Polacy zagłosowali w referendum. Po południu poznamy oficjalne wyniki
Zarządzone przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego referendum dotyczyło trzech kwestii: jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych i rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika.
2015-09-07, 11:20
Posłuchaj
W oczekiwaniu na wyniki referendum. Relacja Edyty Poźniak (IAR)
Dodaj do playlisty
Polacy w niedzielnym referendum odpowiadali na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego, na korzyść podatnika".
Sędzia Sylwester Marciniak, wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, poinformował, że wyniki referendum zostaną podane w poniedziałek ok. godz. 18. Jak doprecyzował członek PKW Wojciech Kręcisz, dla każdego z trzech pytań referendalnych frekwencja będzie liczona odrębnie.
Referendum 2015>>>
Głosowanie odbywało się w godzinach 6-22. Głos można było oddać w ponad 27 tys. lokali wyborczych. Zagranicą utworzono 189 obwodów głosowania. Wydano ponad 21 tys. zaświadczeń o prawie do głosowania. Pakiety referendalne zostały wysłane w kraju do blisko 1,5 tys. osób, zagranicą - prawie 4 tys.
Liczba uprawnionych do głosowania to przeszło 30 mln osób. By wynik referendum był wiążący, a więc zobowiązał do realizacji woli obywateli wyrażonej w referendum, musi w nim wziąć udział ponad połowa uprawnionych.
x-news.pl, TVN24
REKLAMA
Skradziona torebka i ulotki za wycieraczką
Głosowanie przebiegło spokojnie. Jak wynika z meldunków policji, doszło jedynie do kilkunastu drobnych incydentów. M.in. ktoś ukradł torebkę przewodniczącej obwodowej komisji ds. referendum w województwie łódzkim, w której znajdowały się kody dostępu do systemu informatycznego. Kody te po zgłoszeniu zostały unieważnione. Wyborcy wynosili też karty do głosowania z lokali. Odnotowano kilka pijackich wybryków.
We Wrocławiu policja otrzymała zgłoszenie o trzech osobach rozdających ulotki związane z referendum. W Krakowie z kolei na policję wpłynęło zawiadomienie, że za wycieraczkami zaparkowanych samochodów znajdują się ulotki z wizerunkiem jednego z liderów komitetów referendalnych, które zawierały instrukcję do głosowania w określony sposób.
Zdarzyły się także przypadki łamania ciszy wyborczej. Na portalu internetowym "Teraz Gostynin" cyklicznie pojawiało się ogłoszenie z wizerunkiem Pawła Kukiza ze wskazaniem, w jaki sposób wypełniać karty referendalne. Policja we Wschowie (Lubuskie) otrzymała informację o prowadzeniu w sobotę agitacji wyborczej za pośrednictwem portalu społecznościowego.
USA: w referendum zagłosowało zaledwie 656 Polaków
Do udziału w referendum zarejestrowała się rekordowo mała liczba wyborców - niespełna 1,2 tys. osób, z czego ostatecznie zagłosowało tylko 656 osób. Dla porównania, w przeprowadzonej w maju drugiej turze wyborów prezydenckich głos oddało prawie 23 tys. osób.
Według danych nadesłanych przez konsulaty większość wyborców opowiedziała się za wprowadzeniem JOW (ok. 66 proc. głosów na "tak", ok. 34 proc. na "nie"), za wprowadzeniem zmian w dotychczasowym sposobie finansowania partii politycznych (ok. 64 proc. do 36 proc.) oraz za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika (ok. 90 proc. głosów na "tak", ok. 10 proc. na "nie").
Konsulowie uważają, że na małe zainteresowanie udziałem w referendum wpłynął m.in. długi weekend w związku z wypadającym w poniedziałek w USA Świętem Pracy (Labor Day). Poza tym dla wielu Polaków mieszkających w USA tematy, które były przedmiotem referendum, są zbyt odległe.
