Nowy stenogram ze Smoleńska. Śledczy pokazują dokumenty
Stenogram z nowego odczytu nagrań z kokpitu Tu-154 opracowany został przez siedmioosobową grupę biegłych uczestniczących w badaniach odsłuchowych - poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa.
2015-04-09, 21:15
Posłuchaj
Prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała o ujawnieniu dwóch dokumentów z otrzymanej w początkach marca kompleksowej opinii biegłych w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Częścią tej kompleksowej opinii była analiza ponownych kopii nagrań z kokpitu Tu-154. Polscy biegli ponownie skopiowali zapisy "czarnej skrzynki" w lutym 2014 r. w Moskwie.
Na stronie internetowej prokuratury zamieszczono m.in. liczący 107 stron dokument zatytułowany "Cyfrowe przetwarzanie i analiza dźwięku rejestratora dźwiękowego MARS-BM samolotu TU-154M".
Dokument ten - jak poinformowała NPW - składa się z części technicznej obejmującej m.in. ocenę techniczną kopii zapisów, analizę konstrukcji magnetofonów i ocenę zasięgu mikrofonów. Jak dodała prokuratura, autorem tej części opracowania był biegły Andrzej Artymowicz.
Z kolei drugą część tego dokumentu stanowi stenogram. Został on "bezprawnie, bez zgody uprawnionego organu, upubliczniona w ostatnich dniach przez jedną ze stacji radiowych" - przypomniała NPW.
(Źródło: TVP/x-news)
- Wskazać należy, iż stenogram opracowany został przez siedmioosobową grupę biegłych uczestniczących w badaniach odsłuchowych, o specjalnościach: badanie wypadków lotniczych, pilotaż i szkolenie lotnicze, organizacja lotów, współpraca w załodze, eksploatacja samolotu Tu-154 oraz psychologia lotnicza - poinformował ppłk Janusz Wójcik z NPW. Dodał, że Artymowicz był jedynie jednym z członków grupy biegłych prowadzących odsłuchy.
Natomiast drugim ujawnionym w czwartek dokumentem jest licząca 78 stron "Opinia w zakresie fonetyczno-akustycznej analizy zapisów dźwiękowych z samolotu Tu-154M nr 101" opracowana przez prof. Grażynę Demenko. Opinia ta dotyczy m.in. ogólnej oceny i fonetyczno-akustycznej weryfikacji transkrypcji wybranych przez biegłych wypowiedzi oraz oceny możliwości identyfikacji wybranych przez biegłych głosów.
Jak podkreśliła NPW, dokument ten natomiast "nie zawiera transkrypcji, to jest spisania odsłuchanych treści nagrania".
Opinie biegłych
Opinia autorstwa profesor Grażyny Demenko nie stwierdza jednoznacznie, czy głos pojawiający się w kabinie pilotów, należał do Dowódcy Sił Powietrznych generała Andrzeja Błasika. Oceny, że tak było, pojawiły się w mediach, gdy jedna ze stacji radiowych ujawniła nowy stenogram.
Profesor Grażyna Demenko zaznacza że w kokpicie "niewątpliwie przebywały inne osoby". Według niej, "nie można wykluczyć, iż niezidentyfikowany głos wypowiadający pod koniec lotu frazę 'sto metrów (czy też frazę dwieście trzydzieści metrów)', mógł należeć do gen. Andrzeja Błasika lub innej osoby o podobnym głosie". Jednocześnie biegła podkreśliła, że "z dużym stopniem prawdopodobieństwa, graniczącym z pewnością, należy stwierdzić, iż frazy te nie były wypowiedziane przez członków załogi".
W opinii podkreślono, że "inne niezidentyfikowane wypowiedzi z bardzo dużym prawdopodobieństwem, nie należały do głosów załogi, jednakże trudno wskazać obiektywne przypisania".
REKLAMA
Z kolei autor drugiej opinii Andrzej Artymowicz podkreśla, że w nowym stenogramie udało się odczytać znacznie więcej słów, niż poprzednio. Jego zespół przypisuje konkretne wypowiedzi między innymi Dowódcy Sił Powietrznych. - Transkrypcja jest wspólną wersją, ustaloną na podstawie indywidualnych odsłuchów biegłych - zaznacza Andrzej Artymowicz.
Poinformowano również, że przy obróbce materiałów z rejestratora rozmów w kokpicie zastosowano nowatorskie metody, poprawiające jakość i czytelność, a stenogram powstawał "dzięki wielomiesięcznej pracy grupy odsłuchowej". Pewność odczytu określono w nim w skali od 1 do 4. Przy niektórych wypowiedziach, m.in. DSP, umieszczono znaki zapytania - oznaczające wątpliwości w odczycie danych słów.
W stenogramie pojawiają się m.in. wypowiedzi przypisane DSP: "Faktem jest, że my musimy to robić do skutku" (przy tej wypowiedzi umieszczono znak zapytania), "Po-my-sły!" i "zmieścisz się śmiało" (w obu przypadkach pewność odczytu - 3). DSP miał - według biegłych - w ostatniej fazie lotu podawać wysokość, na jakiej znajduje się samolot - o godzinie 8:40:24 - "230 metrów" oraz 8:40:42 - "100 metrów".
