Steen Jakobsen (Saxo Bank): dlaczego Chiny są ważniejsze niż Fed?
Podczas gdy gospodarka amerykańska powoli zmierza ku odwróceniu koniunktury, wiele osób zastanawia się nad implikacjami tego procesu dla nas wszystkich.
2015-05-19, 15:01
Pamiętajmy, że największe zmiany ekonomiczne najczęściej dokonują się w Azji, powinniśmy zatem poświęcić nieco więcej uwagi bieżącym wydarzeniom w Chinach.
Tak zwany problem Chin i jej rezerw walutowych nie jest tym, czym się wydaje. Owszem, Chiny z nadwyżki na poziomie 4,0% w 2014 r. osiągnęły obecnie deficyt: -1,0%. Do pewnego stopnia spadek ten jeszcze się powiększy ze względu na obniżenie poziomu rezerwy obowiązkowej, w ramach którego na każde 25 punktów bazowych obniżki przypada 61 mld USD.
Tymczasem saldo na chińskim rachunku bieżącym nieco się poprawiło...
Chiny opublikowały właśnie najniższy odczyt PKB od 24 lat – jednak aby oszacować oddziaływanie obniżki poziomu rezerwy obowiązkowej w USD oraz, naturalnie, wpływ na sprzedaż obligacji zerokuponowych na całym świecie, głównie w Stanach Zjednoczonych.
Obecnie poziom rezerwy obowiązkowej wynosi 18,50% – w ostatnich dwudziestu latach średnia wartość wynosiła 12,00%. Zakładając jednak, że konieczne jest znacznie więcej bodźców, aby wzrost Chin powrócił na „Jedwabny Szlak”, możemy konserwatywnie przyjąć, że poziom rezerwy obowiązkowej wymaga obniżenia. Wymóg BIS wynosi 4,5%, a w Stanach Zjednoczonych od lipca 2013 r. kształtował się na poziomie 6-8%. Innymi słowy, sektor bankowy może stosować lewarowanie 22x poza terytorium Stanów Zjednoczonych, a w samych Stanach - 12,5% – przyjmijmy, że w Chinach zastosuje się średnią z ostatnich dwudziestu lat, tj. 12,00%.
Otrzymujemy zatem następujące równanie:
(61 mld USD * ((20-12))*4 = 1 952 mld USD (61 mld USD na 25 punktów bazowych, pomnożone przez 8% zmiany netto))
Mamy wreszcie „rachunek powierniczy” w Rezerwie Federalnej, tj. aktywa innych banków centralnych, który zasadniczo od 2013 r. pozostaje na niezmienionym poziomie, jednak obecnie największym „udziałowcem” amerykańskich papierów skarbowych nie są już Chiny, a Japonia.
Najwyraźniej na amerykańskim rynku obligacji sekularny wiatr zmienił kierunek – z pozoru Chiny mogłyby odegrać rolę realnego katalizatora i spowodować, że amerykańskie stopy osiągnęłyby minimalny poziom, zanim jeszcze Rezerwa Federalna rozpoczęłaby swoje „wezwanie do uzupełnienia depozytu”/normalizacyjną podwyżkę stóp, przewidywane na drugą połowę 2015 r.
Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w mojej długiej karierze finansisty jakiekolwiek zmiany miały swój początek w Waszyngtonie (Fed). Bardzo często miejscem tym jest Azja. Gdy rozpoczynałem pracę na rynkach finansowych, była to Japonia (krach z 1987 r. rozpoczął się w Tokio), a obecnie są to Chiny.
Chiny już raz „ocaliły” świat, stosując szeroko zakrojone bodźce polityki pieniężnej w latach 2008/09. Zabieg ten umożliwił jedynie zyskanie na czasie. W tym momencie Chiny są gotowe do rozpoczęcie inicjatywy „Jedwabnego Szlaku”, jednak „uwolnienie kapitału” na ten cel wymaga wyprzedania licznych generujących niemal zerowe zyski obligacji skarbowych...
Podtrzymuję jednak moje stanowisko: stopy będą rosnąć ze wszystkich wyżej wymienionych przyczyn, ale... doprowadzi to do recesji w Europie i do flirtu z recesją w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to, że rentowności dziesięcioletnich obligacji amerykańskich sięgną 1,5%, ponieważ Fed zbyt późno rozpocznie uruchamianie silników w 2016 r.
Podsumowując: przewiduję, że do końca roku rentowności dziesięcioletnich obligacji sięgną 3,25%, a następnie spadną poniżej 1,5% w kontekście „blasku recesji” w Stanach Zjednoczonych. Przewiduję, że cena złota wyniesie 1 425/50 USD za uncję, ponieważ nastąpi odwrót od inwestycji o stałym dochodzie na rzecz surowców o zerowym oprocentowaniu. Rzeczowe aktywa trwałe contra wartości niematerialne i prawne, zabezpieczenie przed inflacją contra deflacja.
W dalszym ciągu wytrwale pracuję nad Kroniką Steena: planem działania na 2016 r. i dalej, jednak chciałem podzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat Chin, ponieważ mają istotny wpływ na obecne poziomy stóp.
Steen Jakobsen, Saxo Bank