Wielki Szlak Himalajski zdobyty przez Polaków
Po 120 dniach wyczerpującej akcji górskiej Joanna Lipowczan i Bartosz Malinowski szczęśliwie dotarli na metę Wielkiego Szlaku Himalajskiego. Pokonali liczącą 1700 km trasę ze wschodu na zachód Himalajów Nepalu. O tym niezwykłym wyczynie, a także o trudach wyprawy i przygotowaniach opowiedzieli słuchaczom Polskiego Radia 24.
2016-01-16, 14:23
Posłuchaj
Wielki Szlak Himalajski uważany jest za jeden z najtrudniejszych i najwyżej położonych szlaków górskich na świecie. W najwyższym punkcie trasy przełęcze przekraczają wysokość 6000 m n.p.m. Polskie małżeństwo z Warszawy jako pierwsi Europejczycy przeszli tę trasę jednym ciągiem i bez jakiegokolwiek wsparcia.
– Mimo że wyprawa zakończyła się 4 stycznia, to cały czas pozostajemy wspomnieniami przy tym niezwykłym wydarzeniu i ogromnych emocjach towarzyszących nam na Szlaku. Wielu wrażeń dostarczyły nam spotkania z ludźmi mieszkającymi w Nepalu, którzy żyją zupełnie innym rytmem. Jednak żeby pokonać trasę musieliśmy zdobyć szczegółowe i często trudno dostępne informacje na temat obszarów, przez które chcieliśmy przejść – powiedział Bartosz Malinowski.
Joanna Lipowczan przyznała, że przez 120 dni, wraz z mężem, znajdowali się w zupełnie innej rzeczywistości, bez dostępu do wielu rzeczy, których nie docenia się na co dzień.
– Nie mogliśmy liczyć na dostęp do ciepłej wody, prądu, a także Internetu. Z powodu ograniczonego budżetu nie mogliśmy polegać na wsparciu przewodników lub tragarzy, dlatego niemal wszystko musieliśmy organizować sobie sami. Nawigowanie w dżungli i na lodowcu dało nam nieźle w kość – dodała.
REKLAMA

Dużą niespodzianką dla polskich wędrowców było to, że aż 30 dni podróży spędzili w ekstremalnie gęstej dżungli w rejonach Kangczendzongi. Jak przyznał Bartosz Malinowski, dodatkowym utrudnieniem był padający przez 45 obfity deszcz i zastępy pijawek, które uprzykrzały wędrówkę.
REKLAMA
– Waga naszych plecaków dochodziła do 35 kg. Busz był tak gęsty, że momentami nie mogliśmy go przejść. Sprzęt, buty i odzież z powodu deszczu były doszczętnie przemoczone. Nie mieliśmy możliwości, by je wysuszyć. Nie mogliśmy także rozpalić ogniska, by się ogrzać. Dodatkowo spotkało nas błoto po kolana oraz wysoki poziom pokonywanych przez nas rwących rzek – opowiedział gość Polskiego Radia 24.
Polskie Radio 24/db/lb
REKLAMA
REKLAMA