Przemysł obronny w Polsce: między górą pieniędzy a możliwościami

130 mld zł na modernizację polskiej armii robi wrażenie. Jak sensownie wydać te pieniądze, by wojsko dysponowało nowoczesnym uzbrojeniem? I nie zapomnieć przy tym o polskim przemyśle zbrojeniowym - państwowym skupionym wokół Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale i prywatnym.

2015-04-29, 14:37

Przemysł obronny w Polsce: między górą pieniędzy a możliwościami
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Pixabay.com

Ten problem w rozmaitych aspektach przewijał się podczas debaty "Przemysł obronny w Polsce", która odbyła się w ramach VII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

21 kwietnia  Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło dwie ważne decyzje: wybór systemu Patriot - firmy Raytheon oraz zakup 50 śmigłowców wielozadaniowych Caracal - firmy Airbus Helicopters (jeśli ostateczne testy okażą się pomyślne). Decyzji o zakupie amerykańskiego systemu obrony przeciwlotniczej można się było spodziewać, ale śmigłowce Caracal były pewnym zaskoczeniem dla branży zbrojeniowej.

- Wzrost wydatków ze względu na bardzo racjonalną decyzję o wzmocnieniu armii powinien być ogromną okazją dla polskiego przemysłu. Decyzje, które zapadły w sprawie przetargów, bardzo wyraźnie wyznaczają miejsce polskiej zbrojeniówki. Moim zdaniem, w modernizacji armii będzie ona partycypowała w stopniu minimalnym - ocenił Krzysztof Krystowski, prezes i dyrektor zarządzający Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL-Świdnik.

Przemysł obronny - zaznaczył - jest niewątpliwie najbardziej upolitycznionym z przemysłów. - Wczoraj był dzień (idzie o decyzję w sprawie przetargu - przyp. red.), kiedy to polityka zdecydowała o wyborze śmigłowców. Nie jest łatwo prowadzić działalność gospodarczą w dziedzinie, w której decyzje polityczne odgrywają większą rolę niż elementy techniczne, a potem interesy gospodarki i przemysłu - powiedział szef WSK PZL Świdnik.

REKLAMA

- Cenna i warta podkreślenia jest wypowiedź twórcy Doliny Lotniczej, Marka Dareckiego na temat skali zaangażowanie zagranicznych firm w Polsce - przekujmy to w sukces. Dajmy wszystkim równe szanse, a nie krytykujmy tylko dlatego, że wybrany został ktoś inny. Rozumiem rozgoryczenie, które towarzyszy przetargowi na śmigłowce, ale nie mam powodu kwestionować decyzji ministra obrony narodowej. Zakładam, że chce dać polskiej armii to, co najlepsze. Chciałbym abyśmy postrzegali ten wybór jako szansę - podkreślił wiceminister Skarbu Państwa, Zdzisław Gawlik.

Komentarze po przetargowych rozstrzygnięciach, aczkolwiek wyraziste, nie zdominowały jednak dyskusji o polskim przemyśle obronnym.

Racjonalność decyzji

Zdzisław Gawlik uważa, że pieniądze na unowocześnienie uzbrojenia polskiego wojska będą wydane racjonalnie. - Dla mnie konsolidacja polskiego przemysłu obronnego jest szansą, żeby w jak największej części aplikować o kwoty dedykowane na rozwój sił zbrojnych. Nie wiem, ile z tych 130 mld zł uda się uszczknąć i ile będzie w końcu zagospodarowane przez spółki skupione w PGZ. Podoba mi się hasło, z którym wystąpiła PGZ we wrześniu ub. r. w Kielcach: chcemy być partnerem, służyć polskim siłom zbrojnym i to my musimy przygotować pewne rozwiązania, które zadowolą armię - przypomniał.

Wiceminister starał się wyważyć między racjami rozwoju polskiego przemysłu obronnego a kryteriami, którymi musi kierować się wojsko, wybierając uzbrojenie.

REKLAMA

- Nie chciałbym, by tylko z powodów ideologicznych armia musiała korzystać z wyrobów produkowanych w Polsce. Chciałbym, żeby ten produkt był jak najlepszy, a miarą tego będzie sprzedaż poza nasze granice. Jeśli polskie produkty znajdą nabywców w innych krajach, a jednocześnie kupi je polskie wojsko, tym większy będzie sukces PGZ. Straciliśmy już wiele lat na nieudane konsolidacje. Mam nadzieję, że kolejny przetarg będzie już wskazaniem na PGZ - dodał wiceminister.

- Mamy do czynienia z wyjątkowym biznesem; prawdopodobnie żaden innym sektor niż obronność nie jest tak wspierany przez rząd. W żadnym innym nie ma też takiej konkurencji - na poziomie zarówno spółek, jak i dyplomacji - mówił podczas debaty Krzysztof Wiater, partner zarządzający w DLA Piper Wiater.

Nawet w samych spółkach zbrojeniowych gorączkowo dyskutowano, czy MON powinien aż tak przyspieszać przetargi ze względu na sytuację na Wschodzie. Ale to już inny rodzaj różnicy zdań niż w przeszłości. O co chodzi? Jako przykład Krzysztof Wiater podał historię zakupu samolotu wielozadaniowego.

- Kiedyś toczyła się równoległa dyskusja: argumenty za i przeciw były skierowane do offsetu, ale zadawano też pytanie zasadnicze: czy na pewno kupujemy sprzęt, który jest potrzebny? Dzisiaj sytuacja się zmieniła. Nikt nie kwestionuje słuszności wydatków na obronność, gdyż sytuacja nas do tego zmusza - zauważa ekspert.

REKLAMA

W kwestii wyboru firm (polskie czy nie polskie?) w poszczególnych zamówieniach trzeba zachować "chłodną głowę". Najważniejsze są kryteria merytoryczne.

A jednym z nich - wspominał o tym wcześniej minister obrony Tomasz Siemoniak - są oczywiście parametry kupowanego sprzętu. - Nie sztuką kupić coś szybko; chodzi o to, by żołnierz na polu walki posługiwał się odpowiednim sprzętem, bo wówczas żadne dyskusje nie będą miały już znaczenia. Musimy kupić sprzęt, który zapewni pełną gotowość na najwyższym poziomie. Dzisiaj nie dokonujemy zakupów w oderwaniu od rzeczywistości - szacuje Krzysztof Wiater.

Mobilizacja Grupy

Na jakim etapie przygotowań do przetargów pozostaje Polska Grupa Zbrojeniowa, która właśnie zakończyła trudny proces konsolidacji (przynajmniej pod względem prawno-organizacyjnym, bo harmonijne dopasowanie firm, poszukiwanie synergii, porządkowanie struktury potrwają jeszcze długo)?

Tomasz Nita, członek zarządu PGZ przyznał, że historia grupy jest krótka, ale sporo już udało się zrobić.

REKLAMA

- Wprowadziliśmy trochę zmian personalnych. Naprawiamy pewne błędy z przeszłości - np. w kwestii kontraktu na armatohaubice Krab. Chcemy też uporządkować sprawy związane z Leopardem. Przeprowadzamy przegląd kompetencji poszczególnych zakładów w grupie. Nie chcemy konkurencji polsko-polskiej ani w przetargach dla armii, ani w eksporcie. Przed nami budowa nowoczesnego koncernu, który w tej części Europy miałby stać się liderem przemysłu obronnego. Niedługo, bo na najbliższych targach MSPO w Kielcach, chcemy zaprezentować strategię dla grupy - wymienił kierunki najpilniejszych prac po zjednoczeniu.

O strategii dla grupy rozmawialiśmy przed Europejskim Kongresem Gospodarczym z prezesem PGZ Wojciechem Dąbrowskim. Zobacz: W. Dąbrowski, PGZ: we wrześniu ogłoszenie strategii dla grupy

Tomasz Nita przypomniał, że PGZ zawiązał już dwa konsorcja w programach Wisła i Narew.

- Po ogłoszeniu przez MON wyboru systemu Patriot chcemy dalej kontynuować działania, które jednoczą ponad 13 firm. Propozycje, o których rozmawiamy z firmą Raytheon, dają możliwości przejścia do konkretów. Są wstępne porozumienia, zakresy współpracy - podkreślił.

