Płaca minimalna w Niemczech wciąż pod lupą KE
Komisja Europejska sprawdza, czy niemieckie regulacje dotyczące płacy minimalnej są zgodne z prawem Wspólnoty. Unijna komisarz do spraw zatrudnienia liczy na to, że wkrótce uda się rozwiązać kwestie związane z wynagrodzeniem minimalnym w Niemczech.
2015-05-11, 15:55
W tej sprawie wypowiadała się także Elżbieta Bieńkowska, komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, która informowała, że przeciw tym regulacjom zaprotestowało 17 państw.
Od 1 stycznia za Odrą obowiązują nowe przepisy, które zakładają, że stawka za godzinę musi wynosić co najmniej 8,5 euro. I dotyczy to zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw pracujących w tym kraju.
Niemcy chcą chronić swój rynek
Niemieckie regulacje dotyczące płacy minimalnej uderzyły m.in. w polskie firmy transportowe, które są przekonane, że obecne rozwiązania naruszają swobodę świadczenia usług.
– Widać, gdzie się kończy spójność europejska. Niemcy chcą chronić swój rynek, swoje firmy transportowe i to jest jeden z takich instrumentów – mówi Mariusz Pawlak, główny ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Problemem jest, czy mogą tak postępować. W opinii ekonomisty – nie.
REKLAMA
– Mamy przewagę konkurencyjną polegającą na niższych kosztach pracy – mówi.
Wyższe koszty pracy oznaczają zwolnienia
Wyższe koszty pracy mogłyby oznaczać dla polskich kierowców zwolnienia.
Oczywiście ci, którzy pracę zachowają, mogliby liczyć na więcej pieniędzy w kieszeni, ale warunek jest taki właśnie, by tę pracę w ogóle mieli, a nie ją tracili.
– Jeżeli jakiemuś przedsiębiorcy nie będzie się opłacał transport, to zredukuje zatrudnienie. Kierowcy, którzy pracę będą mieli zarobią więcej, ale część w ogóle z tego nie skorzysta. Rachunek ekonomiczny zawsze funkcjonuje i ktoś będzie musiał za to zapłacić. Mam nadzieję, że Komisja Europejska uzna, że jest to działanie niezgodne z prawem – dopowiada ekonomista.
REKLAMA
Niemcy igrają z ogniem
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Lewiatan zauważa, że Polska ma duże zasoby pracy w Europie Wschodniej, a Niemcy duże zasoby kapitału.
– Pozwalamy swobodnie przepływać kapitałowi zza Zachodu na Wschód i ludziom ze Wschodu na Zachód. Jeżeli łamiemy te zasady, to mogą obudzić się różne demony – mówi szef Lewiatana.
Jego zdaniem to, co zrobił premier Węgier Victor Orban opodatkowując sieci handlowe, które są w dużej mierze w rękach inwestorów zagranicznych, a także zagraniczne banki – było uderzeniem w przepływ kapitału na Wschód. A teraz Niemcy uderzają w przepływ ludzi na Zachód.
– W ten sposób podważamy jednolity rynek europejski – podsumowuje Jeremi Mordasewicz.
REKLAMA
Jeżeli Komisja Europejska zdecyduje się wszcząć postępowanie przeciwko Niemcom, a Berlin zignoruje zalecenia Brukseli, cała sprawa może zakończyć się przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości.
– Nie możemy zgodzić się na to, by wykonywanie przez polskie firmy usług na terenie Niemiec było ograniczane – podkreśla Jeremi Mordasewicz.
Grażyna Raszkowska
REKLAMA