Gonimy bogate kraje UE. Ale na pewno moglibyśmy szybciej
Eksperci firmy doradczej Deloitte wyliczyli, że skumulowany wzrost gospodarczy Polski w latach 1990-2014 wyniósł 238 procent i był największy spośród zarówno wszystkich krajów postkomunistycznych, jak i dużych gospodarek unijnych.
2015-11-06, 07:27
Posłuchaj
Pod względem poziomu rozwoju gospodarczego, Polska znajduje się na poziomie 55 proc. Niemiec i około 70 proc. Hiszpanii.
W ostatnich latach dystans między polską gospodarką, a zachodnioeuropejskimi zmniejszał się.
– Różnica pomiędzy dynamiką PKB w Polsce i pozostałych krajach unijnych, praktycznie od przystąpienia Polski do UE, utrzymuje się na korzyść Polski. Stąd różnica pomiędzy naszą gospodarką, a pozostałymi krajami ulega zmniejszeniu, tylko, że oczywiście tempo tych zmian nie może być satysfakcjonujące. Co ciekawe, z danych MFW wynika, że PKB wypracowane przez każdego z nas, a to najlepsza miara, w przypadku Polski i np. gospodarki niemieckiej – w najbliższych kilku latach nie będzie ulegała zmianie. Czyli perspektywa doganiania innych krajów nie jest zbyt optymistyczna – potwierdza to Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale.
Wiadomo jednak, co należy robić, aby sytuację poprawiać.
REKLAMA
– Przede wszystkim wzrost wydajności pracy, zastosowanie procesów technologicznych, które by umożliwiały zastępowanie pracochłonnych czynności, pewnie i dynamika płac powinna być wyższa. Natomiast, w krótkim czasie tego nie da się zmienić – podaje ekonomista.
Uważa jednak, że przy pewnym wysiłku, w ciągu kilkunastu lat udałoby się nam dogonić średnią krajów UE, (zwłaszcza, gdyby tam nastąpił kryzys, który nie dotknąłby naszej gospodarki, co jest jednak mało prawdopodobne).
Od czego zależy długofalowy wzrost
Dr Adam Czerniak, główny ekonomista z Centrum Analitycznego Polityka Insight, który był gościem radiowej Jedynki zwraca uwagę, że długofalowy wzrost gospodarczy zależy od kilku czynników (tzw. czynników podażowych).
– Czyli de facto od trzech rzeczy: po pierwsze, ile będziemy mieć zasobu siły roboczej, ile będzie osób chętnych i zdolnych do pracy. Ile będzie kapitału w gospodarce oraz od tzw. produktywności czynników wytwórczych, czyli od tego, jaki będzie postęp technologiczny i jak dużo i jak sprawnie ci ludzie będą w stanie z wykorzystaniem tego kapitału pracować – wyjaśnia główny ekonomista.
REKLAMA
Zasobów ludzkich będzie mniej
Patrząc na perspektywy długofalowe wiemy, że zasób siły roboczej zacznie nam po 2020 r. się kurczyć.
– To jest już nieuniknione, demografia robi swoje i liczba osób zdolnych i chętnych do pracy będzie spadać. Co prawda będzie rósł wskaźnik aktywności zawodowej, który jest na relatywnie niskim poziomie w Polsce i tutaj pewne rezerwy mamy, ale i tak nie uda się skompensować tego przechodzenia osób na emeryturę, wychodzenia z rynku pracy – wyjaśnia gość Jedynki.
Napływ nowych pracowników na rynek pracy będzie po prostu mniejszy. – To będzie prowadziło do stopniowego kurczenia się gospodarki – mówi.
Ważny wzrost wydajności
Ale w drugą stronę będzie oddziaływać przyrost kapitału. Dodatni wzrost powinien wynosić ok. 1 punktu proc.
REKLAMA
– A najważniejszy jest przyrost technologiczny. To jest to, na co Polska liczy – zwiększanie wydajności pracowników, bo ta wciąż jest dużo niższa niż na Zachodzie. Tutaj mamy bardzo duże rezerwy i możemy dużo szybciej niż Zachód zwiększać naszą wydajność i produktywność. Efektem tego powinien być dodatni wzrost gospodarczy, mimo tego, że liczba osób, tego zasobu na rynku pracy będzie się kurczyć – wyjaśnia dr Adam Czerniak.
Pułapka średniactwa
Dorady firmy doradczej Deloitte w swoim raporcie ostrzegają przed tzw. pułapką średniego poziomu rozwoju. Ten termin pojawił się już prawie 10 lat temu i jest też stosowany w stosunku do Polski.
– Termin został stworzony przez pracowników Banku Światowego dla określenia sytuacji, w której kraj na niskim poziomie rozwoju rozwijał się relatywnie szybko, docierając na średni poziom, gdzie średni dochód na mieszkańca kształtuje się na poziome 10 tys. dolarów na mieszkańca rocznie (PKB/ na mieszkańca) i potem przestał – wyjaśnia definicję dr Adam Czerniak.
I podaje przykład, że grupą takich gospodarek były kraje Ameryki Łacińskiej.
REKLAMA
Dla Polski inny punkt odniesienia
Polska też kilka lat temu rozwijała się szybciej niż obecnie, ale cały świat się wówczas szybciej rozwijał.
– Patrząc relatywnie wciąż rozwijamy się szybciej niż świat, wciąż rozwijamy się szybciej niż Niemcy. I to powinien być dla nas punkt odniesienia. My nie jesteśmy w stanie pobudzić całej światowej gospodarki, która by nam napędzała eksport, więc możemy patrzeć, jakie jest nasze relatywne tempo rozwoju w stosunku do Niemiec czy innych krajów strefy euro – mówi gość Jedynki.
Poza tym, tak szybkie tempo wzrostu gospodarczego, jakie było po wejściu do UE, kiedy skorzystaliśmy z otwarcia rynku, zaabsorbowaliśmy nowe technologie, zdobyliśmy nowe rynki eksportowe i to wszystko w bardzo szybkim tempie - zdaniem głównego ekonomisty Centrum Analitycznego Polityka Insight -jest nie do utrzymania.
Za mało oszczędności
Raport firmy Deloitte wskazuje, że sposobem wyjścia z tzw. pułapki średniego wzrostu są większe oszczędności.
REKLAMA
– Jeżeli nie będziemy mieli krajowych oszczędności, to nie sfinansujemy długofalowych inwestycji. A jak tego nie zrobimy, a nie mamy też zasobów pracy, tyle, ile byśmy chcieli mieć, to nie dokonamy tej konwergencji z Niemcami. Ta luka pomiędzy oszczędnościami, a inwestycjami będzie wynosiła w Polsce w ciągu 25 lat od 5 do 14 proc. i ona jest uzależniona od różnych wariantów rozwoju sytuacji – mówi Rafał Antczak.
Jednak z tą opinią nie zgadza się gość Jedynki dr Adam Czerniak, który uważa, że w Polsce problem braku oszczędności nie będzie tak istotny.
– Mogłoby ich być więcej i ważne jest, by te oszczędności mobilizować. Warto też zwracać uwagę na co te oszczędności są przeznaczane, bo inwestycje inwestycjom nierówne. W makroekonomii w dużym uproszczeniu oszczędności przekładają się bezpośrednio na inwestycje – wyjaśnia.
I podkreśla, że ważne jest to, jakie te inwestycje są.
REKLAMA
Np. kapitałem bezprduktywnym jest według niego kapitał mieszkaniowy (tak było np. w Hiszpanii, czy w Grecji).
A chodzi o to, by pobudzać inwestycje prorozwojowe.
Nie jest źle, ale może być lepiej
Komisja Europejska opublikowała w czwartek (05.11) prognozy gospodarcze dla Unii Europejskiej. Wynika z nich, że w tym roku unijna gospodarka będzie rozwijała się w tempie 1,9 procent PKB. Jeśli chodzi o Polskę to będzie ono na poziomie 3,5 procent PKB. To o dwie dziesiąte punktu procentowego lepiej niż przewidują prognozy majowe. Komisja szacuje, że wzrost gospodarczy utrzyma się na tym samym poziomie w najbliższych dwóch latach. To przyzwoity wynik, ale mogłoby być lepiej – uważa Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który był gościem PR 24
– Na pewno nie jest tak, że to jest jakiś dramat, że to jest niski wzrost gospodarczy, ale nie jest też wysoki, szczególnie na ten potencjał i bazę, jaką ma polska gospodarka. Polscy przedsiębiorcy i nasza gospodarka ma potencjał, by się rozwijać na poziomie 6 -7 proc. Ale sytuacja jest rzeczywiście stabilna, nie ma fajerwerków po żadnej stronie. Przedsiębiorcy robią swoje i na pewno nie należy się spodziewać jakichś istotnych ruchów, jeśli chodzi o wskaźniki w górę czy w dół, chyba, że znacząco uwolnimy gospodarkę w najbliższym roku czy dwóch – mówi wiceprezes ZPP.
REKLAMA
Konieczne jest uproszczenie systemu podatkowego
Aby wyzwolić ten potencjał tkwiący w polskich przedsiębiorcach należy przede wszystkim uprościć system podatkowy.
– Po pierwsze powinniśmy uprościć prawodawstwo, szczególnie zwracamy uwagę na to, aby uprościć przepisy podatkowe. Aby nie było tak, że przedsiębiorca podejmując codzienne decyzje za każdym razem w tyle głowy musiałby myśleć o potencjalnej kontroli podatkowej, skarbowej. My postulujemy i wiemy, że jest to możliwe w krótkim okresie, by prawo podatkowe znacząco uprosić – mówi gość PR 24.
Przedsiębiorcy nie potrzebują dotacji
I podkreśla, że przedsiębiorcy będą się rozwijać, jeśli będę mieli swobodę na rynku, mając przejrzyste prawo i wydajny wymiar sprawiedliwości.
REKLAMA
– Nie potrzebują dotacji ani szczególnych bodźców publicznych. To nie jest tak, że biznes w Polsce czy na świecie potrzebuje dotacji państwa, by móc się rozwijać – mówi wiceprezes ZPP.
Na podstawie obecnych danych Komisja przewiduje, że w tym roku szybciej będzie się rozwijała tylko gospodarka Irlandii, Malty i Czech. W przyszłym roku sytuacja nieco się zmieni. Pozycje lidera utrzyma Irlandia, ale na drugim miejscu ma być Rumunia, na trzecim Malta. Polska nie znajdzie się więc w pierwszej trójce, ale za nami mają być Czechy.
Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Sylwia Zadrozna, Grażyna Raszkowska
REKLAMA
REKLAMA