REKLAMA

W programie Narew, PGZ chciałby zaś przedstawić armii własne rozwiązania. Grupa zainteresowana jest też przetargami na bezzałogowce, dostawami dla marynarki wojennej i polskich wojsk lądowych. - Konsorcjów będzie więcej - potwierdził stanowczo Tomasz Nita.

Mariusz Figurski, prorektor ds. rozwoju z Wojskowej Akademii Technicznej, zwrócił uwagę, że wieloletnie przekształcenia spółek zbrojeniowych doprowadziły do ograniczenia współpracy z ośrodkami naukowymi. - Ten aspekt nie był od lat rozwijany. Było zbyt mało elementów, gwarantujących długoletnie programy badawcze, zmierzające do opracowania konkurencyjnych rozwiązań, dzięki którym nasz przemysł mógłby zwiększyć potencjał - mówił prorektor.

Według niego, wiele uczelni - nie mając kompetencji - angażuje się w przedsięwzięcia, które nie przynoszą wartości dodanej dla przemysłu; z drugiej strony w przemyśle likwidowano komórki badawczo-rozwojowe, a przecież były jeśli nie gwarancją, to wielką szansą zapewnienia badaniom jakości.

- Teraz PGZ próbuje odbudowywać tę współpracę. Rozpoczęto od konsultacji dotyczącej strategii dla grupy. Analizuje się możliwości połączenia nauki z przemysłem. To dobrze rokuje... Niemniej wszystkie kontrakty, które będą realizowanie przez armię, powinny mieć duży wpływ na procesy badawczo-rozwojowe. Jeśli nie znajdziemy elementów wspólnych, nasz przemysł obronny będzie martwy - przestrzegł prorektor WAT.

REKLAMA

Państwowy? Prywatny?

Z niektórych szacunków wynika, że polski przemysł zbrojeniowy jest w stanie zagwarantować sprzętową samowystarczalność naszego wojska polskiego w 30-40 proc.

- Nie wiem sąd wzięły się te liczby... Z mojej wiedzy wynika, że dotychczas MON realizował ok. 55 -60 proc. zakupów pod względem wartościowym w polskim przemyśle - oceniał Krzysztof Krystowski.

Gen. Leon Komornicki ma wątpliwości, czy polski przemysł ma odpowiednie możliwości, by sprostać zadaniom dla armii - m.in. dlatego, że MON nie dostarcza przemysłowi odpowiedniej wiedzy o swoich potrzebach. - Programy zbrojeniowe, technologie powinny być tak rozwijane w przemyśle obronnym, by gwarantowały bezpieczeństwo państwa - dodał. Zgodził się z prorektorem Mariuszem Figurskim, że w relacjach nauka-wojsko tymczasem nie dzieje się najlepiej.

Kiedy konkurowanie między polskimi firmami jest złe? A może są obszary, w których ta konkurencja jest niezbędna? Gen. Komornicki przypomniał, że jeszcze nie tak dawno wojskowe zakłady remontowe, którymi zarządzał MON, musiały z sobą konkurować. Były pierwotnie przeznaczone do innych zadań, ale zaczęto w nich lokować produkcję zbrojeniową. I tak też rozpoczął się pewien rozdział wojny polsko-polskiej w przemyśle obronnym.

REKLAMA

W modernizacji naszych sił zbrojnych nie do przecenienia jest rola prywatnych firm, choć nie są one w Polsce zbyt liczne. Prezes WB Electronics, Piotr Wojciechowski nie raz narzekał, że w strategicznych planach wzmocnienia polskiego przemysłu zbrojeniowego za mało jest miejsca dla niepaństwowych firm. Niepokoi go, że w nowych konsorcjach nie znalazło się (jeszcze?) miejsce dla prywatnych przedsiębiorstw.

