Porażka CDU w wyborach w Berlinie. Kanclerz przyznała: wynik rozczarowujący
W wyborach do Izby Deputowanych - regionalnego parlamentu - w Berlinie partia Angeli Merkel Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) uzyskała 17,6 proc. głosów, niemal 6 pkt. proc. mniej niż w poprzednich wyborach, i straciła miejsce w rządzie regionalnym.
2016-09-19, 15:33
Posłuchaj
Według sondażu przeprowadzonego przez niemiecki kanał telewizyjny N-tv, 90 proc. Niemców za tak słaby rezultat Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej wini kanclerz i jej politykę imigracyjną. Jedynie 7 proc. respondentów uważa, że na przegranej zaważyła słabość regionalnego przywództwa CDU.
Dla Angeli Merkel jest to wizerunkowa porażka. Kanclerz Niemiec osobiście zaangażowała się w przedwyborczą kampanię. Szerokim echem odbiła się jej obecność na spotkaniu w jednej z zachodnich dzielnic Berlina, gdzie poparcie dla CDU jest tradycyjnie wysokie. Wystąpienie kanclerz zostało zagłuszone gwizdami.
"Nie chowam głowy w piasek"
Po poniedziałkowym posiedzeniu władz CDU Merkel powiedziała, że wynik wyborów w Berlinie jest rozczarowujący. Jej zdaniem porażki w Berlinie i dwa tygodnie temu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim [chadecy dali się po raz pierwszy wyprzedzić antyislamskiej i antymigracyjnej Alternatywie dla Niemiec (AfD)] były spowodowane po części problemami lokalnymi specyficznymi dla tych regionów, "ale nie tylko nimi".
- Jestem przewodniczącą partii, nie chowam głowy w piasek, przejmuję oczywiście tę część odpowiedzialności, która wynika z moich funkcji szefowej partii i niemieckiej kanclerz - oświadczyła Merkel na spotkaniu z dziennikarzami. Zapowiedziała, że będzie starała się lepiej tłumaczyć obywatelom politykę migracyjną rządu.
x-news.pl, RUPTLY
Merkel stwierdziła, że jej hasło "Damy radę", wypowiedziane po raz pierwszy pod koniec sierpnia 2015 roku w kontekście kryzysu migracyjnego w Europie, stało się "pustym sloganem" i działa na niektórych prowokująco, dlatego "najchętniej przestałaby go używać".
Oznajmiła, że tak, jak przeważająca większość obywateli nie chce, by powtórzyła się sytuacja z ubiegłego roku, gdy do Niemiec przyjechały "setki tysięcy" imigrantów.
Jednocześnie zaznaczyła, że podnoszony przez część obywateli postulat "zamknięcia granic dla obcych, szczególnie dla muzułmanów" jest sprzeczny z niemiecką konstytucją i międzynarodowymi zobowiązaniami Niemiec oraz etycznym fundamentem CDU, a także jej osobistymi przekonaniami".
- Ani ja, ani Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna nie możemy pójść tą drogą - podkreśliła Merkel. Zapewniła, że Niemcy wyjdą z kryzysu uchodźczego wzmocnione. - Niemcy ulegną zmianie, ale fundamenty kraju pozostały nienaruszone - oświadczyła. Wskazała na brak solidarności innych krajów Unii Europejskiej.
Wybory w Berlinie
Według ostatecznych wyników, podanych w nocy z niedzieli na poniedziałek, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec wygrała w niedzielę wybory do Izby Deputowanych. SPD zdobyła 21,6 proc. głosów, a CDU - 17,6 proc.
W porównaniu z poprzednimi wyborami w 2011 roku socjaldemokraci stracili niemal 7 pkt. proc., a chrześcijańscy demokraci prawie 6 pkt. proc. Dla obu partii jest to najgorszy wynik w powojennej historii RFN.
SPD i CDU nie będą mogły ze względu na niewystarczającą ilość mandatów w Izbie Deputowanych kontynuować istniejącego od pięciu lat koalicyjnego rządu.
Za najbardziej prawdopodobny wariant uważany jest wspólny rząd SPD z Lewicą (Die Linke) i Związkiem 90/Zieloni (Bündnis 90/Die Grünen). Taka czerwono-czerwono-zielona koalicja dysponowałaby w liczącym 149 miejsc parlamencie wygodną większością 86 głosów. Możliwe są też inne trójpartyjne koalicje.
Urzędujący burmistrz Berlina Michael Mueller (SPD), który pozostanie na stanowisku, zapowiedział konsultacje ze wszystkimi demokratycznymi partiami. Podczas kampanii wyborczej 51-letni socjaldemokrata nie ukrywał, że preferuje koalicję z Zielonymi i Lewicą.
IAR, PAP, kk