Ile płacimy za darmowe aplikacje?

Warto zwrócić uwagę, jakie dane udostępniamy używając różnych aplikacji; nasze dane to cena, którą płacimy za korzystanie z nich i sami musimy zdecydować, czy chcemy ją ponieść - przekonują eksperci uczestniczący w konferencji "Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie".

2016-09-21, 09:23

Ile płacimy za darmowe aplikacje?
Aplikacje, które instalujemy np. na telefonie, bardzo często proszą o dostęp m.in. do książki telefonicznej, historii połączeń, treści sms-ów, tego, co przeglądamy w sieci, a także zdjęć i filmów. Foto: Pixabay.com

W Warszawie trwa 10. Międzynarodowa Konferencja "Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie". Środa jest jej drugim i zrazem ostatnim dniem.

Podczas konferencji eksperci zwracali uwagę na rosnącą wśród dzieci i młodzieży popularność urządzeń mobilnych, a zarazem zwiększenie zagrożeń, jakie wiążą się z ich używaniem.

Szymon Wójcik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę podkreślał w rozmowie z PAP, że choć są to sprzęty prywatne, które nosi się przy sobie, to nie wolno zapominać, że obecnie to już w pełni funkcjonalne komputery; dodatkowo instalujemy w nich mnóstwo aplikacji, a niektóre z nich posiadają dość niebezpieczne funkcjonalności.

- Są aplikacje, które bez pytania użytkownika o zgodę udostępniają w sieci zdjęcia, filmy z urządzenia albo zachęcają do kontaktów, czy randkowania z osobą, która jest najbliżej. Oczywiście czasami te funkcjonalności mogą być przydatne, ale, szczególnie dla dzieci, nie zawsze jest to dobry pomysł - zaznaczył.

Namawiał, by czytać regulaminy, które akceptujemy, zgadzając się na korzystanie z określonych usług. - Jesteśmy zasypywani długimi, skomplikowanymi regulaminami, ale namawiamy, żeby poświęcać im chociaż minimum uwagi - dodał.

Dostęp m.in. do książki telefonicznej, historii połączeń


Aplikacje, które instalujemy np. na telefonie, bardzo często proszą o dostęp m.in. do książki telefonicznej, historii połączeń, treści sms-ów, tego, co przeglądamy w sieci, a także zdjęć i filmów.

Martyna Różycka z instytutu badawczego NASK zwróciła uwagę, że większość aplikacji wymaga dostępu do lokalizacji telefonu. "Niektóre aplikacje, szczególnie serwisów społecznościowych, wykorzystują nie tylko lokalizację GPS, ale też to, jak jest ułożony telefon" - wskazała w rozmowie z PAP. Jak wyjaśniła, dzięki temu telefon wie, że korzystamy z niego, np. leżąc. Jeśli częściej niż zwykle korzystamy z telefonu w pozycji horyzontalnej, może to oznaczać, że jesteśmy albo będziemy chorzy; dzięki dostępowi do takich informacji, aplikacja może wiedzieć o zbliżającej się chorobie wcześniej niż człowiek - tłumaczyła ekspertka.

Wskazała, że wiele aplikacji wykorzystuje informacje, które im udostępniamy, aby sobie pewne rzeczy ułatwić, np. nawigacja prowadzi nas taką drogą, która pozwoli uniknąć korków. - Te aplikacje są przydatne, ale jest cena, którą za to płacimy. Musimy mieć świadomość i zdecydować, czy - jeśli aplikacja wymaga zbyt dużo - jesteśmy w stanie ponieść tę cenę - podkreśliła.

Przyznała, że jest to trudne, zwłaszcza w kontakcie z dziećmi. Jej zdaniem nastolatki nie mają problemu z tym, że ktoś coś o nich wie. "Zadają pytanie: co z tego? Dzieci mają poczucie, że giną w tłumie" - mówiła Różycka.

Młodzi ludzie bagatelizują ten problem również w przypadku marketingu opierającego się o zbierane o nas informacje - jeśli wyszukiwarka wie, czego szukamy, to podsuwa nam odpowiednie reklamy. - Dzieciaki mówią: co z tego, jeśli ja szukam roweru, to chcę widzieć reklamy roweru. Jest w tym trochę racji. Ale biorąc pod uwagę to, że marketing jest tak wszechobecny, szalenie trudno jest oddzielić to, co jest marketingiem, co nie jest marketingiem, co jest artykułem sponsorowanym, a co nie. Często dla normalnego człowieka jest to nie do odszyfrowania - podkreśliła ekspertka.

Wójcik zaznaczył, że bezpieczne korzystanie z tego, co oferuje nam internet, wymaga po pierwsze wiedzy, po drugie zainteresowania, po trzecie świadomego wyrażania zgody na pewne rzeczy. - Wiadomo, że czasem trzeba udostępnić pewne dane, ale pytanie, jak wiele. To wymaga nieustannej refleksji. Temat bezpieczeństwa w sieci to nie jest tak, że podamy 10 zasad i wszystko jest jasne - podkreślił.

PAP, abo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej