Ebola znowu atakuje. Wirus zabił niemowlę w Sierra Leone
W Sierra Leone po raz pierwszy od 4 miesięcy odnotowano śmiertelny przypadek zarażenia wirusem ebola. Ofiarą choroby jest kilkumiesięczne dziecko.
2015-04-05, 12:55
Test na obecność eboli przeprowadzono u 9-miesięcznego dziecka, które zmarło w dystrykcie Kailahun we wschodniej części kraju. To właśnie ten region był epicentrum największej od lat epidemii choroby wywoływanej przez wirus. Jak poinformowała Winnie Romeril - rzeczniczka Światowej Organizacji Zdrowia - lokalni i zagraniczni eksperci zostali wysłani do zbadania tego przypadku.
Nie wiadomo, w jaki sposób doszło do zakażenia dziecka wirusem, ponieważ jego rodzice byli zdrowi. Jednak jak tłumaczy Alex Bonapha, przewodniczący rady dystryktu Kailahun, możliwe, że do zarażenia chłopca mogło dojść podczas przeprowadzonej wcześniej transfuzji krwi.
W wyniku zarażenia wirusem ebola na zachodzie Afryki zmarło ponad 10 tysięcy ludzi. Światowa Organizacja Zdrowia zastrzega jednak, że wszelkie dostępne dane nie uwzględniają dużej liczby nieznanych lub niezgłoszonych przypadków. - Niektóre społeczności nadal ukrywają chorych i nie przestrzegają żadnych przepisów dotyczących pochówku zmarłych, co utrudnia walkę z ebolą - twierdził w rozmowie z BBC afrykański lekarz Landry Mayegani.
20 marca nowy przypadek eboli stwierdzono w sąsiadującej z Sierra Leone Liberią. Władze Liberii liczyły, że w kwietniu będą mogły oficjalnie ogłosić koniec epidemii. Zgodnie z obowiązującymi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) można to zrobić 42 dni (dwa pełne okresy inkubacji choroby) po tym, gdy w kraju nie zostanie potwierdzony nowy przypadek choroby. Ostatniego pacjenta z centrum leczenia eboli w Monrovii wypuszczono 5 marca.
REKLAMA
Specjalny wysłannik ONZ do walki z ebolą Ismail Ahmed pod koniec marca przewidywał, że epidemia eboli w Afryce Zachodniej może skończyć się w sierpniu. - Do tej pory unikaliśmy podawania dat, ale myślę, że lipiec - sierpień to okres, gdy epidemia przejdzie do historii. Liczymy na to, że wtedy nie będzie już nowych przypadków zachorowań - powiedział ekspert.
W rozmowie z BBC Ahmed przyznał, że i ONZ i cała społeczność międzynarodowa popełniły błędy. Jego zdaniem, trochę wynikało to z niewiedzy, a trochę z arogancji. Część ekspertów już wcześniej krytykowała światowe instytucje za zbyt wolną reakcję na zagrożenie epidemią.
Światowe instytucje za opieszałość w walce z ebolą w Afryce krytykuje m.in. organizacja "Lekarze bez granic". Pierwsze apele o pomoc zostały zignorowane zarówno przez krajowe rządy, jak i przez Światową Organizację Zdrowia. Opieszałość wielu instytucji miała katastrofalne skutki, a można było ich uniknąć - stwierdza organizacja w raporcie.
IAR/fc
REKLAMA
REKLAMA