- W ubiegłym roku wystąpiliśmy do wszystkich prywatnych podmiotów, które deklarują chęć współpracy - i na ten odzew wiele przedsiębiorstw odpowiedziało. Będziemy podpisywali kilka umów z firmami - m.in. z także WB Electronics. Widzimy możliwość współpracy. Mamy wiele kompetencji w grupie, ale nie żywimy ambicji, by w 100 proc. rozwijać wszystkie rodzaje możliwej działalności. Nie ma też do tego przesłanek ekonomicznych. Dlatego chcemy współdziałać z podmiotami prywatnymi - zwłaszcza jeśli mają innowacyjne technologie - mówił Tomasz Nita

Wiceminister Zdzisław Gawlik podkreślił, że nikt nie jest przeciwko współpracy przemysłu państwowego z sektorem prywatnym. Chodzi tylko o to, że by polegała ona na partnerskich układach, a nie na warunkach przemysłu prywatnego.

Offset

W zeszłym roku weszły w życie przepisy nowej ustawy offsetowej, które dotyczą tylko przemysłu obronnego. W przeszłości rozmaicie bywało z realizacją zamierzeń. Przykład F-16 pokazuje, że obietnice - zwłaszcza w części cywilnej - nie do końca zrealizowano.

REKLAMA

Praktyka negocjowania umów offsetowych przez MON jeszcze się nie wykształciła. Trudno przesądzić, czy ten resort ma fachowców do żmudnych, biznesowo-politycznych, trudnych offsetowych rokowań.

Wątpliwości takie ma też prorektor WAT.

- Przez wiele lat umowy offsetowe realizowało Ministerstwo Gospodarki, teraz będzie to robił MON. Mamy wątpliwości, jako sektor nauki, czy negocjacje będą prowadzone po myśli wszechstronnego interesu Polski. Resort obrony powinien konsultować porozumienia z ekspertami. Dobrze podpisane umowy na technologie wspomogą przemysł zbrojeniowy - sumował prorektor.

Generał Komornicki uważa, że MON nie jest przygotowany - ani merytorycznie, ani organizacyjnie - do właściwego prowadzenia zakupów. Postuluje, by powstał perspektywiczny plan przezbrojenia wojska do 2040 r. Za jego realizację miałaby odpowiadać specjalna instytucja pod nadzorem Ministerstwa Gospodarki.

REKLAMA

-To, co się dzieje w zakupach dla armii, oceniam bardzo krytycznie. Mamy do czynienia z zaszłościami... Wojsko przyzwyczaiło się do tego, że wszystko kupowało samo, było autonomiczne i nikogo o zdanie nie pytano. A to nie przekładało się na rozwój polskiego przemysłu. Kupowaliśmy głównie sprzęt radziecki. Tak to zostało do dziś - i jeszcze się pogłębia. Tym wszystkim winien się kompetentnie zajmować do urząd usytuowany między ministerstwem obrony a polskim przemysłem. Obecny system jest egoistyczny, ma wiele sprzeczności, występuje konflikt interesów - argumentował generał.

Krzysztof Wiater za najważniejszy uznał "długotrwały układ mający konsekwencje nie tylko w postaci zakupu, ale i utrzymania oraz dalszego rozwoju". Co może mieć z tego polski przemysł?

- Często zapominany o podstawowych cechach offsetu: jest on czymś wyjątkowym, to nie reguła. Można go stosować tylko w niektórych sytuacjach. Stąd ze 130 mld zł tylko część będzie powiązana z offsetem. Poza tym to często współpraca o charakterze wymuszonym - a z takiej nikt nigdy do końca nie jest i nie był zadowolony. W idealnym świecie byłoby dobrze, gdyby jednym z kryteriów było nawiązanie współpracy jak najmniej wymuszonej, a nastawionej na partnerstwo. Mam nadzieję, że zarówno projekty, co do których zapadło czy zapadnie rozstrzygnięcie, jaki deklaracje składane przez polityków oraz koncerny rzeczywiście doprowadzą do długotrwałej współpracy - powiedział partner zarządzający DLA Piper Wiater.

Dyskusję zakończył mocny akcent, w postaci krótkiego wystąpienia byłego premiera, Jerzego Buzka.

REKLAMA

Katarzyna Walterska

/

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej