Polityczna gra w tarczę

Negocjacje w sprawie planów budowy w Polsce elementów tarczy antyrakietowej nie zostały zakończone. Żadna ze stron nie chce pójść na ustępstwa.

2008-07-04, 16:08

Polityczna gra w tarczę

Negocjacje w sprawie planów budowy w Polsce elementów tarczy antyrakietowej nie zostały zakończone. Jak to zazwyczaj bywa w trakcie trudnych rozmów między partnerami, starającymi się jak najlepiej zabezpieczyć reprezentowane przez siebie strony – żadna ze stron nie chce pójść na ustępstwa.

Pojawiły się więc plotki, jakoby Amerykanie rezygnowali z Polski na rzecz Wielkiej Brytanii lub ostatnio - Litwy (głośna jeszcze rok temu propozycja rosyjska i Azerbejdżan obecnie nie były już poważnie brane pod uwagę). Z drugiej strony poinformowano, że w sytuacji braku odpowiednich gratyfikacji z amerykańskich instalacji Polska może po prostu zrezygnować. Wciąż wydaje się jednak, że z obu stron jest to jedynie taktyka negocjacyjna a Polska i Stany Zjednoczone starają się po prostu wytargować jak najlepsze warunki. Choć postawy takiej nie należy uznawać za dziwną nawet między bliskimi sojusznikami i partnerami – jeśli w grę wchodzą konkretne zobowiązania i interesy – to finał jest rzeczywiście nerwowy, szczególnie w świetle ostatnich doniesień o braku zgody na amerykańskie propozycje.

Nie można mieć wątpliwości, że w polskim interesie jest jak najściślejszy sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Nie zmienia to faktu, że należy zastanowić się nad niektórymi zarzutami wysuwanymi pod adresem tarczy – gdyż często znajdują one pewne uzasadnienie. Po pierwsze tarcza jest zawodna. Przeprowadzone próby przyniosły sprzeczne wnioski - według oświadczenia przed komisją Senatu USA, które przedłożył 30 kwietnia 2008 gen. Obering, od roku 2001 Missile Defense Agency przeprowadziła ogółem 42 testy "bojowe" (hit-to-kill), z których 34 zakończyły się powodzeniem. Nie ma jednak wątpliwości, że właśnie w tym celu przeprowadzana jest cała procedura testowa i wręcz dziwnym byłoby oczekiwać od systemu 100% niezawodności na etapie, którego celem jest właśnie usuwanie niedoskonałości i błędów.

Oczywiście, tarcza nie zapewni całkowitej nietykalności ani USA, ani innym amerykańskim sojusznikom. Wciąż będą przecież narażone na atak terrorystyczny z użyciem broni jądrowej, biologicznej lub chemicznej. Celem tarczy nie jest jednak zapewnienie osłony doskonałej – taki system nigdy nie powstał i prawdopodobnie nigdy nie powstanie. Od czasów starożytnych ludzie wymyślali różnego rodzaju systemy obronne – miasta otaczane były murami, budowano obozy warowne. Do historii przeszły wielkie budowle takie jak Wał Hadriana czy jeszcze bardziej znany chiński Wielki Mur. Ich celem było zapewnienie jednej ze stron lepszych możliwości obronnych. Taki właśnie cel został postawiony przed tarczą – jej celem nie jest zapewnienie Stanom Zjednoczonym i krajom zaprzyjaźnionym całkowitego bezpieczeństwa, ale utrudnienie ataku przez określone kraje w określony sposób.