Belgia: w referendum zagłosowały tylko 382 osoby
Do udziału w niedzielnym referendum zapisało się 612 osób. Ostatecznie głos oddały 382 osoby. Podczas majowych wyborów prezydenckich do głosowania w Belgii zapisało się 9,5 tys. Polaków
Za wprowadzeniem JOW opowiedziały się 254 osoby, przeciwne były 124 osoby. Pozytywnej odpowiedzi na pytanie o utrzymanie dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych udzieliły 134 osoby, natomiast za zmianą opowiedziały się 244 osoby. "Tak" na pytanie o wprowadzenie zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika odpowiedziało 355 osób. Odmienne zdanie wyraziły 22 osoby.
Politycy koalicji rządowej i opozycji o referendum
Polskie Stronnictwo Ludowe i opozycja uważają, że referendum było niepotrzebne i tylko w niedorzeczny sposób wydano 100 mln zł. Platforma Obywatelska broni decyzji o przeprowadzeniu plebiscytu.
Dla ministra rolnictwa Marka Sawickiego z PSL cała inicjatywa to kompromitacja prezydentów: Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Minister przypomniał, że apelował do obecnego prezydenta, aby zrezygnował z ogłaszania referendum a pieniądze przeznaczone na ten cel przekazał na walkę z suszą w rolnictwie. Zdaniem Sawickiego na pewno okaże się, że frekwencja była zbyt niska.
x-news.pl, TVN24
Jarosław Gowin ze Zjednoczonej Prawicy przyznał, że poszedł zagłosować, bo "po 1989 roku poprzysiągł, że z szacunku dla demokracji będzie chodził do każdych wyborów i głosowań", ale sam pomysł przeprowadzenia referendum ocenił jako bezsensowny. Według niego Polacy myślą podobnie. Gowin stwierdził, że tylko żal pieniędzy wydanych na organizację plebiscytu.
Joachim Brudziński z PiS stwierdził, że frekwencja w referendum byłaby wyższa, gdyby dopisano pytania proponowane przez Beatę Szydło. Kandydatka PiS na premiera apelowała w sierpniu do prezydenta Andrzeja Dudy o dodanie pytań o wiek emerytalny, obowiązek szkolny 6-latków i Lasy Państwowe. - Referendum mogło być skuteczne, gdyby dopisano pytania, za którymi stało 6 mln Polaków - oświadczył Brudziński.
REKLAMA
x-news.pl, TVN24
- Masowa odmowa udziału w niedzielnym referendum to przejaw dojrzałości społeczeństwa - uważa lider SLD Leszek Miller. Jego zdaniem obywatele wyczuli, że w referendum nie chodzi o odpowiedzi na pytania, tylko o poprawienie szans wyborczych. - Zwykle referendum traktujemy jako święto demokracji, ale wczoraj mieliśmy czarną niedzielę polskiej demokracji - powiedział lider SLD. Dodał, że na oczach milionów Polaków do kosza wyrzucono 100 mln zł, ża które można by np. wyposażyć 400 tys. dzieci w szkolne wyprawki.
Z kolei Jacek Protasiewicz z PO broni decyzji Komorowskiego w sprawie referendum. Według niego były prezydent uważał, że skoro kilka milionów Polaków w pierwszej turze zagłosowało na Kukiza to chcą dyskusji o zmianie ordynacji wyborczej. Zaznaczył, że prawo stanowi, że w sprawach ważnych dla państwa można przeprowadzić referendum. W opinii Protasiewicza wynik tego głosowania nie będzie miał wpływu na wyniki październikowych wyborów parlamentarnych.
x-news.pl, TVN24
Sam Paweł Kukiz wini obecne władze, że o głosowaniu za mało informowano i że było ono obrzydzane. Wskazał, że w referendum konstytucyjnym w 1997 roku wzięło udział 40 proc. uprawnionych. W jego ocenie obecnie frekwencja wyniosła cztery razy mniej. - To i tak dobry wynik przy trwającym kilka miesięcy totalnym hejcie tego referendum - podkreślił. Jego zdaniem do tego dołożył się Senat, który ogłosił niedawno, że październikowego referendum nie będzie.
x-news.pl, TVN24
Ryszard Petru z NowoczesnejPL ocenił, że "to państwo nie jest w stanie nawet zorganizować referendum". Dodał, że "kompromitacją" PKW jest to, że nie była w stanie podać cząstkowych wyników zaraz po zakończeniu głosowania.
REKLAMA
x-news.pl, TVN24
Politolodzy o referendum - niepotrzebne głosowanie
Socjolog, prof. Radosław Markowski, spodziewa się niskiej frekwencji oraz politycznych przepychanek. Jego zdaniem, Polacy niechętnie uczestniczą w głosowaniach, a dobro i sprawy publiczne są im obce. Socjolog dodał, że po ogłoszeniu wyników zacznie się polityczny spór o to, która partia miała rację. Profesor powiedział, że zdumiewa go postawa Kukiza. Jego ruch, który był na początku ruchem JOW, nie wziął praktycznie żadnego udziału w kampanii przedreferendalnej.
Negatywnie o referendum i pytaniach w nim sformułowanych wypowiedziała się też Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych. Według niej politycy zadali pytania, a potem umyli ręce. Materska-Sosnowska uważa, że najpierw należałoby przez rok albo dwa przedyskutować problemy, których dotyczyło referendum, a potem zorganizować plebiscyt z pytaniami bardziej konkretnymi, niż te zadane w niedzielę.
- Instytucja referendum powinna być zreformowana - stwierdził dr Olgierd Annusewicz. W ocenie politologa wyborcy nie są przekonani o skuteczności takiego głosowania. - Instytucja referendum jest źle zaprojektowana. Szwajcarzy korzystają z referendum na co dzień, w Polsce jest wadliwie skonstruowane - oznajmił. Zdaniem Annusewicza próg referendalny powinien być zniesiony lub obniżony. Trzeba się też zastanowić, jaki wpływ na system prawny powinien mieć wynik referendum.
- Niedzielne głosowanie źle wróży instytucji referendum w Polsce - powiedział politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego. Politolog ocenił, że wyborcy uznali, iż udział w głosowaniu nie jest ważny dla państwa. - Spodziewana niska frekwencja oznacza, że obywatele nie bardzo przejęli się tymi tematami, nie uznali je za ważne - zaznaczył. Według Biskupa referendum nie wpłynie na poparcie dla Kukiza, który w sondażach ma coraz gorsze wyniki. Dodał, że referendum pokazało, że ludzie głosowali na niego w wyborach prezydenckich bez związku z JOW.
- Referendum to wydmuszka. Nie ma szans, by frekwencja zbliżyła się do wymaganych 50 proc., więc głosowanie nie będzie wiążące - ocenił dr Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego. Podkreślił, że referendum było tylko i wyłącznie elementem kampanii wyborczej Komorowskiego. - Nic w tym nie było poza próbą uratowania prezydentury po przegranej pierwszej turze - oznajmił. Ekspert wskazał, że na fiasku referendum straci przede wszystkim PO ale i Kukiz.
- Głosowanie od początku nie miało sensu - stwierdził politolog, prof. Wojciech Łukowski. Według niego Polacy właściwie ocenili istotę tego referendum i dlatego frekwencja będzie fatalna. Łukowski uważa, że do głosowania Polaków przede wszystkim zniechęcił polityczny charakter referendum. Jego zdaniem, bardzo wielu wyborców odebrało to głosowanie, nie jako poważne zapytanie o to, co sądzą o fundamentalnych kwestiach polskiego ustroju, ale jako element walki politycznej.
Prof. Andrzej Zybała z Collegium Civitas nie spodziewa się, żeby do urn poszło wielu Polaków. - Wszystko wskazuje na to, że ten plebiscyt nie będzie wiążący - powiedział. Dodał, że sam pomysł na referendum był niefortunny i wynikał z toczącej się w maju kampanii prezydenckiej. Ekspert zwrócił uwagę, że jeszcze przed wyborami publikowano sondaże, w których Polacy negatywnie wypowiadali się o tym referendum. Ponad 25 proc. wyborców przyznawało, że w ogóle nie rozumie pytań.
IAR, PAP, kk
REKLAMA