Będzie łatwiej spłacać kredyty hipoteczne. W razie kłopotów pomoże państwo

Dziś startuje Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Można będzie składać wnioski o nawet półtoraroczne wakacje od spłaty kredytu hipotecznego.

2016-02-18, 22:22

Będzie łatwiej spłacać kredyty hipoteczne. W razie kłopotów pomoże państwo
Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, zarządzany przez Bank Gospodarstwa Krajowego, może udzielać pomocy zadłużonym niezależnie od tego czy są oni „frankowiczami”, czy „złotówkowiczami”. Foto: Glow Images/East News

Posłuchaj

Fundusz Wsparcia Kredytobiorców to odłożenie problemów w czasie – ocenia gość radiowej Jedynki prof. Andrzej Bień ze Szkoły Głównej Handlowej. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, zarządzany przez Bank Gospodarstwa Krajowego, może udzielać pomocy zadłużonym niezależnie od tego czy są oni „frankowiczami”, czy „złotówkowiczami”. Z pewnością jest to ratunek dla wielu kredytobiorców. Jednak z drugiej strony sama idea pomocy państwa dla osób, które nie radzą sobie ze spłatami kredytu, czy to w złotych, czy w walutach – podzieliła ekspertów. Szczególnie w kwestii wpływu tej pomocy na funkcjonowanie sektora bankowego.

Fundusz pomaga tylko przez 18 miesięcy

Maksymalne miesięczne wsparcie z Funduszu wyniesie co najwyżej 1 500 zł, maksymalnie przez 1,5 roku. Później zadłużeni będą mieli 8 lat na oddanie tej swoistej pożyczki.

– Fundusz Wsparcia Kredytobiorców to projekt uchwalony przez Sejm jeszcze w ubiegłej kadencji. I ma służyć pomocą wszystkim osobom z kredytami hipotecznymi. Takim, które popadły w kłopoty, ale tylko czasowe. Takie, które można przezwyciężyć – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Paweł Majtkowski, analityk finansowy.

Jest to pomoc uniwersalna. Bez względu na to, w jakiej walucie mamy kredyt, i na jaki okres.

REKLAMA

– Ale jest to wsparcie o charakterze zwrotnym. To wszystko co uzyskamy z Funduszu, trzeba będzie zwrócić. Jednak dopiero po dwóch latach karencji na spłatę kapitału. A potem jest 8 lat na spłatę tego, co pożyczyliśmy – tłumaczy gość Polskiego Radia 24.

I dodaje, że dzięki temu, iż pomoc trwa do 18 miesięcy, a spłata przez 8 lat, to te kwoty, które są później do spłacenia będą znacząco niższe od tej pomocy, którą uzyskujemy. I to wsparcie jest nieoprocentowane.

– Jeśli pomoc uzyskujemy np. w wysokości 1500 zł, przez 18 miesięcy, to później nasza spłata może wynosić około 200 zł przez 8 lat. Jest to więc świetne rozwiązanie dla tych, którzy mają takie problemy, ale pod warunkiem, że uda im się przezwyciężyć te kłopoty przez 18 miesięcy – podkreśla Paweł Majtkowski.

Kto może skorzystać ze wsparcia?

Ten program pomocy jest skierowany do kilku ściśle określonych grup. Przede wszystkim ma pomagać tym, którzy tracą pracę. Bo wtedy właściwie można liczyć tylko na zasiłek. I jeśli ktoś spłaca kredyt hipoteczny, to ma spore problemy.

REKLAMA

– Aby skorzystać z pomocy, trzeba spełnić trzy podstawowe kryteria. Pierwsze to możliwość skorzystania z tego rozwiązania w momencie utraty pracy. Drugie to sytuacja, gdy rata kredytu przekracza 60 proc. dochodu danej rodziny. I to jest właśnie przede wszystkim propozycja dla frankowiczów. Ponieważ ich rata może znacząco wzrosnąć w wyniku zmian kursów walut. Albo gdy bardzo wzrosną polskie stopy procentowe. A trzecia propozycja jest skierowana do tych, którzy osiągają bardzo niskie dochody. Takie, które pozwalają na uzyskiwanie zasiłków z pomocy społecznej – wylicza gość PR 24.

