W szkołach nadal króluje „śmieciowe” jedzenie
Idea nowej ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia w polskich szkołach była słuszna - zdrowe posiłki w stołówkach i brak „śmieciowego” jedzenia w szkolnych sklepikach. Jednak wśród uczniów dominuje przemycanie przypraw z domowych spiżarni, a także kontrabanda słodkich drożdżówek i batoników ze sklepów znajdujących się w pobliżu szkół.
2015-09-27, 18:26
Posłuchaj
Od 1 września 2015 r., czyli z początkiem nowego roku szkolnego, firmy prowadzące sklepiki szkolne nie mogą sprzedawać w nich tzw. śmieciowego jedzenia, czyli zawierającego znaczne ilości składników niezalecanych dla rozwoju dzieci. W sklepikach uczniowie nie znajdą takich produktów jak: chipsy, napoje energetyzujące, jedzenie typu fast food i instant. Jednak mają sporo sposobów, by nowe przepisy omijać.
– Od początku miałam wątpliwości co do formy przeprowadzania tej zmiany. Zadawałam sobie pytania dotyczące tego, jakie pozytywne skutki przyniesie ta rewolucja. Sposób zainicjowania tej akcji sugeruje dzisiaj dzieciom, że zdrowe jedzenie jest czymś niejadalnym. Dlatego dzieci, przemycając do szkół sól i cukier, szukają sposobu, by te nowe zasady ominąć – zaznaczyła Edyta Daniluk, psycholog i specjalistka ds. psychodietetyki.
Taka sytuacja na pewno nie pomoże w walce np. z otyłością polskich dzieci, które tyją najszybciej w Europie, a 22 proc. z nich ma problemy z nadwagą. Dr hab. Grażyna Katra z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego podkreśliła, że problem nadwagi u nastolatków jest niezwykle groźnym zjawiskiem rzutującym na dalsze ich życie.
– Dzieci, które są otyłe w okresie dorastania znajdują się w grupie osób, które w późniejszych latach życia z dużym prawdopodobieństwem mogą cierpieć na szereg niebezpiecznych schorzeń. Do tej grupy zaliczają się chociażby cukrzyca, nadciśnienie, a w dalszej kolejności zawały i wylewy – powiedziała rozmówczyni Polskiego Radia 24.

Polskie Radio 24/db