Naczelna Prokuratura Wojskowa zaznaczyła, że publikuje dokumenty "w związku z pojawiającymi się w wypowiedziach przedstawicieli mediów oraz niektórych polityków, nieprawdziwymi, mylącymi bądź nieprecyzyjnymi informacjami, dotyczącymi części fonoskopijnej kompleksowej opinii biegłych w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej".
Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>
REKLAMA
Z ujawnionego we wtorek przez RMF FM stenogramu wynika, że w kokpicie Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, do końca był dowódca sił powietrznych. Według rozgłośni, ze stenogramu wynika, że osoba ta nie opuszczała kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia miejsc, wydawała polecenia członkom załogi i zachęcała do lądowania. W publikacji jest szereg nieścisłości - oceniła Naczelna Prokuratura Wojskowa i zapowiedziała śledztwo ws. wycieku.
Cyfrowe przetwarzanie i analiza dźwięku rejestratora dźwiękowego MARS-BM samolotu TU-154M - (opracowanie Andrzeja Artymowicza ze stenogramem) >>>
Opinia w zakresie fonetyczno-akustycznej analizy zapisów dźwiękowych z samolotu TU-154M (Grażyna Demenko) >>>
Śledztwo smoleńskie. Polska zaskoczona zarzutami Rosji
Ponad 400 tomów liczą akta rosyjskiego śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak wynika z oficjalnego komunikatu Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, postępowanie nie może być na razie zakończone, między innymi dlatego, że strona polska nie odpowiedziała na kilka wniosków o pomoc prawną.
Komunikat rzecznika Komitetu Śledczego opisuje dotychczasowy zakres czynności wykonanych przez rosyjskich prokuratorów. Według Władimira Markina, przesłuchano 500 świadków, wykonano 1500 ekspertyz i tyleż samo oględzin różnego rodzaju przedmiotów.
REKLAMA
Rosjanie bardzo dobrze oceniają współprace z polskimi prokuratorami i ekspertami, zgłaszają jedynie że nie dostali odpowiedzi na kilka wniosków o pomoc prawną, co między innymi uniemożliwia im podjęcie decyzji w sprawie dalszych losów postępowania. Markin odniósł się również do wniosków polskich władz, związanych z wydaniem dowodów rzeczowych w śledztwie, w tym wraku Tupolewa.
- Nie ma w naszej decyzji żadnej polityki. W każdej kraju dowody rzeczowe pozostają w dyspozycji organu prowadzącego śledztwo, co jest standardową praktyką na całym świecie. Fragmenty polskiego samolotu są takimi dowodami w postępowaniu karnym, dlatego będą zwrócone dopiero po zakończeniu postępowania i podjęciu odpowiednich decyzji procesowych - stwierdził Markin.
Rzecznik Komitetu Śledczego przypomniał, że jak do tej pory wszystkie zebrane materiały wskazują, że do katastrofy doszło w wyniku złych decyzji podejmowanych przez załogę.
Rosja broni kontrolerów
Markin oznajmił, że "rosyjskie śledztwo nie ma żadnych podstaw do mówienia nawet o minimalnej odpowiedzialności grupy kierowania lotami za katastrofę". - Postępowali oni w ścisłej zgodzie z instrukcjami i międzynarodowymi przepisami lotnictwa cywilnego - podkreślił.
REKLAMA
Rzecznik przypomniał, że "zgodnie ze Zbiorem Informacji Aeronawigacyjnych Federacji Rosyjskiej (AIP FR) dowódcy zagranicznych statków powietrznych, wykonujących loty do Rosji, podejmują samodzielne decyzje o możliwości startu z lotniska i lądowania na lotnisku docelowym, ponosząc przy tym pełną odpowiedzialność za podjętą decyzję".
Markin zwrócił uwagę, że "informację o braku warunków pogodowych załodze (Tu-154M) przekazał również pilot (polskiego) Jaka-40, który wcześniej wylądował w Smoleńsku". Rzecznik Komitetu Śledczego podkreślił, że "postępowania tego pilota też nasuwa pewne pytania". - Doskonale wiedząc o niezgodności warunków pogodowych z minimami lotniska, o faktycznym braku wymaganej dla lądowania widzialności, on niemniej dwukrotnie powtórzył (słowa) "możecie spróbować", co mogło dodatkowo naprowadzić załogę na myśl o możliwości wykonania lądowania przy braku warunków - wyjaśnił.
Polska zaskoczona zarzutami rosyjskich śledczych
Mjr Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, odnosząc się do oświadczenia Komitetu Śledczego, powiedział, że "Polska zrealizowała większość wniosków dla strony rosyjskiej i nadal czeka na realizację wniosków złożonych w Komitecie Śledczym".
Z informacji na stronach internetowych NPW wynika, że rosyjski Komitet Śledczy skierował do Polski 30 wniosków o pomoc prawną, a polska prokuratura do strony rosyjskiej występowała 26 razy.
REKLAMA
Wcześniej NPW, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, mówiła, że czeka na realizację pierwszego z wniosków o pomoc prawną, dotyczącego zwrotu dowodów rzeczowych, jakimi są wrak Tu-154M i czarne skrzynki samolotu. Prokuratura czeka też na informacje na temat szczegółowych przepisów prawnych dotyczących lotniska Smoleńsk Siewiernyj.
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.
REKLAMA