Rząd zapowiada nowelizację tegorocznego budżetu. Ekonomiści: to szukanie pieniędzy na przyszły rok
Prawie 50 miliardów złotych może wynieść tegoroczny deficyt. To oznacza, że ubytek w finansach publicznych zwiększy się o niecałe 4 miliardy złotych. Nowelizacja tegorocznego budżetu pozwoli rządowi zwiększyć wydatki w 2016 r., w związku z realizacją obietnic wyborczych - mówią eksperci. Ich obawy budzi prognoza MF, zgodnie z którą deficyt finansów publicznych może wzrosnąć powyżej 3 proc. PKB.
2015-12-03, 09:14
Posłuchaj
Henryk Kowalczyk: nowelizacja budżetu potrzebna z powodu niskich wpływów z podatków (IAR)
Dodaj do playlisty
W komunikacie prasowym resort finansów poinformował, że maksymalny poziom deficytu budżetowego będzie podniesiony o 3 miliardy 900 milionów złotych, do 49 miliardów 980 milionów złotych. Nowelizacja ustawy budżetowej zakłada, że dochody budżetu państwa w tym roku będą niższe od tych zaplanowanych o 10 miliardów 500 milionów złotych (3,5 procent). W ustawie budżetowej ze stycznia były planowane w wysokości 297 miliardów 200 milionów złotych, w nowelizacji zostały zmniejszone do kwoty 286 miliardów 700 milionów złotych. Tegoroczne wydatki budżetu państwa obniżono o 6 miliardów 600 milionów złotych.
Ministerstwo finansów szacuje, że deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych może przejściowo nieznacznie przekroczyć 3 procent PKB (3-3,2 procent PKB).
Henryk Kowalczyk: deficyt większy o 5 - 10 mld zł
Podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Beata Szydło informowała, że rząd musi podnieść deficyt z powodu niewystarczających wpływów z podatku VAT. Minister w Kancelarii Premiera, Henryk Kowalczyk twierdził wówczas, że tegoroczny deficyt może wzrosnąć nawet o 5 do 10 miliardów.
Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów powiedział, że jest to spowodowane przede wszystkim niższymi niż oczekiwane wpływami z podatków, szczególnie podatku VAT, gdzie brakuje 13 miliardów złotych.
REKLAMA
Henryk Kowalczyk wyraził nadzieję, że po przesłaniu projektu nowelizacji budżetu do Sejmu prace nad nim będą przebiegały sprawnie.
Eksperci: nowelizacja budżetu pozwoli na wyższe wydatki w 2016 r.
Nowelizacja tegorocznego budżetu pozwoli rządowi zwiększyć wydatki w 2016 r., w związku z realizacją obietnic wyborczych - mówią PAP eksperci. Ich obawy budzi prognoza MF, zgodnie z którą deficyt finansów publicznych może wzrosnąć powyżej 3 proc. PKB.
Główny ekonomista BIZ Banku Ignacy Morawski zwrócił uwagę, że resort finansów zapowiada, że w noweli tegoroczne wydatki będą niższe o 6,6 mld zł, tymczasem na podstawie miesięcznych sprawozdań wydawało się, że mogą one być niższe o znacznie większą kwotę, ok. 13-14 mld zł.
Rząd chce przesunąć wydatki ubiegłoroczne na ten rok
"Można więc dojść do wniosku, że resort finansów chce przesunąć część wydatków z przyszłego roku na ten rok. Cel został wskazany w komunikacie Ministerstwa Finansów. Wysłało ono sygnał, że sytuacja finansów publicznych jest gorsza niż oczekiwano, co ma przekonać Sejm i elektorat do okrojenia obietnic wyborczych. Przesunięcie części wydatków z przyszłego roku na ten rok zrobi miejsce w przyszłorocznym budżecie na realizację części z tych obietnic" - powiedział ekonomista.
Według niego nowelizacja jest więc zabiegiem księgowym, który ma cel informacyjny i polityczny. "Nie mówię, że ten zabieg jest nieuzasadniony, ale to uzasadnienie ma genezę polityczną, a nie ekonomiczną" - wyjaśnił Morawski.