Ponadto skorzystać z Funduszu można tylko przy kłopotach z kredytem na pierwsze mieszkanie.

– Te wyśrubowane warunki mogą spowodować, że nie będzie zbyt wielu osób, które będą korzystały z tego Programu. Nawet może to być zaledwie kilkaset osób w ciągu roku – ocenia Paweł Majtkowski.

Inaczej może być w sytuacji dużych wahań kursów walut, czy spowolnienia gospodarczego, gdy dużo osób traci pracę. Wtedy z tego programu może skorzystać znacznie więcej beneficjentów.

REKLAMA

Pomoc czy przedłużanie kłopotów?

Jednak czy Fundusz faktycznie, realnie pomoże kredytobiorcom, czy raczej jest to tylko przesunięcie problemów w czasie?

– Jest to odłożenie problemów w czasie, i zgodnie z prawem wahadła matematycznego, z jeszcze większą siłą, przy końcu realizacji tego typu działania uderzy w tych kredytobiorców. Chyba, żeby w międzyczasie pozyskali np. jakieś lepsze źródła zarobkowania. Fundusz problemów nie rozwiąże, bo de facto problem spłat zadłużenia dla wielu kredytobiorców jest o znacznie wyższym wymiernym charakterze. Natomiast może to stworzyć pewne casusy. Bo jeśli ktoś zaciąga kredyt, to powinien go spłacać. A w tym momencie osoby, które nie zaciągnęły kredytu są w tyle. Ponieważ inni, którzy zaciągnęli i nie spłacają, otrzymują kolejną pomoc państwa, czyli od wszystkich nas, gdyż jest to obciążenie dla budżetu – wyjaśnia gość radiowej Jedynki prof. Andrzej Bień, ze Szkoły Głównej Handlowej.

Czy Fundusz spełni oczekiwania kredytobiorców?

Jednak państwo ma też m.in. obowiązek pomagania tym osobom, które znalazły się np. w tarapatach finansowych.

– Ale nikt nikomu nie każe zaciągać kredytów bankowych. Można komuś pomagać, bo jest chory, bo potrzebuje np. wózka inwalidzkiego, i to rozumiemy. Ale nie ma czegoś takiego, że zaciąga się ludzi do banków i zmusza się ich do podpisania umów kredytowych. To powinna być kalkulacja ekonomiczna danej osoby, a bank powinien stwierdzić, czy taka osoba jest odpowiedzialna, czy ma zdolność kredytową, żeby ten kredyt spłacić, i do tego pułapu kredytować. A w razie kłopotów – ponosić ryzyko nie spłaty – uważa gość Jedynki.

REKLAMA

Z tego nowego rozwiązania, z tej nowej możliwości spłat rat kredytowych nie jest też zadowolony Maciej Pawlicki, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

– To rozwiązanie jest jałmużną. Jest upokarzającą jałmużną dla ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji przez zły system. Nie przez swoje błędy, nie przez swoje zaniedbania, tylko przez fatalny system, w którym jest koszmarna, całkowita nierównowaga między udzielającą pożyczki czy kredytu prywatną firma finansową a klientem, który ma zaufanie do instytucji państwa, że państwo działa – ocenia Maciej Pawlicki.

Czy banki powinny ponieść odpowiedzialność za kredyty frankowe?

Problemy tylko frankowiczów ma z kolei rozwiązać ustawa, którą przygotowano w Kancelarii Prezydenta.

– Podczas kampanii prezydent Andrzej Duda złożył całkiem prosty i przejrzysty projekt. Otóż każdy powinien pójść do banku, i przeliczyć kredyt po kursie z dnia zaciągnięcia. Natomiast złożony projekt ustawy jest czymś zupełnie innym. Jest on też co najmniej 2-3-krotnie niezgodny z Konstytucją. Bo dotyczy tylko jednej grupy kredytobiorców. A ustawa powinna dotyczyć całego społeczeństwa. Wyróżnia się w niej frankowiczów, a gdzie biorący kredyt w euro? W dolarach? W złotych? Ponadto jest jeszcze kwestia stworzenia dodatkowych kategorii, tzw. kursu sprawiedliwego. I jak można prognozować na 20 lat kursy walut? – ocenia gość Jedynki.

REKLAMA

Zdaniem Pawła Majtkowskiego ciągle jest dużo zamieszania wokół frankowiczów, a ich nadzieje są rozdmuchane.

– Uważam, że nie zostaną one w całości zaspokojone. Trzeba pomagać frankowiczom, ale nie kosztem rozchwiania naszego systemu bankowego. Bo na tym stracilibyśmy wszyscy. Myślę, że i wicepremier Morawiecki, i Ministerstwo Finansów coraz bardziej zdaja sobie z tego sprawę. I że propozycje Kancelarii Prezydenta RP mogą być zbyt kosztowne – podkreśla gość PR 24. Zwłaszcza, że frankowicze przede wszystkim liczą na bezzwrotne wsparcie.

– Może sposobem mogłoby być rozwiązanie polegające na przenoszeniu kredytu frankowego z jednej nieruchomości na drugą. Co daje możliwość odblokowania tych nieruchomości, i np. zamiany jednego mieszkania na inne, czy też sprzedania – proponuje Paweł Majtkowski.

Obecnie KNF wylicza koszty przewalutowania według projektu Kancelarii Prezydenta, ale na horyzoncie pojawia się coraz więcej znaków zapytania.

REKLAMA

Czy stabilność sektora bankowego jest zagrożona?

W opinii prof. Bienia nie ma zagrożenia dla całego sektora bankowego, bo są banki, które nie udzielały kredytów walutowych, jak PKO BP (poza małym portfelem po przejęciu Nordei) czy Bank Pekao, i to jest ponad 50 proc. polskiego sektora finansowego.

– Natomiast jeśli chodzi o mniejsze banki, zagraniczne, to żaden bank nie udowodnił do tej pory, że pożyczył franki szwajcarskie, jest to tylko denominacja we franku szwajcarskim, zarówno kwot dłużnych, jak i odsetek spłacanych. I to wszystko rzeczywiście łamie etykę przeciwko klientowi. W związku z czym można by się zastanawiać, czy te kilkanaście miliardów zysków osiągane przez system bankowy, czy to powinno być kontynuowane – zaznacza gość Jedynki.

I dodaje, że na giełdzie kursy akcji banków poszły w górę, ponieważ nikt już nie wierzy, że ustawa wejdzie w życie właśnie w takim zaproponowanym kształcie. Pojawiła się też m.in. informacja o nowym projekcie Ministerstwa Finansów, która zresztą została zdementowana przez Ministerstwo.

– A rynek kapitałowy nie znosi jednej rzeczy – niepewności. Bo kapitał wtedy ucieka. Czyli uciekają źródła zasilania finansowego. Do tego dochodzi jeszcze opodatkowanie aktywów bankowych, wpłaty na BFG – to wszystko uderza w system bankowy i powoduje, że niektóre banki jak BPH wycofują się z Polski, zwalniają ludzi – zwraca uwagę prof. Andrzej Bień.

REKLAMA

Czy spadnie akcja kredytowa?

Jak podkreśla prof. Bień, kwestia uderzenia w sektor bankowy, zarówno jeśli chodzi o podatek od aktywów – trzeba było to inaczej rozstrzygać, bo i tak został on przerzucony z nawiązką na klientów, jak i kwestia wpłat na BFG, co też jest dodatkowym kosztem przy zaciąganiu kredytów, to wszystko powoduje kumulacje tych zjawisk – przeciwko bankom.

– I dlatego niektóre z nich już wycofują się z naszego kraju. Co to oznacza? Że kredytobiorcy będą zapraszani przez banki do Berlina, czy do Zurichu i tam będą udzielane kredyty. Bo tam podatek od aktywów bankowych jest 10 razy mniejszy. I te pieniądze będą tworzyły podstawę do opodatkowania, ale za granicą, a nie w kraju. Szczególnie dadzą sobie z tym radę duże firmy, i polskie i zagraniczne. Natomiast problem będzie z małymi i średnimi. To ten biznes „dostanie w plecy”, bo nie pojedzie do Zurichu po kredyt – komentuje gość radiowej Jedynki prof. Andrzej Bień, ze Szkoły Głównej Handlowej.

A według zapewnień Banku Gospodarstwa Krajowego, w dniu uruchomienia środki Funduszu Wsparcia Kredytobiorców wyniosą 600 mln zł.

Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska

REKLAMA



Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej