprowadzenie kogoś, kto podniesie jakość w zespole.
Zapewnienia Serba, że chce zostać w Legii do końca kariery okazały się nie wytrzymać konkurencji z wielkimi pieniędzmi. I przyznajmy uczciwie, że Radoviciowi trudno się dziwić. W Legii nie mógł liczyć na podobne zarobki, a dwa lata gry w Chinach w tym wielu sprawią, że będzie mógł zakończyć karierę z niebotycznymi oszczędnościami na koncie.
REKLAMA
Fani na pewno doceniają to, ile Serb zrobił dla klubu. Powrót do Warszawy? Prawdopodobnie tak, ponieważ żona i córka piłkarza zostają w Polsce. Wątpliwe jednak, by powrócił w tej roli, którą miał dotychczas.
Radović rozegrał w barwach Legii 329 oficjalnych spotkań, w których trafiał do siatki 77 razy. Dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, cztery raz Puchar Polski i raz Superpuchar.
Godnego pożegnania nie było. Jest jednak kilka milionów powodów, które sprawią, że łatwiej będzie o tym nie myśleć.
Agencja TVN/x-news
REKLAMA
ps, PolskieRadio.pl
REKLAMA