Przesunięcia dają miejsce na większe wydatki w przyszłym roku
Według niego deficyt w tym roku, bez nowelizacji budżetu, byłby niższy od planu o ok. 9-10 mld zł. "Nie mieliśmy problemów z tegorocznym budżetem. Problemy natomiast są z komunikacją i budżetem na 2016 r. Jeżeli bowiem złożono wiele obietnic, to ciężko potem ludziom wytłumaczyć, że ich się nie spełni. Poza tym nawet okrojone obietnice ciężko będzie w przyszłym roku zrealizować" - ocenił ekonomista.
Nowy rząd będzie miał czas do 2017 r.
Ocenił, że nawet jeżeli dzięki zabiegom księgowym w przyszłorocznym budżecie znajdzie się miejsce na realizację części obietnic wyborczych, to w kolejnym roku podobnego ruchu nie będzie już można dokonać. "Ministerstwo kupuje więc poniekąd czas, licząc, że w 2017 r. zwiększą się znacznie dochody podatkowe. Ja bym jednak na to nie liczył" - zaznaczył.
Wyżnikiewicz: nowelizacja budżetu nie jest uzasadniona merytorycznie
Również wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową dr Bohdan Wyżnikiewicz ocenił, że nowelizacja budżetu nie jest uzasadniona merytorycznie, ale została podyktowana zamiarem pokazania rzekomo złego stanu finansów publicznych. Jego zdaniem takiej tezie przeczy jednak fakt, że Polska wyszła z procedury nadmiernego deficytu.
Rząd zbiera dochody na przyszły rok
"Drugie uzasadnienie to próba maksymalnego zwiększenia poziomu bieżących wydatków w tym roku i maksymalnego przerzucenia tegorocznych dochodów budżetu na kolejny rok. Pomoże to realizować różnego rodzaju obietnice wyborcze, które z punktu widzenia budżetu są bardzo kosztowne" - powiedział Wyżnikiewicz.
Według niego przerzucanie wydatków z roku na rok i gromadzenie przychodów na przełomie roku jest praktyką, którą posługiwały się różne rządy, tylko w mniejszym zakresie. "O ile zwykle robi się to po to, by nie przekroczyć zapisanego w ustawie deficytu na koniec roku, o tyle w tym wypadku chodzi o to, by deficyt powiększyć i zrobić sobie większy luz w przyszłorocznym budżecie państwa. To jest aż nadto czytelne" - wskazał. Według niego nie ma bowiem niebezpieczeństwa, że zapisany w obowiązującej ustawie budżetowej deficyt w wysokości 46,08 mld zł zostałby przekroczony.
Prof. Stanisław Gomułka: w przyszłym roku możemy wpaść w procedurę nadmiernego deficytu
Natomiast główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka zaznaczył, że przyjmuje do wiadomości dane MF o budżecie oraz stanowisko resortu finansów, że ten nie chce mocniej ograniczać tegorocznych wydatków. Zwrócił natomiast uwagę na przewidywaną przez MF możliwość wzrostu deficytu sektora finansów publicznych powyżej 3 proc. PKB.
"Przesunięcie deficytu o 3,9 mld zł nie jest dla mnie jakoś bardzo niepokojące, szczególnie gdyby potwierdziła się prognoza, że przekroczenie deficytu sektora finansów publicznych będzie przejściowe. Niepokoi mnie to, że to może nie być stan przejściowy, a deficyt w przyszłym roku będzie wyższy niż przewidywany w tym roku w wysokości 3,2 proc. PKB" - powiedział Gomułka. Zaznaczył, że to mogłoby na nowo wpędzić Polskę w procedurę nadmiernego deficytu.
"Rząd powinien zmniejszać wydatki, a chce je zwiększyć"
Ekonomista przyznał, że stan finansów publicznych nie jest zadowalający, bowiem przy wzroście gospodarczym w wysokości 3,5 proc. Polska powinna mieć deficyt sektora finansów publicznych w okolicach 0 albo 1 proc., a nie 3 proc. PKB. "Należałoby oczekiwać ze strony rządu działań zmierzających do obniżenia deficytu w latach następnych. A tymczasem rząd przyjmuje projekty, które będą zwiększać wydatki i dochody" - powiedział.
Uszczelnienie systemu podatkowego nie wystarczy na wszystkie obietnice wyborcze
Wskazał min. na program 500+, czy zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł, czy program darmowych leków. "Z drugiej strony nowe sektorowe podatki mają przynieść stosunkowo niewielkie kwoty. Wszystko więc zależy od tego, jak skuteczne będą działania zmierzające do uszczelnienia systemu podatkowego, a w tym obszarze mamy ogromną niepewność" - uważa Gomułka.
"Doświadczenia z przeszłości sugerują, że postęp w tym zakresie będzie niewielki, więc jest duże ryzyko, iż deficyt w przyszłym roku będzie większy niż zakłada resort finansów. Konieczna więc będzie kolejna korekta w górę deficytu w przyszłym roku. Jeszcze większe problemy możemy mieć w kolejnych latach 2017-2018" - dodał.
REKLAMA
Ekonomiści: nie trzeba nowelizować tegorocznego budżetu
Zabieg księgowy - tak o rządowych zmianach w tegorocznym planie finansów państwa, mówi część ekonomistów.
Prezes firmy doradczej BTFG Adam Ruciński zwraca uwagę, że zmiana tegorocznego budżetu ma charakter księgowy. Gość Polskiego Radia 24 podkreśla, że nowela planu finansów nie jest konieczna. Rządząca partia, w jego ocenie, chce przygotować wprowadzenie obietnicy w przyszłym roku, które przyniosą zwiększenie wydatków.
Główny ekonomista banku Credit Agricole, Jakub Borowski podkreśla, że nie trzeba nowelizować tegorocznego planu finansów publicznych. Zarówno dochody, jak i wydatki są niższe od zakładanego wcześniej planu. Jego zdaniem rząd chce przesunąć część dochodów budżetowych na przyszły rok, żeby przyszłoroczny deficyt nie był niebezpiecznie duży.
Powiązany Artykuł
Nowelizacja tegorocznego budżetu: deficyt większy o 3-4 mld zł. „To duża niespodzianka”
"Nowelizacja budżetu zabiegiem księgowym"
Zdaniem ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju Aleksandra Łaszka, mamy do czynienia z przesunięciem dochodów z tego roku na przyszły. To, według gościa Polskiego Radia 24 będzie skutkować podniesieniem deficytu w tym roku i obniżeniem go w przyszłym. Jego zdaniem w tym roku możemy nieznacznie przekroczyć próg deficytu budżetowego wynoszący 3 procent PKB. W przyszłym roku będzie można jednak pokazać, że wskaźnik ten spada. To może pomóc w uniknięciu sankcji z Brukseli.
REKLAMA
Analityk domu inwestycyjnego Xelion, Piotr Kuczyński wyjaśnia, że wiele rządów manipulowało w przeszłości budżetem i zadłużeniem. Przyszły rok, jak twierdzi analityk, nie powinien przynieść problemów z zadłużeniem. W jego oponii, problem finansów publicznych może zacząć się już w 2017 roku, kiedy rząd nie będzie mógł powtórzyć księgowego manewru.
O tym, że w trybie pilnym opracowany zostanie projekt nowelizacji budżetu na 2015 roku, która "zwiększy deficyt o sumę ok. 3-4 mld zł" - resort finansów poinformował po raz pierwszy w piątek. Zapowiedziano wówczas, że projekt nowelizacji ma trafić pod obrady rządu 1 grudnia.
Według MF "dochody z podatku VAT za rok 2015 w dniu 26 listopada były niższe od przyjętych w ustawie budżetowej o 13,3 mld zł", natomiast "pozostałe podatki przyniosły nieco więcej wpływów niż zakładane, niemniej ogólny ubytek wynosi ok. 12 mld zł".
Wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki o zwiększeniu deficytu: chcemy spełnić nasze obietnice wyborcze:
REKLAMA
Źródło: TVN24/x-news
IAR/PAP, awi, jk
REKLAMA