REKLAMA

Całkowitym mitem jest wysuwany przez przeciwników tarczy argument, jakoby umieszczenie w Polsce amerykańskich antyrakiet zwiększyło w znaczący sposób zagrożenie atakiem terrorystycznym. Taka argumentacja uderza zresztą bezpośrednio w osoby wysuwające takie zastrzeżenia – potwierdzają oni sami, iż państwa zachodnie mają rzeczywiste powody obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Amerykańskie bazy istnieją w dziesiątkach krajów na świecie – m.in. w Japonii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i innych. Nie były one na razie obiektem ataków terrorystów ale najwyżej organizacji pacyfistycznych i skrajnie lewicowych. Należy również pamiętać iż antyrakiety, które mają zostać umieszczone w Polsce są jedynie elementem systemu budowanego przez USA na całym świecie. System w najszerszym ujęciu (NMD – National Missile Defense) składa się z trzech zasadniczych komponentów – system niszczenia rakiet w początkowej fazie lotu – tuż po starcie, system niszczenia rakiet balistycznych w środkowej fazie lotu – w kosmosie (GMD - Ground-Based Mid-Course Defense - tłumaczony często błędnie w publikacjach prasowych jako Global Missile Defense – Polsce zaproponowano uczestnictwo właśnie w tej części programu) oraz system stanowiący ostatnią linię obrony – czyli zwalczający cele w ostatniej fazie lotu – chodzi tutaj o okręty wojenne z systemem AEGIS, baterie THAAD i Patriot Pac-3). Amerykanie bardzo starannie zaplanowali konstrukcję całego projektu. Jedynie światowe mocarstwa miałyby możliwość przeprowadzenia ataku paraliżującego całkowicie tę linię obrony. Polska zgadzając się na budowę tarczy nie stanie się celem priorytetowym i atak jedynie na nasz kraj nie miałby sensu. Państwa, przeciwko którym wymierzona jest zaś tarcza – nie posiadają zdolności przeprowadzenia skoordynowanego uderzenia na wszystkie cele. Jakikolwiek atak oznaczałby zaś dla nich katastrofę.

Wysuwane są także bardziej nieco bardziej sensowne argumenty – jak choćby ten, iż polski element zwrócony byłby m.in. przeciwko Iranowi, Polsce powinno zależeć na dywersyfikacji źródeł energii, a sam Iran jest dla Polski znacznie mniej niebezpieczny niż uzależnienie się od Rosji. Sytuacja jest tutaj znacznie bardziej złożona – Iran bardzo starannie rozgrywa swoją politykę zagraniczną i próbuje zjednywać sobie przyjaciół lub neutralizować potencjalnych sojuszników USA obiecując im dostęp do swoich surowców (np. gigantyczny kontrakt o wartości prawie 100 mld $ z Chinami zawarty w 2004 lub ostatni, o wartości około 40 mld $ zawarty ze Szwajcarią). Jednak Szwajcaria i Chiny mają zupełnie inne położenie, nie są członkami NATO i całkowicie inne są też ich priorytety w polityce międzynarodowej, abstrahując od podstawowych faktów, iż polsko - irańskie partnerstwo energetyczne jest wizją równie nierealną co przysłowiowe zdobywanie Niderlandów, a Polska, odsuwając się od USA i jego sojuszników w dalszej perspektywie stałaby się jeszcze bardziej zależna od Rosji.

Całkowicie należy odrzucić też tezy iż system budowany w Polsce wymierzony może być w Rosję. W naszym kraju przewidywana jest budowa silosów mieszczących 10 rakiet przechwytujących wraz infrastrukturą logistyczno-techniczną. Do każdego celu balistycznego wystrzeliwane są wg planów 2 pociski. Trudno uznać, iż Polska mogłaby w jakikolwiek sposób neutralizować rosyjską potęgę jądrową. Rakiety które zostaną umieszczone w Polsce nie mogą w żadnym razie pełnić roli broni ofensywnej – bo nie zawierają głowic bojowych (z ładunkiem wybuchowym) ale moduł niszczący EKV – zniszczenie celu jest po prostu efektem bezpośredniego trafienia. Nie mogą służyć do ataków naziemnych, gdyż nie istnieją systemy do przeprowadzenia takiego ataku (pomijając już wcześniejszy argument że do takiego ataku „polskie” rakiety po prostu się nie nadają). Oczywiście, budowa amerykańskich baz w Polsce może stawać kością w gardle Kremla, gdyż Polska ostatecznie wyrywa się dzięki temu spod rosyjskich wpływów i znacznie trudniej jest szantażować państwo blisko związane z globalnym supermocarstwem. Powody są tutaj jak widzimy jednak diametralnie inne niż obawa o własne bezpieczeństwo – bo są one podyktowane niebezpieczeństwem ograniczenia możliwości ekspansji. Mitem są insynuacje, jakoby rakiety miały bronić głównie Izraela – ich celem jest obrona wszystkich amerykańskich sojuszników, a zasadniczo właśnie Stanów Zjednoczonych. Byłoby zresztą dziwne, gdybyśmy oczekiwali od Amerykanów gwarancji bezpieczeństwa odmawiając jednocześnie innym krajom prawa do podobnych zachowań..

Ostatnie doniesienia, związane z fazą końcową negocjacji są wyjątkowo dramatyczne i trudno powiedzieć które wiadomości mają pokrycie w prawdzie, a które są balonami, puszczanymi przez wywiady polski i amerykański (a może także inne)  – które akurat w tej sprawie stanęły po różnych stronach barykady. Ciekawostką jest, że dwie najważniejsze polskie partie polityczne mają swoistą rację. PO słusznie stara się uzyskać jak największe korzyści (choć raczej trudno się spodziewać abyśmy zdołali choćby zbliżyć się do sumy o której mówił minister Sikorski – tj do około 20 miliardów) Trudno odmówić też racji PiS-owi – budowa tarczy jak najbardziej leży w polskim interesie. Paradoksalnie, kłótnie między PO i PiS mogą wyjść nam na dobre – gdyż wobec Amerykanów występuje tutaj 2 klasycznych „policjantów” – ten dobry, mówiący o absolutnej konieczności instalacji systemu w Polsce (PiS) i ten pragmatyczny, uważający iż w sytuacji, kiedy nie zostaną nam przedstawione odpowiednie gratyfikacje, z tarczy jesteśmy w stanie zrezygnować. Wydaje się jednak ze obie strony bardzo chcą odnieść sukces. Administracja George’a Busha potrzebuje go w związku z dobiegającą końca kadencją - trudno byłoby wytłumaczyć fiasko rozmów z jednym z najbardziej oddanych sojuszników (warto przypomnieć że Komisja sił zbrojnych Senatu USA uchwaliła ostatnio  zwiększenie z 320 mln do 712 mln dolarów funduszy na budowę elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach w budżecie na zbrojenia w 2009 roku). Rząd Donalda Tuska zaś woli nawet ponieść konsekwencje decyzji w sprawie, które nie zyskała na razie zbyt wielkiego aplauzu społecznego, niż pozwolić, aby polityczna konkurencja zdobyła możliwość atakowania Platformy argumentami  o lekceważeniu bezpieczeństwa strategicznego Polski. Ten sam rząd bardzo potrzebuje też spektakularnego sukcesu – a takim byłoby zapewnienie Polsce rakiet Patriot (w sprawie których toczą się ostatnie rozmowy). Jest zresztą całkiem możliwe, że targi już się zakończyły – a ta nerwowa końcówka służy właśnie celom marketingu politycznego. To właśnie ostateczny rezultat rozstrzygnie, czy taktyka przyjęta przez premiera była słuszna, czy okaże się totalną porażką. Bezpieczeństwo naszego kraju na pewno nie zostanie poprawione – jeśli elementy tarczy rzeczywiście pojadą na Litwę. Z drugiej strony trudno podejrzewać Amerykanów o gotowość wymierzenia takiego „policzka’  – gdyż mogłoby mieć to bardzo negatywny wpływ na stosunek Polaków do USA, a zrażanie sobie kolejnych przyjaciół na arenie międzynarodowej na pewno nie jest w interesie Stanów Zjednoczonych.

REKLAMA

Sprawa tarczy będzie miała więc swój specyficzny epilog – wynegocjowane warunki pokażą jaką realną wagę ma dla Amerykanów ten sojusz. Nie ma bowiem wątpliwości, że gramy o wyższe stawki niż nasi południowi sąsiedzi – którzy już zaczynają odbierać od Amerykanów wymierne dowody „przyjaźni”. Zaledwie kilka dni temu ogłoszono, iż  Czechy i Stany Zjednoczone podpiszą umowę o współpracy naukowej i przemysłowej – co otworzy przed czeskimi naukowcami i przedsiębiorcami dostęp do najrozmaitszych najnowszych technologii. Nie trudno jest się domyślać, jak negocjacje w tej sprawie przebiegałyby w wypadku fiaska czesko-amerykańskich rozmów w sprawie tarczy.

Michał Wiśniewski

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej