Liege-Bastogne-Liege: Kwiatkowski będzie walczył, ale nic nie obiecuje

Niedzielny klasyk będzie jednym z najważniejszych w tym sezonie dla Michała Kwiatkowskiego. Były mistrz świata pojedzie jako lider brytyjskiej grupy Sky, po raz pierwszy razem z dwukrotnym zwycięzcą Tour de France Chrisem Froome'em.

2016-04-23, 09:30

Liege-Bastogne-Liege: Kwiatkowski będzie walczył, ale nic nie obiecuje
Michał Kwiatkowski . Foto: Michał Kwiatkowski/Twitter/screen

Polska Agencja Prasowa: W niedzielę wystartuje pan w słynnym klasyku Liege-Bastogne-Liege. W jakiej jest pan dyspozycji?

Michał Kwiatkowski: To się dopiero okaże. Nie mogę obiecać zwycięstwa, choć na pewno jestem gotowy do podjęcia walki o najwyższe lokaty, ale wiele czynników składa się na wynik, na przykład pogoda. W Amstel Gold Race też byłem w dobrej dyspozycji, a nie wyszło. Na niedzielę zapowiadają opady śniegu, co dla mnie nie jest dobrym znakiem.



PAP: W poprzednią niedzielę był pan jednym z faworytów Amstel Gold Race. Dlaczego zszedł pan z trasy niecałe 20 km przed metą?

Powiązany Artykuł

Michał Kwiatkowski 1200.jpg
Amstel Gold Race: Kwiatkowski nie wytrzymał trudów wyścigu - "zmrożone ambicje Kwiatka"

M.K.: Nie było sensu kontynuowania jazdy, bo temperatura spadła do dwóch-trzech stopni, na dodatek spadł deszcz z gradem. Po dwustu kilometrach ścigania mój organizm nie jest gotowy, by przetrwać takie warunki, a nie było możliwości, by podjechać do wozu technicznego i założyć coś ciepłego, bo rywale właśnie w tym momencie podkręcili tempo. Nie jest tajemnicą, że w zimnie nie czuję się świetnie. Wolę ciepło. To są sprawy, których nie da się wytrenować.

PAP: Skoro na niedzielę meteorolodzy zapowiadają przelotne opady śniegu, w jaki sposób chce pan temu zaradzić? Więcej zjeść? Lepiej się ubrać?

M.K.: Ubiór to jest podstawa. Znamy prognozy i każdy zawodnik będzie przygotowany na niską temperaturę. Ja też.

PAP: Przez kilka dni przygotowywał się pan do tego wyścigu w Hiszpanii.

M.K.: Tak. Bezpośrednio po Amstel Gold Race wyjechałem do Calpe. To jest moje miejsce w Hiszpanii. Trenowałem tam całą zimę. Teraz poleciałem, by złapać trochę oddechu.

PAP: Po raz pierwszy pojedzie pan w składzie z dwukrotnym zwycięzcą Tour de France Chrisem Froome'em. Jak będzie wyglądał podział ról w drużynie Sky?

M.K.: Na pewno będę miał wsparcie we wszystkich kolegach z drużyny. Chris Froome i Wout Poels także będą zawodnikami chronionymi. Wout pokazał się z dobrej strony na Strzale Walońskiej (zajął czwarte miejsce - PAP), a Chris, mimo że wrócił dopiero co ze zgrupowania wysokogórskiego, jest wielkim mistrzem, który w tak ciężkich wyścigach zasługuje na to, by mieć wolną rękę. Startuję w roli lidera drużyny, ale zawsze trzeba być elastycznym, bo to jest sport i na trasie wszystko może się wydarzyć. Taka drużyna jak Sky gra podczas wyścigu różnymi kartami i na różny sposób. Dla mnie to będzie bardzo ważny dzień.

PAP: Dwa lata temu zajął pan w Liege-Bastogne-Liege trzecie miejsce, ale w poprzednim roku było gorzej. Jaka jest pana opinia o tym klasyku?

M.K.: W piątek zrobiliśmy rekonesans trasy, przejechaliśmy ostatnie 86 km (cały dystans to 253 km - przyp. red.). Trasa zmieniła się i myślę, że będzie to miało wpływ na rywalizację. Końcówka wydaje się trudniejsza. Belgowie dołożyli kilkusetmetrowy podjazd po bruku już po Saint-Nicolas. Nigdy nie było przypadkowych zwycięzców w Liege-Bastogne-Liege. W tym roku też nie będzie przypadku, wygra najsilniejszy. To najstarszy z klasyków, a zwycięstwo w takim wyścigu może zmienić karierę zawodnika. Nie ukrywam, że marzę o zwycięstwie.

PAP: Mijają właśnie cztery miesiące, odkąd jest pan w grupie Sky. Jak się pan w niej czuje?

M.K.: Mam olbrzymie wsparcie podczas każdego wyścigu. Tego oczekiwałem. Spędziłem z zawodnikami wiele czasu na zgrupowaniu. Sky to drużyna, w której każdy jest nastawiony na odnoszenie wielkich sukcesów. Nie mówię tylko o kolarzach, ale także o dyrektorach sportowych, mechanikach, masażystach, fizjoterapeutach. Każdy jest optymistycznie nastawiony, nie tylko do kolarstwa, ale w ogóle do życia. Czuję się dobrze w tej drużynie. Po nieudanych startach we Flandrii i w Amstel Gold Race nic się nie zmieniło. Drużyna stoi za mną. Złe momenty zostawiam za sobą i jadę dalej. Nigdy nie byłem pesymistą.

PAP: Jakie są pana plany po Liege-Bastogne-Liege?

M.K.: Już we wtorek startuję w Tour de Romandie. W czerwcu w Criterium du Dauphine, a potem mam w głowie Tour de France.

(ah)

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej