Afganistan: czy rozmowy z talibami przyniosą pokój?
Już na początku marca rząd Afganistanu podejmie rozmowy z talibami. Zapowiadają to afgańscy prezydent i premier. Talibów zaś do rozmów ma zmusić ich mecenas - Pakistan, który coraz lepiej dogaduje się z afgańskim prezydentem.
2015-02-28, 11:16
- Szanse na pokój nigdy nie były tak duże jak dziś - twierdzi urzędujący od września prezydent Aszraf Ghani, mówiąc o trwającej czwarte dziesięciolecie afgańskiej wojnie. Także jego niedawny rywal w walce o prezydenturę, a dziś premier w koalicyjnym rządzie dr Abdullah zapewnia, że rozmowy pokojowe z talibami rozpoczną się w "najbliższych dniach", a on sam i jego zwolennicy nie będą się im sprzeciwiać.
Deklarację Abdullaha uznano za kluczową, ponieważ reprezentuje dawny Sojusz Północny, ugrupowanie partyzanckie, które w latach 90. XX wieku jako jedyne w Afganistanie walczyło z talibami rządzącymi wtedy w Kabulu. Sojusz Północny, w którym dominują Tadżycy z północnego Afganistanu od lat sprzeciwiał się jakimkolwiek układom z talibami i wrogo odnosił się do ich mecenasa, Pakistanu.
Postawa Pakistanu
- Pakistan oznajmił talibom, że muszą z nami rozmawiać i bardzo nas to cieszy – powiedział Abdullah po wizycie w Kabulu dowódcy pakistańskiego wojska generała Rahila Szarifa i szefa wywiadu wojskowego ISI generała Rizwana Achtara. Pakistańscy wojskowi od lat dyktują afgańską politykę rządów w Islamabadzie, a ich celem jest ustanowienie w Kabulu władz przychylnych Pakistanowi.
Według dyplomatów z Kabulu do pierwszych bezpośrednich rozmów między afgańskim rządem i talibami może dojść na początku marca, najpewniej w Dausze, stolicy Kataru, choć wśród możliwych miejsc spotkań wymienia się też Dubaj, Kabul, Islamabad, a nawet Pekin, gdzie niedawno na zaproszenie chińskich władz gościli emisariusze talibów.
REKLAMA
Porażka rozmów
Dwa lata temu poprzednia próba nawiązania rozmów z talibami zakończyła się fiaskiem. Talibom zezwolono na otwarcie biura w Dausze, ale ówczesny afgański prezydent Hamid Karzaj (2002-2014) zerwał rokowania, wściekły na Amerykanów, że rozmawiają z talibami za jego plecami i na talibów, że nazywają swoje biuro ambasadą Afganistanu.
Karzaj nie ufał Amerykanom, a jeszcze bardziej Pakistańczykom, których oskarżał o sekretne wspieranie talibów, by wpływać w ten sposób na politykę afgańskich władz. W odwecie zacieśniał więzy z Indiami, co sprawiało, że Islamabad sabotował jego starania o nawiązanie kontaktów z ukrywającymi się w Pakistanie przywódcami talibów. Odpłacając pięknym za nadobne, Karzaj kazał swoim wojskowym udzielać wsparcia pakistańskim talibom.
Nowy prezydent
Fatalne stosunki między Afganistanem i Pakistanem, uniemożliwiające jakiekolwiek porozumienie rządu Kabulu z talibami zmienił wybór Ghaniego na afgańskiego prezydenta. W przeciwieństwie do Karzaja, Ghani zaczął zabiegać o jak najbliższą z współpracę z Pakistanem, a na rzecz sąsiedzkiej zgody poświęcił przyjaźń z Indiami. Jako prezydent odwiedził już Pakistan, Chiny, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie, a wciąż nie może wybrać się do Delhi, dokąd Karzaj jeździł w pierwszej kolejności.
Zamachy bombowe
Już to zyskało mu sympatyków w Islamabadzie. A Ghani rozkazał też swojemu wojsku zwalczać pakistańskich talibów, zabronił udzielać im dalszego wsparcia. Przełomem były zamachy bombowe talibów z obu stron granicy - w afgańskiej Paktice w grudniu 2014 r. (45 zabitych) i pakistańskim Peszawarze w styczniu (ponad 150 zabitych). Właśnie wtedy Ghani zabronił wspierać pakistańskich talibów i nakazał wydać Islamabadowi ich emira mułłę Fazlullaha. W zamian zażądał, by Pakistańczycy umożliwili mu kontakt z przywódcami afgańskich talibów, przebywających od lat w Kwetcie i Peszawarze. Ghaniego poparli Chińczycy, którzy nie chcą, by wojenny chaos w Hindukuszu przeniósł się do leżącego tuż obok Turkiestanu Wschodniego (Xinjiangu), zamieszkanego przez muzułmańskich Ujgurów.
REKLAMA
W lutym, by dowieść swojej dobrej woli, Ghani zaproponował talibom, że gotów jest oddać ich przedstawicielom - b. szefowi dyplomacji mulle Wakilowi Achmedowi Muttawakilowi, b. ambasadorowi w Pakistanie mulle Abdulowi Salamowi Zajjefwi oraz Hajratowi Biharowi, zięciowi Gulbuddina Hekmatiara, przywódcy partyzanckiej armii, sprzymierzonej z talibami - ministerialne posady w swoim rządzie (resorty spraw pogranicznych i plemiennych, rolnictwa oraz spraw religijnych) oraz stanowiska gubernatorów południowych prowincji Helmand, Kandahar i Nimroz.
Obce wojska
Talibowie nie przyjęli oferty. Odpowiedzieli też, że dopóki obce wojska stacjonować będą w Afganistanie, nie będą podejmować żadnych rozmów z Kabulem. Zgodnie z umową z USA, do końca 2016 r. w Afganistanie pozostawać będzie kilkanaście tysięcy żołnierzy Zachodu, którzy będą szkolić afgańskie wojsko. Amerykanie, mający już dość afgańskiej wojny, gotowi są jednak wycofać wojska wcześniej, a Ghani w marcu ma o tym rozmawiać w Waszyngtonie.
Poza Pakistanem, który grozi wypowiedzeniem im gościny, afgańskich talibów do rozmów z Kabulem skłaniać ma wojenny pat, utrzymujący się od lat w Afganistanie, a także metryki ich przywódców, z każdym rokiem starszych, schorowanych i z powodu długoletniego pobytu na obczyźnie, coraz bardziej oderwanych od afgańskiej rzeczywistości i coraz bardziej skłóconych z młodszym pokoleniem partyzanckich komendantów, zafascynowanych sukcesami syryjsko-irackiego kalifatu.
Losy afgańskiej wojny i rozmów pokojowych rozstrzygną się wiosną, kiedy partyzanci ruszają zwykle do kolejnych ofensyw przeciwko armii rządowej. Jeśli tym razem wstrzymają się z atakiem, będzie to dowód siły pakistańskiej perswazji. Jeśli jednak ruszą do natarcia, dowiodą, że mimo groźby utraty baz wypadowych i kryjówek, odrzucili pakistańską ofertę nie do odrzucenia.
REKLAMA
pp/PAP
REKLAMA